Rozdział 5

463 31 4
                                    

Zauważyłam Piotrka i Maćka. Zatkało mnie totalnie i powiedziałam sobie w myślach, że będę ich ignorować, bo przez jednego z tych dwóch siedzę usztywniona na wózku przez następne 2 miesiące. Julka odkluczyła drzwi i pomogła mi się dostać do mieszkania. Zza ściany już były odgłosy rapu. Wypuściłam ciężko powietrze.

- Dlaczego, oni się tu wprowadzili - powiedziałam - Przeklęty los.

- Ey... Przeżyjemy. Nie przejmuj się nim, a jak jesteś na niego wkurzona to go ignoruj - uśmiechnęła się brunetka.

*Tydzień później*

Dziś odbywa się pogrzeb moich rodziców. Jestem na tabletkach uspakajających od samego rana. Jestem senna i ledwo co się trzymam. Julka mnie wspiera, jak tylko umie. Weszłyśmy do kościoła w, którym własnie odbędzie się ceremonia pogrzebowa. Gdy, msza się zaczęła, a ksiądz zaczął opowiadać wybuchłam płaczem. Nie mogłam się pogodzić z tym że ich już nie ma. Przypomniały się wszystkie wspólne wyjazdy i czas, który razem spędzaliśmy. Drzwi do kościoła się uchyliły. Speszona popatrzyłam i zauważyłam Dwunastka chłopaków ubrani cali na czarno. Moja cała rodzina żużlowa specjalnie tu przyszła. Usiadł obok mnie Piotrek. Nie chciałam na niego patrzeć, a on wpatrywał się w moją twarz. Zignorowałam go. Pogrzeb się skończył i wszyscy rozeszli się do domów. Nie chciałam robić stypy, bo nie pozwalały na to fundusze. Ja siedziałam razem z chłopakami, oraz przyjaciółką przy grobie moich rodziców.

- Będziemy na każde twoje zawołanie, jeśli będziesz nas potrzebować. - powiedział Smyk, a reszta pomachała twierdząco głową - My się zbieramy na trening i pamiętaj możesz dzwonić. - popatrzyłam na rozchodzącą się grupę chłopaków. Westchłam .

- Jedziemy do domu - stwierdziłam krótko, a przyjaciółka od razu zaczęła kierować się w stronę mieszkania. Po 20 minutowym spacerze byłyśmy już w mieszkaniu. Pokierowałam się powoli do kuchni w celu zrobienia obiadu. Ugotowałam typowy polski obiad, czyli ziemniaki i do tego mięso. Zaczęłam wołać brunetkę na posiłek, ale zamiast Julki zza drzwi ukazał się sam w sobie Pawlicki.

- Co ode mnie chcesz? - spytałam krótko

- Porozmawiać - gdy to usłyszałam zaczęłam się egoistycznie śmiać .

- Nie mamy o czym zniknij z mojego życia - stwierdziłam

- Chce, żeby między nami nie było spiny, aby był rozejm i zostali znajomymi nic więcej nie oczekuje - ukucnął, żeby być mojego wzrostu. - Wiem, że to przeze mnie siedzisz na wózku i mi jest teraz cholernie głupio . Przesadziłem z alkoholem. Aż za bardzo i teraz konsekwencje są tym, że jesteś usztywniona. - powiedział i było widać, że jest zły na siebie, oraz że mu jest smutno z tego powodu. Po chwili namysłu oświadczyłam:

- Dobra wybaczam Ci Pawlicki, ale nie myśl sobie, że ujdzie to koło twojego nosa, że siedzę właśnie na tym.

----------------------------------------------
Haloo witam !
Jutro rano opublikuje zaległy rozdział z wczoraj ✌🏻Do następnego 😅

Never Give Up | Piotr PawlickiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz