Minęło kilka tygodni. Przez ten cały czas, wspólnie z Levi'em trenowaliście nowy oddział. Nie narzekałaś zbytnio na brak zajęć. Oprócz treningów dla nowych kadetów i mnóstwa, ale to mnóstwa papierkowej roboty, miałaś również swoje obowiązki jak trenowanie samej siebie, aby stawać się lepszym żołnierzem, oraz to co najważniejsze w tym całym korpusie- sprzątanie. Ni jak się to miało do zabijania tytanów, ale przynajmniej miałaś czym zająć głowę.
Od kiedy dostałaś pod swoje skrzydła oddział, wiele w twoim życiu się zmieniło, i choć nie byłaś zostawiona sama sobie, a w szkoleniu tego oddziału pomagał ci Levi, nadal czułaś na sobie ogromną odpowiedzialność. Przynajmniej miałaś satysfakcję z tego, że byłaś ' tą dobrą', podczas kiedy Levi z powodu surowego traktowania wszystkich dookoła, był uważany za brutalnego i bezdusznego potwora. Z jednej strony było ci go żal. Ty wiedziałaś jaki jest naprawdę, i bardzo chciałaś, żeby kadeci także dostrzegli jego dobrą stronę, ale on pozostawał oziębły i surowy. Każdemu mogłoby się wydawać, że po prostu taki jest. Bezuczuciowa maszyna, zaprogramowana do zabijania tytanów. Ale ty widziałaś jak bardzo mu zależało. Przez te kilka tygodni sama przekonałaś się, jak bardzo troszczy się o swoich podopiecznych. Levi traktował swoją pracę bardzo profesjonalnie, wymagał tego także od wszystkich, którzy byli pod jego skrzydłami. Podziwiałaś go, jednak nie koniecznie podobały ci się jego metody. Ty z kolei chciałaś zdobyć zaufanie swoich podopiecznych. Nie zważałaś na zmęczenie, zawsze starałaś się być dla nich wtedy, kiedy cię potrzebowali. To dlatego szybko zyskałaś ich sympatię. Cieszyłaś z ich sukcesów, pocieszałaś i wspierałaś, gdy odnosili porażki. Nie wiedziałaś czy robisz dobrze, ale robiłaś to, co dyktowało ci serce. Pomimo sytuacji, w której się wszyscy znaleźli, ty chciałaś dać tym ludziom odrobinę ciepła, którego tak każdy potrzebował. To czyniło z ciebie i Levi'a idealny duet, uzupełnialiście się w każdej dziedzinie.
Obudziłaś się z samego rana. Ilość obowiązków nie pozwalała ci pospać dłużej niż do godziny 5 rano. Po ogarnięciu się, zbiegłaś na stołówkę, zjadłaś szybkie śniadanie i poleciałaś na plac treningowy. Zrobiłaś kilka okrążeń dookoła placu jako rozgrzewkę, zanim wszyscy kadeci zebrali się na miejscu. Chwilę później dołączył do nich Levi. Stanęliście na przeciw szeregu kadetów.
- Dzisiejszy trening zaczynamy od 30 okrążeń, potem dobierzcie się w pary do walki wręcz.- Uśmiechnęłaś się do grupy kadetów, tak jakby miało im to chociaż trochę umilić im poranek spędzony na ćwiczeniach.
Obserwowaliście w ciszy grupę nastolatków wykonujących wasze rozkazy. Levi co jakiś czas popędzał osoby które się ociągały, grożąc obowiązkiem sprzątania całego zamku przez następny tydzień. Była to dość pożyteczna kara, przynajmniej zamek był czysty, a oddział specjalny miał o jeden obowiązek mniej. Kiedy kadeci skończyli swoje okrążenia, zgodnie z twoim rozkazem dobrali się w pary i zaczęli walkę wręcz. Widziałaś wielki postęp w ich postawach i technice, jednak nie była to twoja zasługa. Wszystkiego nauczył ich Levi, który sam był w tym niesamowity.
- Stają się coraz lepsi. Jeszcze dwa tygodnie temu rzucali w siebie piaskiem i ciągnęli za włosy, a teraz naprawdę trzymają poziom.- Przełamałaś ciszę pomiędzy tobą a Levi'em.
- Nie jest najgorzej, ale gdyby bardziej się starali, byli by już na o wiele wyższym poziomie.- Odrzekł chłodno kapral.
- Mimo tego, sama bym ich tego nie nauczyła.
- Oczywiście że nie. Jeśli tylko ty byś ich trenowała, pewnie dalej tarzaliby się w błocie zamiast faktycznie coś trenować.- Odrzekł z zabójczą powagą w głosie, co momentalnie wbiło twoje poczucie wartości w ziemię. Jednak po chwili jego kąciki ust lekko uniosły się ku górze, co lekko cię pocieszyło.
CZYTASZ
Levi x reader - Zemsta
RomanceJako dziecko, jesteś świadkiem istnej rzezi, w której, z rąk tytanów, giną twoi rodzice. Te wspomnienia mobilizują cię do wstąpienia do Oddziału zwiadowców. Twoje życie drastycznie się zmienia, kiedy dołączasz do oddziału Levi'a.