3

2.2K 96 1
                                    

To był smok Sączysmarka. Hakokieł. Rzucił się prosto w moją stronę. Zaczęłam uciekać i krzyczeć. Miałam nadzieję że ktos to usłyszy. Nie myliłam się nagle po krótkiej ucieczce z wejscia na swoich smokach wlecieli jeźdźcy. Oprócz oczywiscie Sączysmarka. Czkawka od razu zszedła ze smoka i zaczal uspakajać smoka. Podczas gdy ja leżałam jak długa na ziemi. Czy wspominała jak się wywaliłam. Nie? A wiec poleciałam jak długa na ziemię. Nie wiedzac czy już jestem bezpieczna nadal leżałam na ziemi. Podeszła do mnie Astrid z toporem.
- To znowu ty?!- krzykneła.- co zrobiłaś Hakokiełowi?
- Nic!- mówiłam prawie płacząc. Kiedy Czkawka uspokoił smoka podszedł do mnie.
- Powiedz prawde dla kogo pracujesz?!- zapytał podnioałam głowę i otarłam oczy.
- Dla nikogo. Ja nawet nie mam smoka.- mruczałam.
- Pewnie chciała  go ukraść- wtrąciła Szpadka. W tej chwili zobaczyłam że Czkawka się bardziej mnie przyglada.
-Chodź ze mną-powiedział chłopak. Wszyscy natychmiast wytrzeszczyli oczy a jak stałam sie czerwona na policzkach z piegami. Wystawił do mnie rękę ktora niehętnie pochwyciłam. Wstałam otrzepałam sie z brudu i razem z Czkawką ruszylismy do smoka.
- Sorki Czkawka ale ja nie latam.-powiedziałam
- No wskakuj będzie fajnie.- powiedział wiec podeszłam bliżej do smoka. Szczerbatek zaczął warczeć. Odeszłam
- Wiesz ja jednak przejdę się na nogach. - mruknęłam. Czkawka zszedła ze smoka i poszlismy w kierunku lasu. Znikneliśmy w gąszczu. Po chwili ciszy chłopak powiedział
- Skad masz ten naszyjnik- momentalnie zakryłam go ręką. Wytłumaczyłam wszyatko tak jak było na prawdę.
- To mogą być jacyś groźni jeźdźcy. Czy smoki wczesniej się tak zachowywałay wobec ciebie?- zapytał
- Nie raczej nie.- odpowiedziałam
- Mógłbym naszyjnik na cały dzień.-zapytał
- Tak ale potem mi go oddaj- powiedziałam. Tylko powiedział dzięki i zostawił mnie samą w lesie. Szłam tak abh dojsć do kąd kolwiek. Gdy nagle poczułam ukłucie w plecy a potem kiedy się odwróciłam widziałam tylko smoka i ciemność. Było ciepło słyszałam głosy. Tylko kogo sama nie wiem. Otworzyłam oczy jednak nic nie widziałam było ciemno. Pomyślałam że może jest jeszcze noc. Więc chciałam wstać z łóżka. Podeszłam do okna i usłyszałam głosy południowej audycji.
- Vi kładź się!- rozkazał głos.
- Kim jesteś włącz światło?!- krzyczałam
- Spokojnie to ja Czkawka ale ty nic nie widzisz bo obawiam się że w jakiś sposób oślepłaś.- co on do mnie mówił. Złapał mnie za ramiona i poprowadziła do łóżka.
- Ale jak to?!- zapytałam
- Nie powinienem zostawiać cie samej w lesie przepraszam. Jakiś smok chyba cie zaatakował.- chyba szlochał to było słychać po głosie. Wyszukałam swoją rękę jego dłoń i ją złapałam.
- Nie martw sie mną już pewnie dawno bym umarła.- powiedziałam. - mogłbyś mnie zaprowadzić na arene?-zapytałam
- Nie nie w takim stanie!- powiedział Czkawka.
- Ale ja tylko tam wejdę.- powiedziałam.
- Tylko wejdziesz- złapal mnie za rękę w oddali uałyszałam szepty.
- Kto tu jest?- zapytałam
- Astrid Mieczyk Szpadka Sączysmark i Śledzik.-powiedział
- Tak się balismy- powiedział Śledzik
- Już nie musisz udawać że się przejmujesz-powiedziałam. Szlismy chwilę
- A teraz usiądź i się mnie złap- zrobiłam co kazał. Poczułam jak unosimu się w górę. Mocniej objęłam go na brzuchu. Czułam wiatr we włosach i chłód na twarzy.
- Czkawka? Czy my lecimy?-zapytałam
- Na smoku Vi na smoku.- odpowiedział. Ścisnęłam mocniej jego w pasie.

PAM PAM PAM. PRZPRASZAM ZA BRAK PRZECINKÓW ALE PO PROSTU O NICH ZAPOMINAM :((. DZIEKI ŻE ZE MNĄ JESTEŚCIE.
YUKI🐱

Dziewczyna o szarych włosachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz