*Perspektywa Paulo*
Obudziłem się rano w łóżku mojej dziewczyny. Julki nie było koło mnie. Pomyślałem, że poszła do łazienki się ogarnąć. Wstałem i spojrzałem na zegarek. Była dziesiąta trzydzieści siedem. Nieźle sobie pospałem. Miałem już opuszczać pokój, kiedy w drzwiach stanęła moja ukochana. Wyglądała jak anioł. Była ubrana w białą, zwiewną sukienkę do kolan. Jej długie blond włosy spływały wzdłuż ramion.
W dłoniach trzymała szklaną tacę, na krórej znajdowało się śniadanie.-Dzień dobry skarbie.-przywitała się ze mną buziakiem w policzek.
-Cześć kochanie.-odpowiedziałem- To dla mnie?
-Tak, zjedz i wychodzimy. Musimy zrobić zakupy. Będziemy gotować obiad.-oznajmiła mi dziewczyna.
-Polski obiad?-zapytałem, a oczy zaczęły mi się świecić.
-Tak jak obiecałam.-odpowiedziała mi.
-Ale robimy go wspólnie. Nauczysz mnie, nie?
-Jak zasłużysz...-posłała mi słodki uśmiech.
-Będę grzeczny, obiecuję.-pocałowałem ją- Dziękuję za pyszne śniadanie.
-Ubieraj się i lecimy. Czekam w salonie, zapytam jeszcze ojca i Paulę, czy czegoś nie potrzebują.-powiedziała i wyszła z pokoju.
***
Spacerowaliśmy jedną z warszawskich ulic. Przed nami znajdowała się spora galeria. "Galeria Mokotów", nie bardzo umiałem odgadnąć, co tam jest napisane.
-Skarbie, jak to przeczytać?-zapytałem.
-Galeria Mokotów.-odpowiedziała.
-Moko... Co?-parsknąłem śmiechem.
-Mokotów.-powtórzyła również się śmiejąc.
-Mo-ko-tów. Jest!-krzyknąłem uradowany-chcę znać jak najwięcej polskich słów!
-Cieszę się skarbie. Wiesz chociaż, co to oznacza?
-No... Nie za bardzo.
-Nazwa dzielnicy, w której mieszkamy.-odpowiedziała.
-Mokotów. Będę pamiętał.-posłałem jej uśmiech i trzymając się za ręce przekroczyliśmy próg budynku.
Kupiliśmy potrzebne produkty w supermarkecie. Będziemy robić schabowe. Wstąpiliśmy też do drogerii po rzeczy, o które poprosiła Paula. Wracając ludzie zaczęli mnie rozpoznawać. Jakiś student poprosił o zdjęcie i autograf. Mały chłopiec o podpis na swoich butach, a jakiś mężczyzna na bluzce. Po dwóch godzinach byliśmy już w domu.
***
Gdy rozpakowaliśmy zakupy, podszedł do nas mój przyszły teść. Powiedziałem swoje ulubione "Dzień dobry panie Błaszczyk" i zaczęliśmy rozmowę na temat tego, co z polskiego menu lubi jeść najbardziej.
-W sumie to, moglibyście ulepić jutro pierogi.-oznajmił nam.
-Oczywiście!-zawołałem.
-To zależy od naszych planów.-odpowiedziała moja dziewczyna-Paulo obierzesz ziemniaki?
-Pewnie, że tak.-wreszcie dostałem coś do roboty.
Wykonywałem swoją pracę, a ukochana tłukła kotlety. Kot Błaszczyków, Maweł schował się między poduszkami na kanapie i wyszedł dopiero wtedy, jak skończyła. Kiedy obrałem już ziemniaki, zabrałem się za krojenie ogórków na mizerną. Czy jakoś tak to się zwało. Moja dziewczyna usmażyła kotlety i ugotowała kartofle. O godzinie czternastej obiad był już gotowy.
CZYTASZ
mi ricordo | paulo dybala
Fiksi PenggemarJak zaczyna się typowe fanfiction? Dwie osoby wpadają na siebie znienacka i zaczyna się wielka miłość. A tutaj? Wszystko dzieje się powoli i stopniowo. Na drodze stoi wiele przeszkód. Co się dzieje? Jakich przeszkód? Przeczytaj i dowiedz się sama.