Justin
Jest sobota rano a ja siedzę jak ten idiota w pracy przeglądając papiery. Dlaczego w weekend siedzę w pracy ? Ponieważ mam dziś spotkanie z inwestorem w ważnej sprawie. Zdecydowałem się pomóc finansowo kilka fundacji pomagającym osoba z rakiem.
- Panie Prezesie Pan Jared już czeka – usłyszałem z ust swojej sekretarki. Najwyraźniej byłem tak pochłonięty papierami że nie zauważyłem że drzwi do mojego gabinetu zostały utworzone.
- Ok dziękuję Melanie. Już idę – odpowiedziałem szukając wzrokiem teczki z potrzebnymi papierami które przygotowałem specjalnie do tego spotkania. Gdy znalazłem je chwyciłem teczkę w rękę i wstałem z krzesła po czym obszedłem biurko i skierowałem się do wyjścia.
- Czy pan Jared jest już w Sali konferencyjnej ? – zapytałem sekretarki poprawiając przy tym swój krawat.
- Dokładnie Justin – odpowiedziała. Jestem pewien że w tym momencie dziewczyna szczerzyła się do mnie mimo że nawet na sekundę nie spojrzałem w jej stronę. Bez słowa ruszyłem w stronę wielkoszlemowego szklanych drzwi za którymi znajdowała się sala konferencyjna. Po chwili byłem już w środku i od razu zauważyłem mężczyznę z którym byłem umówiony.
- Witam. Cieszę się że tak szybko Pan znalazł dla mnie czas aby porozmawiać – oznajmiłem po czym pisałem mężczyźnie dłoń.
- John Jared – przywitał się.
- Justin Bieber - przedstawiłem się chociaż jestem pewien że Jared zdążył już dowiedzieć się kim jestem i czym się zajmuje.
- W czym mógłbym Ci pomóc ? – zapytał. Bez słowa wskazałam dłonią na fotele. Dając do zrozumienia abyśmy najpierw usiedli. Tak też zrobiliśmy a chwilę później wysunąłem w stronę mężczyzny otwarta teczkę z papierami.
- Chciałbym zostać współwłaścicielem placówki która zajmuje się wspieraniem osób chorych na wszelkiego rodzaju nowotwory. – zaczepem wyjaśniać a w tym czasie mój gość zaczął przeglądać papiery które dla niego przygotowałem.
- Widzę że już wybrałeś placówkę którą chcesz wziąć pod swoją opiekę – odezwał sie w końcu odkładając teczkę na bok. Na jego słowa jedynie pokiwałam głową potwierdzająco.
- Santa Rosa dlaczego akurat ta ? – zapytał ponownie marszcząc przy tym lekko brwi.
- Ponieważ osoba na której mu zależy przynależy do tej fundacji. Przypomina mi moją matkę która też chorowała na raka i niestety przegrała tą walkę. – powiedziałem szczerze.
- A ta kobieta ma szansę wygrać z choroba tylko nie ma pieniędzy na leczenie a ja tą szansę chce jej dać – dodałem.
Dalszy ciąg rozmowy przebiegał naturalnie. Powiem szczerze że miałem przeczucie od samego początku że Jared zgodzi mi się pomóc. Po czterdziestu minutach nasze spotkanie dobiegało końca gdy w pewnym momencie wielki szklane drzwi otworzyły się z impetem a do środka weszła zdenerwowana Rosalie a zaraz za nią Melanie. Byłem zdziwiony obecnością blondynki.
- Jesteś podłym oszustem ! – krzyknęła dziewczyna podchodzą w moim kierunku. Na jej słowa zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc dlaczego jest taka zdenerwowana i dodatku mnie obraża.
- Próbowałam ja zatrzymać.. mówiłam że Pan jest zajęty ale ona mnie nie słuchała – odezwała sie tym razem Melanie.
- Spokojnie niech zostanie. Mel odprowadź Pana Jareda – zwróciłem sie do swojej sekretarki.
- I tak bym nie wyszła – mruknęła Ros. Zignorowałem słowa dziewczyny nie chciałem się wdawać z nią w niepotrzebna dyskusje przy świadkach.
- Panie John będziemy w kontakcie i dziękuję za dzisiejsza rozmowę – odezwałem sie do mężczyzny żegnając się z nim. Odprowadziłem gościa do drzwi i uścisnąłem mu dłoń. On zrobił to samo. Również moja sekretarka zostawiła nas samych. A gdy tylko zamknęłam za nią drzwi obróciłem się w stronę blondynki która jak tylko zostaliśmy sami ponownie zaczęła krzyczeć.
- Co ty sobie wyobrażasz ? Myślisz że jak masz kupę kasy to możesz Mnie kupić ?! – krzyknęła zakładając skrzyżowane ręce na piersi. Słysząc jej słowa moje oczy rozszerzyły się do wielkości pięciozłotówki.
- O czym ty mówisz ? Czy ty siebie słyszysz ? Nikt nie chce cię kupić – odpowiedziałem spokojnym tonem mając nadzieję że i dziewczyna się uspokoi.
- Czy ja siebie słyszę ? Tak a ty jeszcze teraz kłamiesz. Ale okej już ci wszystko wyjaśniam – zaczęła mówić chodząc przy tym nerwowo po pomieszczeniu.
- Jak śmiałeś zaproponować mojej mamie że sfinansujesz jej leczenie. A w zamian co ? Chciałeś ze w geście wdzięczności będę twoja ? – mówiła posyłając mi przy tym złowrogie spojrzenie. Wtedy mnie oświeciło. Wiedziałem że Megan jej powiedziała o mojej propozycji pomocy ale z resztą Rose się myliła.
- Tak, masz rację proponowałem Megan pomoc finansową ale nie chciałem nic w zamian i twoja mama dobrze o tym wie – powiedziałem po czym usiadłem w fotelu nie spuszczając wzroku z blondynki.
- Jasne że nic nie chciałeś w zamian. Może moja mama w to uwierzyła ale ja nie – fuknęła. Westchnęłam głośno. Czas oświecić moja mała dziewczynkę.
- Rose pomysł zaproponowałem twojej mamie pomoc nie wiedząc że akurat ty jesteś jej córka. Dowiedziałem się dopiero wtedy gdy weszłaś razem z Megan do salonu – oznajmiłem spoglądając na dziewczynę która słuchała mnie w skupieniu. Widziałem po niej że zdała sobie sprawę że nie słusznie na mnie naskoczyła i oskarżała mnie o to że chce ją kupić.
- O cholera – szepnęła spuszczając wzrok w podłogę.
- Dlaczego chciałeś dać pieniądze ? Przecież nas nie znasz – odezwała sie po chwili.
- To proste. Polubiłem Megan jest bardzo pozytywna osoba mimo choroby. Chciałem dać jej szansę na dłuższe życie dzięki pieniądza za które by mogła opłacić kurację – wyjaśniłem.
- Mam nadzieję że wygra walkę z choroba a nie tak jak moja mama. – dodałem cicho. Wtedy wzrok dziewczyny zatrzymał się na mnie. W jej oczach widziałem smutek.
- Przepraszam nie wiedziałam – oznajmiła z żalem.
- Nie mogłaś wiedzieć więc nie masz za co przepraszać – odpowiedziałem posyłając dziewczynie delikatny uśmiech.
- Boże zrobiłam z siebie taka idiotkę przed tobą i przed tym mężczyzna – zawołała rozpaczliwie uderzając się dłonią w czoło. Zachichotałem na ten widok.
- Mam pewien pomysł – odezwałem sie a Rose spojrzała poraz pierwszy w moje oczy. Uwielbiam jej spojrzenie jej kolor oczu. Ale to chyba już mówiłem z tysiące razy.
- Jaki? Jest jakiś sposób żebym nie czuła się jak idiotka po tym co zrobiłam ? – zapytała z uśmiechem.
- Tak, pójdziesz ze mną na kolację – odpowiedziałem pewny swojego pomysłu.
- Nie, nie ma mowy Justin – odpowiedziała a jej glosie można było usłyszeć że lekko się spięła. Mimo to wiedziałem że i tak przystanie na moją propozycję.
- Nie to nie. Trudno. W takim razie będziesz żyć z poczuciem winy że oddaliłaś tutaj dziś taki cyrk – powiedziałem z rozbawieniem w głosie. Nie mówiłem tego na poważnie ale widziałem że na Rosalie to podziała.
- Nie musisz mi o tym przypominać – mruknęła niezadowolona.
- To będzie kolacja biznesowa – oznajmiłem. Dziewczyna ponownie tego dnia spojrzała w moje oczy.
- Kolacja biznesowa – powtórzyła za mną.
- Ale o randce zapomnij – dodała wytykając język w moją stronę.
- Tak wytłumaczę ci wszystko na kolacji – odparłem z uśmiechem.
- Okej to tylko i wyłącznie kolacja biznesowa – powiedziała robiąc przy ostatnim słowie cudzysłów palcami.
Słysząc jej słowa chciałem skakać z radości ze się zgodziła. Ale opanowałem emocje bo nie chciałem aby moja pięknooka wzięła mnie za niezrównoważonego psychicznie faceta.
- A co do randki jak wspomniałaś to przyjdzie na to czas Rose – oznajmiłem z triumfalnym uśmiechem na ustach. Dziewczyna przewróciła tylko teatralnie oczami.
- Przyjadę po Ciebie o dwudziestej – dodałem a Ros skierowała się w tym czasie do drzwi.
_ W takim razie do zobaczenia – szepnęła. Po czym wyszła z Sali. Chwilę później również opuściła pomieszczenie i skierowałem się do wyjścia z budynku biura. Na holu zatrzymała mnie Melanie.
- Co za dziwna dziewczyna – skomentowała. Wiedziałem że chodzi jej o zachowanie Rose.
- Jedyna taka na świecie – odpowiedziałem z uśmiechem przez te słowa napotkałem się z niezadowolona miną swojej sekretarki. Dlaczego ? Powód był prosty. Kiedyś ja i Mel spędziliśmy ze sobą noc. Żałuję tego bo to nie powinno mieć nigdy miejsca. Jednak stało się. Niestety Melanie ubzdurała sobie że między nami może być coś więcej. Niestety jest to tylko jej wyobrażenie. Ale od tego czasu próbuje się do mnie zbliżyć a nawet czasem przy klientkach robi mi sceny zazdrości. Długo by o tym opowiadać jednak nie mam dziś na to czasu. Muszę jak najszybciej wrócić do domu i zarezerwować stolik w jakiejś godnej Rose restauracji.
- Część Melanie wychodzę – pożegnałem się. Tak jak myślałem nie otrzymałem odpowiedzi bo dziewczyna prawdopodobnie znowu próbuje mi pokazać swoją zazdrość. Jednak nie przejmuje się tym nie zwracając uwagi na jej zachowanie po prostu wyszedłem.I jest kolejny rozdział ❤ podoba wam się ?
Co myślicie o zachowaniu Rose ? Macie już pomysł co Justin wymyślił mając w pomyślę kolację " biznesową" :)
Czytasz ? Zostaw gwiazdkę albo komentarz po sobie :)Chciałabym was również zaprosić do livvy21 która pisze bardzo wciągające ff pt You'll Be Next ❤
CZYTASZ
Wypożyczona
FanfictionOna - Dziewiętnastoletnia dziewczyna, która utrzymując siebie i chorą matkę wykonuje najbardziej hańbiący każdą kobietę zawód. Rosalie, bo tak ma na imie jest striptizerką w klubie nocnym. On - Dwudziestopięcioletni mężczyzna mający własną dobrze fu...