„Carpe diem" Diane Rose

138 17 1
                                    

Przyznam szczerze, że nie mogłam się zdecydować, którą książkę dla Was zrecenzować. Ostatnio przeczytałam kilka całkiem dobrych pozycji, jednak wybrałam w końcu tę, która najbardziej zapadła mi w pamięci. Nie potrafię jednoznacznie powiedzieć, dlaczego to właśnie te słowa wywarły na mnie takie wrażenie. Czy to uczucia przelewające się przez kolejne kartki, czy może bohater drugoplanowy, którego z całego serca pokochałam, czy może niespodziewane zakończenie – tego nie jestem pewna, lecz wiem, że jest to jedna z niewielu książek, do której wracam myślami.

Co najdziwniejsze, do sięgnięcia po nią skłoniła mnie piękna okładka. Dwa drzewa z koronami w kształcie serca, zrośnięte razem, są niejako symbolem tego, co odnajdujemy w jej wnętrzu. Miłości. Bo „Carpe diem" to według mnie książka właśnie o niej i o sile, jakiej z niej czerpiemy.

„Carpe diem" to debiut młodej, polskiej autorki piszącej pod pseudonimem Diane Rose. Według mnie całkiem udany. Chociaż „Carpie diem" może przestraszyć grubością – liczy prawie pięćset stron – czyta się ją niezwykle szybko i przyjemnie... jeśli przebrnie się przez pierwsze kilka rozdziałów. Prawdę mówiąc, były dla mnie lekko irytujące, ale po kolei.

Rosalie Heart poznajemy w momencie, gdy według szacunków lekarzy zostaje jej sześćset dni życia. Dwudziestodwulatka ma nieuleczalną wadę serca i może uratować ją tylko przeszczep, który – jak wiadomo – nie jest prostą sprawą. Dziewczyna stara się wykorzystać te niecałe dwa lata życia jak najlepiej. Zdrowo się odżywia, nie pali, nie pije i... nie przywiązuje się do innych ludzi. A raczej nie pozwala, by to oni przywiązali się do niej – przecież niebawem umrze.

Wtedy na jej drodze, całkiem przypadkiem, staje przystojny i czarujący lekarz. Daniel jest kilka lat starszy od Rose i w przeciwieństwie do niej stara się dokładnie zaplanować swoją przyszłość. Do tego w jego słowniku nie istnieje takie słowo jak empatia – traktuje chorych ludzi jak zepsute maszyny, które należy naprawić.

Para głównych bohaterów jest dobrze skonstruowana i z biegiem książki lubi się ich coraz bardziej. Jedyny minus, jaki niestety rzuca się na początku w oczy, to ich zbyt podobny sposób opowiadania rzeczywistości. Autorka mogła zadbać, by nadać im więcej cech szczególnych, dzięki czemu nie miałoby się wrażenia, że to słowa ciągle tej samej postaci.

Na szczęście jest jeszcze James – brat Rose. Ten facet skradł moje serce. Jest fantastyczny – zabawny, troskliwy, zaradny. Opiekuje się młodszą siostrą, zastępując jej rodziców, w tym samym czasie będąc cudownym mężem i ojcem. James jest taką perełką tej książki.

Sama historia, pomimo tematu, jaki podejmuje, nie jest przesłodzona i ckliwa. Czasem bawi, czasem wzrusza, jednak przede wszystkim przypomina nam, że nie powinniśmy odkładać na potem wszystkiego, co chcemy zrobić w życiu, bo tego „potem" może nie być. Chociaż temat wydaje się oklepany, to sposób, w jaki Diana Rose go przestawiła, jest dość ciekawy. Tak jak wspomniałam, początek nie przypadł mi od razu do gustu. Występuje trochę powtórzeń, a słowo „zdecydowanie" pada zdecydowanie za wiele razy. Pomimo tego po tych kilku stronach historia wciąga niczym oceaniczny wir i nie chce puścić jeszcze długo po zakończeniu czytania.

Jeżeli chcecie się przekonać, jakie zmiany w życiu tych dwojga wywoła miłość i czy ze zderzenia dwóch tak różnych podejść do życia może wyniknąć coś dobrego, musicie koniecznie przeczytać „Carpe diem". Obiecuję, że wywoła ona w Was falę emocji, poruszy Wasze serca i nie da o sobie zapomnieć.

Polecam! Naprawdę warto.

Meg

D

Recenzje Ailes (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz