11

1K 53 0
                                    

- Ej dam radę nie bój się- podeszłam do niego i go przytuliłam.-No ale ja się po prostu martwię.- powiedział.
- Przykdziesz na pojedynek? - zapytałam.
- Przyjdę- powiedział. Czas mijał nieubłaganie a ja się stresowałam. Nadszedł wieczór. Zabrałam smoka i razem z Czkawką polecieliàmy na arenę. Weszłam. Astrid już czekała.
- Ile mam czekać?- zapytała
- Milcz!- odpowiedziałam. Jako pierwsza wybrała broń. Czkawka i reszta jeźdźców siedzieli na trybunach. Astrid wybrała miecz dworęczny duży. Ja wybrałam mały ale poręczny sztylet. Żuciła się na mnie ale na szczęście zrobiłam unik. Tym razem to ja wymierzyłam cios. Dostała ale lekko w ramię. Nawet kerw nie leciała. Gdy zobaczyla ranę tak się zezłościła że bezzastanowienia się na mnie żuciła. Poczułam coś na policzku dotknęłam go. Krew odbiła się na ręce. Poczułam popchnięcie. Leżałam teraz na ziemi. Astrid podnoisła mnie za włosy.
- Aaaaa!!!- krzyknęłam. Dziewczyna udeżała mnie pięściami w twarz nie mając litości. Rozbita warga i śliwa na oku to nie jest wiele co można było powiedzieć o mnie w tej chwili. Puściła moje włosy i złapała za topór.
- Virgerlia!!- z trybun krzyczał Czkawka.
- Nigfy ze mną nie zadzieraj!- krzyknąła dziewczyna. Stała nade mną i trzymala topór. Już wiedziałam że jest to brutalny koniec.
- Czkawka...- szepnęłam i zamknęłam oczy...

PRZEPRASZAM ŻE TAKI KRÓTKI ALE MUSIAŁO BYĆ DRAMATYCZNE ZAKOŃCZENIE XD. PAPA
YUKI🐱

Dziewczyna o szarych włosachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz