Po wyjawieniu prawdy, której oboje potrzebowaliśmy, poczuliśmy ogromną ulgę. Zarówno ja, jak i James. Obiecaliśmy sobie, że od tej pory nie będziemy już niczego przed sobą ukrywać i razem stawimy czoła okrutnemu światu. Chcieliśmy zapomnieć o tym co nas spotkało, i żyć jak normalni ludzie. Oczywiście posiadanie metalowej ręki oraz ogromnego bagażu wstrętnych wspomnień nie było normalne, ale przynajmniej próbowaliśmy. Bucky zamieszkał ze mną już na stałe i w ten sposób każdego dnia wspieraliśmy się nawzajem w trudnych chwilach. Teraz, gdy już znaliśmy się bardzo dobrze, było nam o wiele łatwiej. James dał się namówić nawet na spacer, co było ogromnym osiągnięciem. Nie żyliśmy już w tak wielkim strachu. Było nam razem dobrze.
Był wtorkowy wieczór a my postanowiliśmy wybrać się do parku na spacer. Odkąd James dał się namówić na pierwsze wyjście, bardzo często to powtarzaliśmy. Wędrowaliśmy pomiędzy drzewami a ścieżkę oświecały nam jedynie gwiazdy w akompaniamencie księżyca. Rozmawialiśmy o zwykłych rzeczach.
W parku nie było nikogo oprócz nas. Odpowiadało nam to, oboje nie lubiliśmy tłumów. Nie czuliśmy się w nich bezpiecznie.
Nagle na ścieżce na przeciwko nas pojawiła się postać. Był to wysokiej postury, dobrze zbudowany mężczyzna, ubrany na czarno z kapturem zaciągniętym na głowę. Jego wzrok wbity był w ziemię. Obserwowałam go przez cały czas, w odróżnieniu od Jamesa, który głowę skierowaną miał ku niebu. Postać zbliżała się w naszym kierunku.
- Bardzo lubię obserwować gwiazdy - odezwał się nagle Bucky.
Spojrzałam na niego zaskoczona i otworzyłam lekko buzię. Już miałam mu powiedzieć o moich obawach związanych z tajemniczym mężczyzną gdy nagle owa postać wpadła na Jamesa. Brunet zatoczył się lekko do tyłu ale już po chwili stanął w gotowości do walki. Ja także zacisnęłam mocniej pięści. Tajemniczy mężczyzna spojrzał najpierw na mnie a później na Jamesa. Wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę a jego wyraz twarzy wyrażał zaskoczenie.
- Czego od nas chcesz? - warknął cicho James ruszając w stronę mężczyzny, który widząc to uniósł ręce do góry. Po chwili zdjął kaptur ze swojej głowy a naszym oczom ukazały się blond włosy, potargane na wszystkie strony.
- Bucky? - spytał mężczyzna, a James popatrzył na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Wcale mu się nie dziwiłam, ja również kompletnie nie rozumiałam tej sytuacji.
- Bucky, to ja Steve. Pamiętasz mnie? Walczyliśmy ze sobą a potem ty wyciągnąłeś mnie z wody, uratowałeś mi życie - blondyn wypowiadając te słowa uśmiechnął się.
Perspektywa Jamesa
Wiedziałem, że skądś go pamiętam. Na pewno nie był mi obcy ale nie potrafiłem sobie przypomnieć kim był. Ta twarz, ten szczery uśmiech sprawiały, że czułem wewnętrzne ciepło. Czułem jak wewnątrz mnie coś mięknie i miałem ochotę rozpłakać się jak mały chłopczyk, ale najgorsze było to, że nie miałem pojęcia dlaczego. Mężczyzna wyciągnął do mnie rękę i zaczął zbliżać się w moim kierunku. Odsunąłem się gwałtownie do tyłu przez co wpadłem na Emily, która stała za mną. Prawie upadłem na ziemię ale ona przytrzymała mnie mocno swoim metalowym ramieniem. Rzuciłem jej krótkie wystraszone spojrzenie, ponieważ nie wiedziałem co mam w tej sytuacji zrobić. Może i byłem potworem bez uczyć, który zabił mnóstwo niewinnych osób i nawet się przy tym nie zawahał, ale w tamtym momencie poczułem strach i ogromny smutek. Coś kazało mi uciekać jak najdalej, a coś innego kazało mi zostać i porozmawiać z tym mężczyzną.
- Kim jesteś? - długą, krępującą ciszę przerwała wreszcie Emily, która chyba wyczuła mój strach, bo zaczęła lekko gładzić swoim metalowym palcem po moim ramieniu.
CZYTASZ
Cold Heart ♦ Bucky Barnes
FanfictionBucky Barnes wyrządził wiele zła jako Zimowy Żołnierz, którym stworzyła go Hydra. Co jeśli nie jest on jedyną ofiarą złowrogiej organizacji. Co się stanie, gdy Bucky spotka kogoś, kto skrywa taką samą tajemnicę jak on. Połączy ich chęć zemsty na Hyd...