Diciassette

701 32 10
                                    

*Perspektywa Paulo*

Obudziłem się w tym samym łóżku, w którym budzę się prawie zawsze, ale czułem zupełnie inaczej. Obok mnie spał ósmy cud świata z całą kołdrą przeciągniętą na swoją połowę. No tak... Będę musiał się przyzwyczaić. Spojrzałem na nią i cicho wymknąłem się po coś do jedzenia. Wszedłem do salonu, gdzie stało jeszcze kilka pudeł przywiezionych z Polski. Coś mnie podkusiło, żeby zajrzeć do środka jednego z nich... Do takiego najmniejszego, szarego zniszczonego kartonu. Wygląda bardzo tajemniczo. Co tam może być?

Powoli jak najciszej zacząłem szperać między kartkami i zdjęciami znajdującymi się w środku. Moją uwagę zwrócił jeden album. Otworzyłem go i ujrzałem małą dziewczynkę w falbaniastej sukience na rękach pięknej kobiety z takimi samymi blond włosami jak Julia. To na sto procent jej mama. Przewróciłem stronę albumu. Na kolejnej fotografii widniały te same postacie, tym razem podczas pierwszej komunii świętej mojej dziewczyny. A na następnej... Zdjęcie z jej dziewiątych urodzin. To chyba ostatnie, patrząc chronologicznie jej zdjęcie z matką... Cholera, jak ja dawno nie rozmawiałem ze swoimi rodzicami! Przecież oni też mogą odejść w każdej chwili. Usłyszałem kroki dziewczyny, szybko zamknąłem pudło i usiadłem na fotelu niby czytając gazetę.

-Szperałeś w moich rzeczach?-zapytała Julka stojąc w drzwiach z założonymi rękoma.

-Ja? Nie! Skąd ten pomysł?-skłamałem nerwowo.

-Stąd, że nigdy nie widziałam, abyś czytał gazetę... A co dopiero do góry nogami.-odparła.

-Co? Jak...-odwróciłem czasopismo-Aha... Ym, no może i tak... Tak się teraz czyta u nas, a co?-prychnąłem.

-Z pewnością... Nie zamierzam robić ci wyrzutów. Od wczoraj moje rzeczy należą również do ciebie, nie musisz się z tym kryć. A jeśli chcesz dowiedzieć się o mnie jeszcze czegoś więcej, to po prostu o to zapytaj.-oznajmiła i odeszła w stronę lodówki.

-Jasne, głupio wyszło. Przepraszam.

-Nie przepraszaj, lepiej pomóż mi przygotować śniadanie, a potem zrobić zakupy.

-Jakie zakupy? Przecież Josepha zostawiła nam wczoraj dwie torby jedzenia!

-Mamy gości na obiad. W zasadzie to gościa, bo przyjdzie sam.-rzekła tajemniczo Julka.

-Kto przychodzi?-zapytałem kompletnie nie rozumiejąc, kogo ma na myśli.

-Wojtek. Pomyślałam, że wypada mu się jakoś odwdzięczyć za tę pomoc przy przeprowadzce, czyż nie?-odpowiedziała.

-Jasne, czemu nie. Zasłużył chłopak. Co przyrządzasz?-zapytałem.

-O nie, kochany. Co my przyrządzamy. Chyba nie sądzisz, że będę twoją kurą domową, a ty będziesz tylko siedział na fotelu z gazetą, czytając ją do góry nogami! Rozmawiałam z Josephą i dała mi kilka cennych wskazówek.

-Ehh...-udałem załamanego.

-Wyzwaniem na dzisiaj będzie polska potrawa. Chcę, żeby Wojtek poczuł się jak u siebie w domu, więc Paulo... Lepimy pierogi!-zawołała ucieszona.

-Pie...co? To to małe z nadzieniem?-skojarzyłem.

-Sądzę, że właśnie to masz na myśli kochanie. To co? Ubieraj się i lecimy!

-Zanim się ubiorę...-poruszyłem brwiami i zacząłem się śmiać.

-Nie teraz, głupku.-ukochana cmoknęła mnie w nos i roześmiana ruszyła w stronę garderoby.

×

*Perspektywa Julii*

mi ricordo | paulo dybalaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz