Rozdział 4

536 33 6
                                    

- I tak będziesz mnie prosić na kolanach, abym Cię przeleciał - odpowiedział z uśmieszkiem, a ja go spoliczkowałam.

- Jesteś zbyt cwany Pawlicki. Sodówka Ci odbiła do głowy. Masz zaraz 23 lata, a jesteś singlem ogarnij się trochę i spoważniej, bo zostaniesz starym kawalerem z psem. - powiedziałam bardzo poważnie. Brunet nie odezwał się słowem i usiadł na pobliskim krześle. Tarł swoje zaczerwienione poliko. Chwilę po tym na oddział wleciał brat Piotrka. Podbiegł do szyby i popatrzył na brata.

- Ty, na głowę upadłeś ?! Widzisz, co zrobiłeś?! - krzyczał zdenerwowany Przemek. Popatrzył na mnie, a ja zaczęłam płakać. Rzeka łez zaczęłam płynąć po mojej twarzy, a chłopak mnie przytulił. Piter wstał, a Shamek popatrzył, jak wryty na twarz młodszego brata. - Oho, to widzę jeszcze, że dostałeś. - stwierdził, a Piotrek bruknął coś pod nosem i szedł w kierunku wyjścia.

- Mogłam jej nie zabierać na tą idiotyczną imprezę. - zaczęłam jeszcze bardziej szlochać. - Przeze mnie leży w szpitalu. - nie odezwaliśmy się słowem. Staliśmy przytuleni na środku oddziału. Rodzice przyjaciółki długo nie przyjeżdżają. Sprawdziłam godzinę na zegarku. Mieli być tu 3 godziny temu. Odkleiłam się od bruneta i usiadłam na krześle, które było umiejscowione nieopodal.

- Będę musiał bardzo poważnie porozmawiać z tym pijakiem. - westchnął z bezradności. Wstałam z miejsca i kierowałam się w stronę sali, gdzie leżała blondynka. Podeszłam do łóżka i złapałam ją za rękę i usnęłam.


*Perspektywa głównej bohaterki*

Otwarłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w gipsie i miałam problemy z wyprostowaniem się. Za rękę trzymała mnie śpiąca Julka. Próbowałam sobie coś przypomnieć, ale nie mogłam. Jeśli dobrze się zorientowałam jestem w szpitalu i mam złamany kręgosłup. W tym momencie rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Przy tym obudziła się brunetka. Wzięła telefon i zrobiła na głośnomówiący.

- Dzień dobry, z tej strony pogotowie w Lesznie . Pani Julia przy telefonie? - powiedziała tzw. "Piguła"

- Tak, przy telefonie - odpowiedziałam po chwili

- Mam do Pani przykrą wiadomość, Pani rodzice mieli wypadek i nie żyją. - powiedziała bardzo poważnie. Aż, za poważnie . Julia się rozłączyła i mnie przytuliła, a do mnie nie dochodziło. To był, jakiś chory żart. Leżałam, jak wryta z podświadomością, że to sen. Cholerny sen z, którego zaraz się wybudzę, ale się tak nie stało.

- Julka... - powiedziała moja przyjaciółka bardzo spokojnie - Wprowadź się do mnie. Zaopiekuje się tobą i zajmę się pogrzebem twoich rodziców. - mówiła bardzo zmęczona. Ja zaczęłam szlochać. W ciągu, jakiegoś okresu czasu moje życie zmieniło się o trzysta osiemdziesiąt stopni, bo dokładnie nie wiem ile leżałam w tym pokoju i na oddziale.


*Trzy dni później*

Dzisiaj wypisali mnie z szpitala. Jestem słaba. Bardzo słaba. Nie spałam już trzecią dobę. Nie mogę uwierzyć, że ich już nie ma. Julka ciągnie wózek na, którym siedzę. Przez następne dwa miesiące będę miała się na nim poruszać.

- Zobaczysz zleci Ci to dwa miesiące, nawet nie będziesz wiedziała kiedy - powiedziała przyjaciółka.

- Akurat... - brukłam. Szłyśmy parkiem. Przypomniały mi się wspomnienia z rodzicami. Miałam łzy w oczach. Gdy, dotarłyśmy pod dom moja towarzyszka wprowadziła wózek ze mną do środka. Pobiegła do mojego pokoju i spakowała wszystkie rzeczy i pierdoły. Wiedziała, co do mnie jest wartościowe, a co mniej. Musiałam się wyprowadzić, ponieważ moi rodzice nie spisali na nikogo spadku i dom zostanie objęty murami miasta. Przyjaciółka zeszła z torbą z moimi rzeczami i ostatni raz pożegnałam się z tym miejscem. W miejscu, gdzie się wychowałam. Wyjechałyśmy z mojego rodzinnego domu i kierowałyśmy się w kierunku Julki mieszkania. Brunetka mieszka bardzo blisko Smoczyka i to można dać na plus. Po 15 minut spacerkiem byłyśmy pod mieszkaniem. Weszłyśmy do klatki i kierowałyśmy się do windy. Nacisnęłam przycisk z numerem siedem, bo na tym piętrze znajduję się mieszkanie mojej już współlokatorki. Gdy, winda pojechała na wyznaczone piętro i się otworzyła opuściłyśmy pomieszczenie. Podjechałam pod drzwi zauważyłam, że ktoś obok się wprowadza, bo stoją jeszcze jakieś kartony. Przyjaciółka szukała kluczy, a drzwi naszego nowego sąsiada się otworzyły...


_______________________________________

Hejcia !

Dzisiaj, troszeczkę dłuższy rozdział, bo mnie wena wzięła, a nie chciałam, jakoś w połowie zdania zostawić Was :D Do następnego!

Never Give Up | Piotr PawlickiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz