Pierwsze zlecenie #8

6 2 0
                                    

Minął tydzień od opowiadania sobie nawzajem swoich historii.
Podczasz gdy sobie tak leżałam na łóżku zadzwonił telefon.  OMG!!!  Ten telefon dzwoni pierwszy raz od dwóch miesięcy!! Błagam niech to będzie szef!  Niech da mi jakieś zlecenie. Nie żebym lubiłam zabijać ludzi,  ale nudzi mi się siedzieć w "domu" i nic nie robić. Odebrałam.

>Abigail, dostajecie swoje pierwsze zlecen... -przerwałam mu.

-Że jakie dostajecie?!

>Nie podnoś głosu!  Wysłałem Matt'owi wszystkie szczegóły,  o i nie chcę słyszeć sprzeciwu!

Rozłączył się. 

Jeeej!!  Umc umc umc.
Taniec radości.
Z biegłam szybko z góry,  prawie przewracając się na schodach i wpadłam do kuchni. Matt podskoczył na krześle wylewając część swojej kawy,  Dylan się oparzył. Hihi
-Maaatt! - usiadłam obok niego. - pokażesz mi zlecenie? - poprosiłam ładnie.
-Moja biedna kawa... A propos zlecenia,  to mamy załatwić jakiś dilerów. To tyle. Na rogu Round Street. Jakiś walący się budynek. Bez żadnych zabezpieczeń.  Dylan i ja tam idziemy.  Reszta zostaje, bo nie ma po co iść. - powiedział. Jak to?  Zostaję?:!
-Że zostaje?! - krzyknęłam- to pierwsze zlecenie od jakiś trzech miesięcy!  Przez te trzy miesiące siedziałam w domu!  I nic nie robiłam.  Wścieklizny można dostać.  I TY!  TY mi mówisz że mam zostać?! - tym razem się wydarłam.
-Tak,  chcesz płatków?  - zapytał. Aha!  Czyli temat skończony?!
-Nie chcę twoich durnych płatków! - krzyknęłam i wbiegłam wściekła do pokoju. JA!  NIE. BĘDĘ. SIEDZIAŁA. W. DOMU!!!!!!!
Oni nawet nie zdążął wejść do tego budynku a już będzie po sprawie.
Hahahahaha!!
    
                      2 GODZINY PÓŹNIEJ
                              15: 15, budynek na             rogu Round Street.

Szybko weszłam do budynku.
Żeczywiście, budynek się walił.
Przeładowałam broń i szłam dalej.
Zobaczyłam ladę a za nią mężczyznę około 30.  Był naćpany.  Nie zauważył mnie.  Wyłoniła się z cienia.
-Kim jesteś? - zapytał drżącym głosem.
-Jestem twoim zbawieniem- Odparłam.  Wycelowałam w głowę.
-Jakieś ostatnie życzenie? - spytałam.
-ZABIJ mnie!  Ale Zostaw moją żonę i dzieci!  Proszę - wyjąkał.
-Kuurde,  człowieku!  Zabieraj się  z tąd. - podeszłam do niego- słuchaj nie zabiję cię,  tylko postrzę,  tak żeby była twoja krew.  Zabieraj się do domu,  znajdź prace,  zostaw to gówno i pozdrów rodzinę od śmierci. - wyszeptałam. Strzeliłam w ramię, krew rozprysła się po ścianach.  Następnie mężczyzna wybiegł.
Podpaliłam jakiś rzeczy, i zwiałam. Mam nadzieje, że ten człowiek uciekł. Usiadłam na dachu budynku, który znajdował się naprzeciw tej rudery. Zobaczyłam, że Matt wchodzi do środka. Coś mówi do słuchawki. Zaczął się rozglądać, szybko położyłam się na ziemi. kurde, mam nadzieję, że mnie nie zobaczył. Muszę wracać do domu, zanim zauważą, że mnie nie ma. Pośpiesznie zjechałam windą i wyszłam tylnym wejściem. W tym momencie zadzwonił mój telefon.

>Abi, gdzie jesteś?-zapytał Matt.

-Ja jestem...eeee na zakupach!-powiedziałam szybko.

>Skoro jesteś na zakupach to czemu widziałem cię na dachu budynku korporacji?! I to na przeciwko naszego zlecenia, które zostało zrobione, tylko nie przez nas - wysyczał do słuchawki. Był zły. Nie on był wściekły!! Musiałam go nieźle wyprowadzić z równowagi, bo na co dzień jest chodzącym spokojem. Mam przechlapane. Rozłączyłam się pośpiesznie. Czym prędzej wróciłam do domu.

Kiedy weszłam, pobiegłam na górę i zamknęłam się w pokoju. Po godzinie zrobiłam się głodna, ale bałam się jego reakcji. 

czy ty Abigail Stephenson boisz się kogoś?!!

NIE NIE BOJE SIE JAKIEGOS TAM MATT'A!!!

Po cichu zeszłam na dół. Podeszłam do lodówki, otworzyłam ją i zajrzałam do niej. Ktoś jedną ręką złapał mnie w talii a drugą zakrył usta.                                                                                                              -Ciii...Matt jest na ciebie wściekły. Ja cię rozumiem, zrobił to samo- wyszeptał Dylan. Ulżyło mi, że to on. Poprowadził mnie do swojego pokoju. Zamknął drzwi na klucz. Spojrzałam na niego wystraszona.                                                                                                                                                                            -Przepraszam to z przyzwyczajenia. Jeśli ci to nie przeszkadza to niech zostanął.- powiedział.        -Nie, to mi nie przeszkadza.- odparłam. Ciekawe po co mnie tu przyprowadził.



CDN

I jak wrażenie?

I'm a killer!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz