Justin Bieber
Gdy wyszedłem z Sali od Rose byłem wściekły. Nie mogłem zrozumieć dlaczego dziewczyna mnie skreśliła na samym początku znajomości. Do głowy przychodziły mi przeróżne powody. Może jej się nie podobałem albo była już w związku. Tak brawo Bieber nie pomyślałeś że taka piękna dziewczyna może mieć już chłopaka. Byłem pochłonięty rozmyślaniem na temat Rose do czasu gdy nie zderzyłem się z dziwnym oporem który po chwili ustąpił. Przetarłem twarz dłonią i dopiero teraz zauważyłem że na podłodze siedzi starsza kobieta.
- przepraszam panią bardzo – wychrypiałem pomagając kobiecie wstać. Kobieta uśmiechnęła się ciepło i chwyciła moja dłoń po czym oparła się o jedną z kul którą miała przy sobie.
- Nic pani nie jest ? Zamyśliłem się i nie zauważyłem pani – tłumaczyłem się spoglądając smutno na kobietę.
- Spokojnie proszę pana to ja spieszyłam się do córki i wtargnęłam na pana – wyjaśniała z uśmiechem. Poznałem tą kobietę zaledwie 3 minuty temu ale już mogę stwierdzić że jest bardzo sympatyczna osoba która często się uśmiecha.
- To może w ramach przeprosin zaproszę pana na małą kawę ? – zapytała w pewnym momencie kobieta. Byłem zdziwiony jej propozycja bo nie oszukujemy się była starsza ode mnie.
- Spokojnie chłopacze to tylko w ramach rozmowy. To nie randka. Mógłbyś być moim synem – zaśmiała się a ja zrobiłem to samo. Szczerze mówiąc kamień spadł mi z serca. Zgodziłem się na propozycje kobiety i oboje udaliśmy się do małej kawiarni która mieściła się obok szpitala. Tam poznałem jej imię. Nazywała się Amanda i gdyby nie nasza nieostrożność byłaby już u córki w Sali.
- Justin mogę o coś spytać ? – zapytała przyglądając mi się uważnie.
Polowałem głową potwierdzający.
- Czemu masz takie smutne oczy ? Przez dziewczynę ? – wypaliła z pytaniem a słysząc je zakrztusiłem się kawa która aktualnie popijałem. Sympatyczna i bezpośrednia. Ale miała racje ciągle myślami byłem przy Rose.
- Tak masz rację Amanda. Poznałem jakiś czas temu dziewczynę ale dziś wykrzyczała mi że nie chce mieć nic wspólnego ze mną nie podając powodu. Skreśliła mnie na samym starcie – wyjaśniłem czując pewnego rodzaju ulgę.
- Dziewczyna może ma kogoś albo po prostu nie chce się z nikim wiązać. Nie znam jej więc dokładnie nie wiem co mogę ci poradzić. – odpowiedziała posyłając mi pocieszający uśmiech.
Nie chciałem już dłużej rozmawiać o sobie. Chciałem zająć głowę czymś innym. A przy Amandzie mi się to udało. Czułem się podczas rozmowy z nią jakbym rozmawiał z matką której nigdy tak naprawdę nie miałem. Oddala mnie do sierocińca po dwóch latach. Później przez 6 lat czekałem aż jakaś rodzina mnie weźmie do siebie. I stało się wzięła mnie kobieta dla której oddał bym teraz własne życie aby przywrócić jej. Po 2 latach od adopcji kobieta zmarła na raka a ja znowu trafiłem do sierocińca w którym spędziłem kilka lat aż do osiągnięcia pełnoletności.
- Dlaczego chodzisz o kulach ? Masz coś z nogami ? – zapytałem bo od poznania kobiety dręczył mnie ten fakt.
- Nie Justinie – odpowiedziała krótko.
- Mam raka. Choroba postępuje a ja wraz z córką nie mamy na tyle pieniędzy aby opłacić kosztowne regularne leczenie – dodała słysząc jej wyznanie czułem jak nogi się pode mną uginają mimo że siedziałem na krześle.
- Przykro mi – wydusiłem z sobie.
Kobieta nic nie mówiąc uśmiechnęła się do mnie poraz setny.
- Może mógłbym pomoc wam. Mam pieniądze których nie mam na co wydawać – wypaliłem nagle. Chciałem pomoc mimo że dopiero dziś poznałem kobietę a jej córki wcale nie znam.
- Nie, nie możemy na to się zgodzić ale dziękuję – odpowiedziała natychmiast. Czułem że Amanda nie jest osobą która szuka współczucia czy też przyjmie jakiekolwiek pieniądze od obcej osoby. Wtedy bez chwili wąchania postanowiłem opowiedzieć jej swoje dzieciństwo licząc że po tym kobieta zmieni zdanie.
Po godzinie czasu nasze spotkanie dobiegało końca. Kobieta słysząc moja historię wzruszyła się i obiecała zastanowić się nad moją propozycją.
- Dobrze Justin. Będę lecieć już do córki a ty jesteś oczekiwany przez nas w sobotę na obiedzie. Poznasz moją córkę i na pewno się dogadacie. – powiedziała na jednym tchu uśmiechając się.
- Dobrze to do zobaczenia w sobotę ale wtedy chce poznać odpowiedz na swoją propozycję – odpowiedziałem również się uśmiechając. Kobieta pokiwała jedynie głową. Po odprowadzeni Amandy pod drzwi szpitala i pożegnaniu się z nią sam udałem się do swojego auta.
Droga powrotną do domu minęła mi bardzo szybko. Byłem zdziwiony że spotkanie z Amanda tak poprawiło mi humor. Naprawdę ja polubiłem mimo że jest ode mnie starsza. Bardzo chciałem jej pomóc aby taka osoba żyła dłużej na świecie. Nie chciałem aby skończyła jak moja adopcyjna matka. Po zaparkowaniu auta na swojej posesji ruszyłem do domu. Ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte a jestem pewien że je zamykałem. Ostrożnie wszedłem do środka a następnie udałem się do salonu. Nie wiem dlaczego tam ale podejrzewałem że gdyby ktoś obrabiał by mój dom zaczął by od salonu.
- Czy ty kurwa jesteś normalny – powiedziałem dość głośno aby osoba znajdująca się w salonie usłyszała moja obecność. To nie był żaden bandyta tylko mój przyjaciel Ryan.
- Co ? Sam musiałem się rozgościć bo oczywiście czekać na ciebie to można uschnąć z pragnienia – odpowiedział śmiejąc sie.
Wolnym krokiem podszedłem bliżej przyjaciela i usiadłem obok niego na sofie. Mój wzrok powetował na stolik na którym leżało pełno paczek chipsów i stały otwarte butelki po wisky.
- Serio ? Musiałeś je wszystkie otwierać nawet te najstarsze debilu – mruknąłem niezadowolony.
- Musiałem. Ty lepiej powiedz gdzie byłeś tyle czasu – odpowiedział spoglądając na mnie wyczekująco.
Westchnęłam cicho i sam sięgnęłam po czysta szklankę a następnie nalałem sobie alkoholu z jednej z otwartych butelek. Wiedziałem że może zaschnąć mi w gardle od opowiadania całej sytuacji z Rose i później o Poznaniu Amandy.
- Serio ? To może weź się za Amandę a Rose sobie odpuści – zażartował Ryan. Jak dla mnie jego słowa nie były ani zabawne a tym bardziej nie na miejscu.
- Jesteś kretynem. – skomentowałem ignorując jego wcześniejsze słowa.
- Dobra stary będę się zbierać bo laski na mnie czekają – zaśmiał się klaskając radośnie jak małe dziecko w dłonie. Ryan proponował mi wyjście do klubu ale odmówiłem mu nie miałem najmniejszej ochoty na imprezę. Po pożegnaniu kolegi postanowiłem iść się wykąpać. Chciałem odprężyć się po dzisiejszych negatywnych emocjach. Udając się do łazienki napełniłem wannę po brzegi po czym sam do niej wszedłem. Gdy tylko wszedłem do środka a moje ciało obiegł przyjemny dreszcz spowodowany stuknięcia się ciała z ciepłą wodą przymknąłem oczy. Niestety po kilku minutach do mojej głowy powróciły wspomnienia z rozmowy z Rose. Nie mogłem zapomnieć o tej dziewczynie i o tej sytuacji. Pocieszał mnie jednak fakt że za dwa dni znowu zobaczę Amandę i będę mógł z nią porozmawiać. Mimo że dzieli nas kilka lat różnicy i mogłaby być moja matka jako jedyna kobieta nie ocenia mnie i potrafi poprawić mi humor. Na sam fakt o wspomnieniu Amandy uśmiech sam cisnął mi się na ustach. Byłem pewny że jej córka strasznie cierpi z powodu jej choroby. Zrobię wszystko aby pomóc tym kobieta. Mój uśmiech znikł gdy usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości na telefon. Niechętnie sięgnąłem po niego ręką i bez namysłu otworzyłem wiadomość.Od Nieznany :
Przepraszam za dzisiejsze słowa. Wcale tak nie myślę. Mam nadzieję że się nie gniewasz. Rose.
Po przeczytaniu treści wiadomości moje usta uformowały się w wielki uśmiech. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem w tej chwili na ziemi. Chciałem wyjść z wanny i pobiec do dziewczyny aby jej powiedzieć że wcale się na nią nie gniewam ale zrezygnowałem gdy zdałem sobie sprawę że jest już 23 godzina i nawet gdyby ona nie spała to ochrona szpitala mnie do niej nie wpuści. Nie odpisałem jej na wiadomość. Wyszedłem z wanny poprzednio się ubierając i udałem się do sypialni. Postanowiłem że wyjaśnię sobie to wszystko z Rose następnego dnia.
Przepraszam za tak długa nieobecności ale wena mnie opuściła :( mam nadzieję że ten rozdział wam się spodoba :) do następnego :**
CZYTASZ
Wypożyczona
FanfictionOna - Dziewiętnastoletnia dziewczyna, która utrzymując siebie i chorą matkę wykonuje najbardziej hańbiący każdą kobietę zawód. Rosalie, bo tak ma na imie jest striptizerką w klubie nocnym. On - Dwudziestopięcioletni mężczyzna mający własną dobrze fu...