Rozdział 4: Wyprawa

4.4K 287 218
                                    

     Nadszedł wyczekiwany dzień kolejnej wyprawy poza mury. Przed tobą był ciężki dzień. Cieszyłaś się, że już wkrótce zobaczysz co jest poza klatką, w której mieszkałaś przez całe życie. Chciałaś jeszcze nacieszyć się widokiem przyjaciół, miasta, twoich ukochanych miejsc. Wiedziałaś, że z tej wyprawy może nie wrócić wielu żołnierzy, którzy byli dla ciebie jak rodzina. Wiedziałaś także, że być może ostatni raz spoglądasz na wszystko co cię otacza. Byłaś gotowa na śmierć, od początku gdy trafiłaś do tego korpusu, jednak i tak czułaś lęk. 

     Do wyprawy zostało jeszcze kilka godzin. Usiadłaś na trawie. Spojrzałaś na uśmiechniętą twarz Sashy, końską twarz Jeana, beztrosko biegającego wokół bazy Erena, oraz Mikasę, Armina, Hanji, Petrę i innych towarzyszy. Chciałaś ich zapamiętać takimi, jakimi byli teraz. Kątem oka zobaczyłaś Kelley, która właśnie oporządzała swojego wierzchowca. Ostatnio twoja relacja z nią się oziębiła. Bałaś się, że nawet jeśli obie przeżyjecie, Kelley cię opuści. Podeszłaś do niej.

     - Wiesz...- Zaczęłaś niepewnie.- Nie ważne ile między nami się wydarzyło, chcę żebyś wiedziała...- Nagle przerwał ci donośny krzyk kaprala.

    - Wszyscy zbierzcie się na placu!- Krzyknął. Dziewczyna kompletnie cię olała i wykonała polecenie kaprala. 

     Wszyscy stanęli w szeregach. Do wyprawy było jeszcze trochę czasu, ale najwyraźniej Levi chciał o czymś jeszcze wspomnieć. Mianowicie przypomniał znaczenie poszczególnych flar oraz taktykę opracowaną przez Erwina, dodał kilka słów od siebie, po czym pozwolił się rozejść. Zostałaś chwilę na placu, zupełnie zamyślona. Kapral podszedł do ciebie.

     - Rozejść się, mam powtórzyć?- Zapytał chłodno.

    - Tak jest! Zamyśliłam się, przepraszam.- Odpowiedziałaś zdezorientowana. Gdy chciałaś się oddalić, Levi złapał cię za nadgarstek.

     - Skup się do jasnej cholery, twoje rozkojarzenie może doprowadzić do tragedii.- Powiedział ostro, lecz z wyraźną troską w głosie, po czym odszedł w innym kierunku. 

     Nawet się nie zorientowałaś, kiedy zgubiłaś Kelley z oczu. Poszłaś w kierunku stajni, aby dopiąć wszystko na ostatni guzik. 


     Tak oto rozpoczęła się twoja pierwsza wyprawa poza mury. Byłaś w oddziale kaprala Levi'a, wraz z Erenem, Mikasą, Arminem, Christą (lub jak kto woli Historią), Kelley oraz kilkoma innymi zwiadowcami. Początkowo wyprawa przebiegała bardzo spokojnie, twój oddział jeszcze nie spotkał żadnego tytana, a humor dopisywał każdemu... każdemu oprócz twojej siostry. Doskonale wiedziałaś co planuje. W tej chwili liczyłaś na kaprala, mimo że nie zdradził ci swojego planu. Została ci tylko nadzieja, że dotrzyma obietnicy. Z zamyślenia wyrwał cię chłodny ton Levi'a.

     - [Twoje imię], czarna flara, szybko.- Powiedział znudzonym tonem.

     Wykonałaś polecenie. Odmieniec kierował się w wasza stronę. 

     - Biorę go!- Krzyknęłaś. Chciałaś już podchodzić do manewru, ale przeszkodził ci Levi.

     - Ackerman, załatw go.- Skierował do Mikasy, która po chwili powaliła 15-metrowego tytana. Zdziwiłaś się że mężczyzna zabronił ci manewru. Po chwili z prawej i lewej strony otaczała was spora grupa tytanów. Wystrzeliłaś czerwoną flarę. Z powodu braku odpowiedzi od Erwina, Levi poprowadził oddział do lasu. Tutaj przynajmniej manewr był o wiele łatwiejszy, ale widoczność sygnałów była gorsza. Po drodze zabiłaś 2 tytanów. Wszystko szło łatwo, bez większych komplikacji. Po chwili zorientowałaś się, że czegoś tu brakuje. Nie było z wami Kelley.

     - Czyli jednak to zrobiła...- Pomyślałaś. Nie mogłaś tak czekać. Twoja siostra wyruszyła sama w las pełen tytanów. Nie mogła uciec daleko. Postanowiłaś ją odnaleźć. Nikt nie zauważył, kiedy odłączyłaś się od oddziału. Może szukanie jej na własną rękę było idiotycznym pomysłem, lecz to jedyne co mogłaś teraz zrobić. Po drodze cudem uniknęłaś bliskiego spotkania z tytanem. Teraz twoim priorytetem było odnalezienie siostry.

     - Co za idiotka...- Wyszeptałaś pod nosem.

     Nagle przed oczami ujrzałaś tytana, który miażdżył Kelley. Twój koń się spłoszył się na jego widok, a ty upadłaś na ziemię. Mimo utraty wierzchowca, podniosłaś się i przeszłaś do trójwymiarowego manewru. Gdy byłaś już bardzo blisko, tytan złapał twoja linę, po czym obił o drzewo. Resztkami sił podniosłaś się na nogi. Obraz stopniowo zamazywał ci się przed oczami. Nie mogłaś się teraz poddać. Podchodząc drugi raz do manewru, odcięłaś olbrzymowi rękę uwalniając siostrę. Wbiłaś ostrza w kark tytana, po czym dwoma cięciami powaliłaś go na ziemię. Chwiejąc się na własnych nogach, podeszłaś do Kelley. Spojrzałaś na nieprzytomną siostrę, po czym chwyciłaś ją za rękę. Świeża trawa otulała jej ciało, z którego sączyła się brunatna krew. Jej usta lekko otworzyły się, tak jakby miała coś jeszcze powiedzieć, lecz nie usłyszałaś żadnego słowa. Trzymając ją za rękę przypomniały ci się czasy dzieciństwa, kiedy często bawiłyście się zbożu. Kelley wyglądała, jakby ucięła sobie lekką drzemkę. Coś w tobie pękło. 

     - Nie możesz. Nie teraz...- Mówiłaś, próbując zachować spokój. Nie wierzyłaś w to co się dzieje. Coraz mocniej ściskałaś siostrę za rękę. Z ran dziewczyny, kropla za kroplą wylewała się brunatna ciecz. 

    - Nie zostawiaj mnie... Kurwa mać nie rób mi tego!- Krzyczałaś przez łzy. 

     Usłyszałaś kroki tytana. Aktualnie miałaś gdzieś to czy przeżyjesz. Najważniejsza była Kelley. Na twarzy dziewczyny pojawił się lekki uśmiech. Wyglądała, jakby zasnęła, jakby śnił jej się naprawdę przyjemny sen. Poczułaś jak Olbrzymi tytan wyciąga po ciebie łapska. - Zginiemy obie?- Zapytałaś sama siebie. Byłaś na to gotowa, przynajmniej tak myślałaś. Nie mogłaś się ruszyć. Mimo, iż chciałaś się ratować, twoje ciało odmówiło ci posłuszeństwa. Nie puszczając ręki siostry, przymknęłaś oczy. 

     Nagle tytan padł przed tobą. Zdezorientowana otworzyłaś oczy. Nie miałaś odwagi spojrzeć na tytana. W końcu usłyszałaś niski, znajomy głos.

     - [Twoje nazwisko]- Możesz mi łaskawie wytłumaczyć co ty odpierdalasz?- Zapytał Levi. Nie odpowiedziałaś, tak jakbyś nie usłyszała słów przełożonego. Obraz przed twoimi oczami stał się niewyraźny. Patrzyłaś na swoją siostrę, dalej nie puszczając jej ręki. Czułaś się trochę jak w transie, nie mogłaś się ruszyć, wszystko wydawało ci się być w zwolnionym tempie. Poczułaś silne szarpnięcie, które choć na chwilę wyrwało cię z transu.

     - Co jest?- Zapytał patrząc na Kelley.

     - Ona... Złapał ją tytan... - Wyszeptałaś oszołomiona. Kapral sprawdził czy żyje. Niestety była martwa.

     - Cholera... - Syknął.  - Musimy jechać. Zostaliśmy w tyle.

     - Zabierz ją. Ona bardziej tego potrzebuje, ja sobie poradzę. Mój sprzęt jest sprawny.- Powiedziałaś szybko. Levi spojrzał na ciebie.

     - [Twoje nazwisko], jesteś ranna. Nie ma mowy, nie poradzisz sobie sama. Po twoim wierzchowcu nie ma nawet śladu, a jeśli nawet, w tym stanie nawet nie zdołałabyś na niego wsiąść. Jedziesz ze mną. To rozkaz.- Odrzekł surowo.

     - Dam sobie radę, tylko proszę, pomóż jej.- Wyszeptałaś resztką sił. Łudziłaś się że twoja siostra jeszcze żyje. Próbowałaś wstać, lecz zrobiło ci się ciemno przed oczami. Mdlejąc, poczułaś tylko silne ramiona kaprala, który uchronił cię przed upadkiem. 

-------------------------------------------------------------------------------------

Wiiitam w nowym rozdzialiku >---< Jeśli się podobało, zostaw komentarz ;* Przepraszam za wszelkie błędy ^^ Tak mi się jakoś dobrze pisało ;) Noo i Kelley poległa [*] Na zawsze w moim serduszku <3

Levi x reader - ZemstaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz