Obudziły cię promienie słońca oraz intensywny zapach kawy. Otworzyłaś swoje zaspane oczy, i pierwsze co przykuło twoją uwagę był fakt że nie znajdowałaś się w swoim łóżku, lecz na kanapie w biurze kaprala. Najwyraźniej poprzedniego dnia byłaś tak zmęczona, że zasnęłaś przy pracy. Rozejrzałaś się dookoła. Ujrzałaś Levi'a wypełniającego jakieś dokumenty. Gdy zorientował się, że już nie śpisz, podniósł swój wzrok z nad papierów i spojrzał na ciebie.
- Obudziłaś się. Wyglądałaś wczoraj na zmęczoną i zaraz potem padłaś. Nie chciałem cię już budzić.- Wytłumaczył.
- Uhmm... Dziękuję.- Powiedziałaś lekko zdezorientowana.
- Masz godzinę do treningu. Idź się ogarnąć i coś zjeść.- Wrócił wzrokiem do papierów. Zrobiłaś tak jak powiedział.
Wchodząc na stołówkę usłyszałaś głośny krzyk.
- [Twoje imię]! Tak bardzo przepraszam cię za wczoraj!- Zanim zdążyłaś się odsunąć, Hanji skoczyła na ciebie i oplotła cię swoimi ramionami niczym ośmiornica oplata mackami swoją ofiarę.
- Dobrze, wybaczam, daj mi oddychać!
- Tak w ogóle, chciałam wczoraj do ciebie przyjść i przeprosić cię za to co... wiesz... No i miałam nawet coś na przeprosiny, ale nie zastałam cię w pokoju. Gdzie byłaś?
- Wiesz... Miałam mnóstwo roboty...
- No nie gadaj że spędziłaś całą noc z tym okrutnym sadystą!
- Oj nie było tak...- Chciałaś wyjaśnić, lecz kobieta ci przerwała.
- No nie gadaj że coś do siebie czujecie?! Tak myślałam, karzełek się zakochał!- Hanji krzyknęła głosem pełnym ekscytacji.
- Nawet tak nie mów!- Skarciłaś kobietę wzrokiem.- Wspomniałaś o czymś na przeprosiny.- Uśmiechnęłaś się.- Co miałaś na myśli?
- No... Wiszę ci flaszkę...
- Przyjmuje! Dzisiaj wieczorem?
- Puchowe skarpetki?
- Zero tytanów?
- Uhmmm... Okay...- Zasmuciła się kobieta, a ty cicho zaśmiałaś. Lubiłaś spędzać z nią czas, nawet jeśli dużo gadała i czasami była irytująca... Bardzo irytująca.
Po skończonym śniadaniu udałaś się na trening. Rozpierała cię pozytywna energia. Sama nie wiedziałaś, skąd u ciebie taki dobry humor, ale najwyraźniej udzielał się on nie tylko tobie.
- [Twoje imię] Co ty taka w skowronkach? Może się pościgamy? Jestem pewien, że ten uśmiech zejdzie z twojej twarzy kiedy już ze mną przegrasz!- Zawołał zaczepliwie Jean.
- Nie bądź tego taki pewien koniku!- Krzyknęłaś, po czym zwiększyłaś prędkość. Zasady były proste. Kto "zabije" najwięcej makiet tytanów do końca treningu, wygrywa.
Szło ci bardzo dobrze. Kiedy miałaś przecinać następną atrapę, usłyszałaś sygnał informujący o zakończeniu treningu. Postanowiłaś jednak nie dawać koniomordemu tej satysfakcji. Chciałaś mieć pewność że pobijesz go w tych wyścigach, więc w ostatniej chwili wyciągnęłaś ostrza z zamiarem rozcięcia kolejnego "karku tytana". Jednak coś cię w tym wyprzedziło. Przed oczami mignął ci jedynie blask ostrzy i niewyraźne rysy twarzy. Zdezorientowana, odruchowo odbiłaś w bok żeby nie zderzyć się z tajemniczą sylwetką. Niefortunnie spadłaś na ziemię, pomimo iż nie zrobiłaś niczego źle. Na szczęście wysokość z jakiej spadłaś nie była wielka, jedynie lekko się potłukłaś. Spojrzałaś w górę by zobaczyć z kim się prawie zderzyłaś, lecz postać zniknęła w gąszczu drzew. Popatrzyłaś na swój sprzęt. Sprawdzałaś go dokładnie, gaz był pełny, więc nie powinnaś tak nagle spaść. Jednak twoją uwagę przyciągnęły linki. Ku twojemu zdziwieniu były przerwane, ale nie przecięte. Wyglądały raczej jakby się przetarły. Zdawało ci się to podejrzane, ponieważ jeszcze niedawno sprawdzałaś stan techniczny twojego sprzętu i nic takiego nie zauważyłaś. Jeśli jednak ta tajemnicza postać miałaby podciąć twoje linki, wyglądało by to zupełnie inaczej. Postanowiłaś się przyjrzeć temu bliżej, kiedy wrócisz już do kwatery. Lekko obolała ruszyłaś w stronę placu treningowego. Wszyscy już tam czekali.
CZYTASZ
Levi x reader - Zemsta
RomanceJako dziecko, jesteś świadkiem istnej rzezi, w której, z rąk tytanów, giną twoi rodzice. Te wspomnienia mobilizują cię do wstąpienia do Oddziału zwiadowców. Twoje życie drastycznie się zmienia, kiedy dołączasz do oddziału Levi'a.