Nie czułaś gruntu pod nogami, powoli dryfowałaś w nicości w nieokreślonym kierunku. Bezkresna biała przestrzeń. Słyszałaś tylko ciche krzyki, wołania o pomoc, płacz... Spostrzegłaś zbliżającą się do ciebie kobietę, ubraną w śnieżnobiałą suknię. Rzuciła na ciebie swoim ciepłym spojrzeniem. Doskonale wiedziałaś kto to. Te kochające oczy mogły należeć tylko do jednej osoby. Była nią twoja matka. Wyciągnęła do ciebie dłoń. Chwyciłaś za nią, po czym kobieta przyciągnęła cię do siebie. Wtuliłaś się w jej ramiona. Tak bardzo tęskniłaś.
- Już wszystko dobrze.- Wyszeptała ciepłym, głębokim głosem. - Czy jesteś gotowa pójść ze mną?- Zapytała. Ciepło twojej matki przyciągało cię jak magnes. Jednak poczułaś że czegoś jeszcze nie zrobiłaś.
- Muszę wracać...- Wyszeptałaś cicho.
- A więc to jeszcze nie czas.- Pogładziła cię po policzku.- Pamiętaj jednak, świat jest bezlitosny. Obiecaj mi, że następnym razem podążysz wraz ze mną, w stronę najjaśniejszego, najczystszego światła... - Powiedziała z troską w głosie. - A teraz wracaj, niech dopełni się twoje przeznaczenie.- Odrzekła cicho puszczając twoją dłoń i oddalając się w nieznanym kierunku, aż w końcu zupełnie zniknęła ci z oczu.
Poczułaś jak powoli spadasz. Odczułaś silny ból, zapewne spowodowany twoimi obrażeniami, które odniosłaś we wcześniejszej walce. Powoli budziłaś się.
-[Twoje nazwisko]!!!- Usłyszałaś zimny ton głosu kaprala. Otworzyłaś szeroko oczy. Siedziałaś pod drzewem, nad tobą pochylony był Levi.
- Kapralu...- Wyszeptałaś zdezorientowana.- Co z Kelley? Gdzie ona jest?- Zapytałaś, próbując wstać, lecz Levi powstrzymał cię przed tym.
- Siedź do cholery w miejscu.- Powiedział chłodno, zakładając ci opatrunek na rozciętą w wyniku upadku głowę. Po chwili przypomniało ci się co tak właściwie się stało. Zorientowałaś się ze nie ma obok ciebie siostry. Do twoich oczu napłynęły łzy.
- Dlaczego ją tam zostawiłeś?- Zapytałaś głośniej, z wyraźnym żalem w głosie, na co mężczyzna nie odpowiedział. Jedynie spojrzał na ciebie swoim surowym wzrokiem.
- Proszę cię, wróć po nią!- Krzyknęłaś, jednak wciąż bez jakiejkolwiek odpowiedzi. Bezsilność dobijała cię z sekundy na sekundę. Najchętniej sama byś teraz tam wróciła i zabrała Kelley. Tliła się w tobie jeszcze mała iskierka nadziei, że dziewczyna żyje. Jednak iskierkę zgasił chłodny ton kaprala.
- Ona nie żyje. Musisz się z tym pogodzić. W tym oddziale śmierć jest dla nas na porządku dziennym. Już nic nie zrobisz, gdybyśmy nawet tam wrócili... zrozum, to nie wróci jej życia.- Odpowiedział stanowczo. Pomimo jego surowości spostrzegłaś w nim coś niezwykłego. Przez chwile brzmiał nie jak bezduszny dowódca oddziału, lecz jak zwykły człowiek.
- Musimy wracać.- Rzekł po chwili czarnowłosy. Usadził cię w siodle, po czym sam wszedł na konia. Droga do bazy była spokojna, nie spotkaliście żadnych tytanów.
Gdy już dotarliście, wszyscy byli na miejscu. Spotkałaś tam kilka osób, ale nie miałaś ochoty wdawać się w żadną rozmowę. Cieszyłaś się, że zobaczyłaś kilku swoich znajomych, miałaś przynajmniej pewność, że żyją. Poszłaś do przydzielonego ci pokoju żeby odpocząć, inni szacowali straty, kolejni zajmowali się rannymi. Udało się złapać tytana do eksperymentów i badań, którymi kierowała Hanji. Wyjątkowo wiele osób przetrwało pierwszy dzień wyprawy. Gdyby nie to, co stało się tego dnia, pewnie teraz razem z innymi zwiadowcami wymieniałabyś się wrażeniami... Pewnie gdyby nie twoja bezsilność udałoby ci się uratować Kelley... Pewnie gdyby nie korpus zwiadowców... Znienawidziłaś samą siebie i cały otaczający cie świat. Chciałaś choć na chwilę oderwać się od tego wszystkiego, odetchnąć.
CZYTASZ
Levi x reader - Zemsta
RomanceJako dziecko, jesteś świadkiem istnej rzezi, w której, z rąk tytanów, giną twoi rodzice. Te wspomnienia mobilizują cię do wstąpienia do Oddziału zwiadowców. Twoje życie drastycznie się zmienia, kiedy dołączasz do oddziału Levi'a.