- Nie powiem wam nic!- Krzyknęłaś kolejny raz. Obraz przed twoimi oczami był zamglony. Oprawcy byli bezlitośni. Zastanawiałaś się, czemu aż tak bardzo zależy im na informacjach o oddziale zwiadowców. To nie byli zwykli fanatycy, najwyraźniej coś knuli. Nie mieli zamiaru cię zabić, przynajmniej dopóki nie wyciągną z ciebie informacji. Krztusiłaś się własną krwią. Ból paraliżował twoje ciało.
- Jeszcze zobaczysz suko, wszystko nam wyśpiewasz.- Rzucił mężczyzna i przystąpił do kolejnej serii ataków.
Czas dłużył się w nieskończoność. Kolejne ciosy bolały jeszcze bardziej. Milczałaś. Nie mogłaś zdradzić swojego oddziału. Kiedy już opadałaś z sił, twoi oprawcy dawali ci chwile spokoju, a potem wszystko zaczynało się od początku. Czekałaś na śmierć jak na wybawienie.
Nastała późna noc. Na strychu byłaś teraz sama, i tak nie mogłaś już uciekać z powodu licznych złamań i obrażeń. Obydwaj mężczyźni doskonale wiedzieli że nie uciekniesz, więc nie pilnowali cię. Jednak oprócz wielkiego bólu, który przeszywał twoje ciało, poczułaś nagle coś, czego nie mogłaś opisać. To była silna chęć przetrwania, tak jakby coś kazało ci wstać i walczyć. Z jednej strony, drobna, wycieńczona kobieta, która ledwo trzymała się na nogach przeciwko dwóm silnym mężczyznom. To nie mogło się udać. Z drugiej strony, ta kobieta jest silnym żołnierzem, który powala tytanów na ziemię. Nie mogłaś się poddać.
Powoli wstałaś. Opracowałaś w głowie plan wydostania się z tego piekła. Znałaś ten dom jak własną kieszeń. Jeśli tylko uda ci się przejść niezauważona, będziesz miała szanse uciec. Nie mogłaś już dłużej czekać na pewną śmierć. - Albo mi się uda, albo zginę próbując.- Powiedziałaś w myślach.
Zaczęłaś powoli schodzić ze strychu, uważając na każdy krok. Było zupełnie ciemno, ale to nawet ułatwiało sprawę. Udało się. Teraz pozostało przejść obok pokoju, w którym byli napastnicy. Nie wiedziałaś czy śpią, ale na to wyglądało. Ostrożnie, lecz jak najszybciej ruszyłaś w kierunku drzwi wyjściowych. Delikatnie je otworzyłaś. Usłyszałaś, że jeden mężczyzna się budzi. - Teraz, albo nigdy.- Pomyślałaś i szybko wybiegłaś, zostawiając za sobą otwarte drzwi.
Biegłaś przed siebie, co chwilę się przewracając z osłabienia. Po kolejnej próbie przywołania klaczy, odpuściłaś sobie. Ból stawał się coraz gorszy. Spadł deszcz, który obmywał twoje rany i mieszał się ze łzami. Nie mogłaś poddać się teraz, kiedy już prawie udało ci się uciec. Nagle usłyszałaś za sobą znajomy głos napastnika.
- Myślałaś że uciekniesz szmato?- Zapytał ze śmiechem, szarpiąc przy tym twoje włosy.
- To koniec? Nie, nie teraz. Muszę ostrzec oddział.- Powiedziałaś w myślach. Nagle poczułaś napływ dziwnej siły, tej samej, która pozwoliła ci wstać na nogi i podjąć próbę ucieczki. Zanim się zorientowałaś, powaliłaś napastnika na ziemię. Sama nie wierzyłaś w to, co właśnie się stało. Usłyszałaś dźwięk kopyt.
- Dobra z ciebie klacz.- Powiedziałaś, prawie płacząc ze szczęścia. Pogłaskałaś konia po grzywie i resztką sił na niego wsiadłaś. Klacz popędziła jak najszybciej w stronę siedziby zwiadowców, tak jakby wiedziała co ma robić. Ledwo trzymałaś się w siodle. Droga była ciężka i długa. Błądziłaś w ciemnościach. Deszcz utrudniał widoczność. Co chwilę wydawało ci się, ze już nie dasz rady. Droga dłużyła się w nieskończoność, a ty opadałaś powoli z sił. Ból nie odpuszczał nawet na moment.
Gdy dojechałaś na miejsce, osunęłaś się z konia i resztką sił poszłaś w kierunku siedziby. Musiałaś jak najszybciej powiadomić Erwina o tym co się stało, oraz o dziwnych planach mężczyzn. Jednak twoje nogi odmawiały ci posłuszeństwa. Zrobiłaś się śpiąca. Walcząc z samą sobą opadłaś na twardy grunt. Deszcz nie przestawał padać. Nie chciałaś się poddać. Nagle poczułaś przyjemne ciepło, znajome ciepło. Usłyszałaś zimny głos.
- [Twoje nazwisko] Co jest?- Zapytał znajomy głos. Należał on do kaprala. Mężczyzna przykucnął obok ciebie, widząc w jakim jesteś stanie. - Cholera...- Syknął.
- Ostrzeż Erwina...- Wyszeptałaś resztkami sił.- Powiedz mu że...
- Zamknij się.- Przerwał.- Sama mu to powiesz.- Mężczyzna okrył cię swoim płaszczem.
Nim się zorientowałaś, znalazłaś się w silnych ramionach Levi'a. Czułaś się teraz bezpiecznie. Tylko jemu ufałaś. Obraz przed twoimi oczami stawał się coraz bardziej niewyraźny, coraz bardziej ciemny. Traciłaś kontakt z rzeczywistością.
Czarna, nieokreślona przestrzeń. Absolutna, przytłaczająca cisza. Dziwne uczucie utraty czegoś. Dusza wyprana z wszelkich emocji. Nie wiedziałaś co się stało, nie czułaś już bólu, lęku, nienawiści, żalu. Chłód przeszywał twoją duszę. Nie myślałaś. Nie zastanawiało cię to, jak tu trafiłaś, ani to, jak stąd wyjść. Czułaś obojętność.
Nagle zobaczyłaś białe przyjemne światło. Poczułaś, ze musisz lecieć w jego kierunku, lecz coś sprawiło że spadałaś w dół. Światło oddalało się. Tak bardzo walczyłaś o to, by dotrzeć do źródła światła, jednak nieznajoma siła ściągała cię w czarną otchłań. Powoli wracały wszystkie emocje. Przypomniałaś sobie co się stało, poczułaś, że musisz wracać. Zaczęłaś słyszeć wszelkie dźwięki. Poczułaś rwący ból przyszywający twoje ciało. Kręciło ci się w głowie. Zaczęłaś spadać coraz szybciej i ze strachu przed upadkiem zamknęłaś oczy.
Kiedy stwierdziłaś, że możesz już je otworzyć, czerń zniknęła. Wszystko co widziałaś, to ciemny pokój oświetlony światłem świecy. Nie mogłaś się ruszyć, ból sparaliżował twoje ciało. Na tyle ile mogłaś, rozejrzałaś się po pomieszczeniu. Był to niewielki, czysty pokój. Znajdowałaś się na kanapie obok małego stolika. Pod oknem było biurko, a na nim dokumenty ułożone w równy stos. Na twoje oko była trzecia w nocy. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się. Pojawił się w nich Levi niosący herbatę. Zauważył, ze się obudziłaś i podszedł do ciebie.
- [Twoje nazwisko] co to ma wszystko znaczyć?- Zapytał surowym tonem, w którym słychać było odrobinę troski. Nie odpowiedziałaś. W twoich oczach pojawiły się łzy. Nie były to łzy smutku czy szczęścia. Wszystkie emocje się w tobie zebrały i właśnie teraz postanowiły się ujawnić. Znowu byłaś słaba. Levi patrząc na ciebie był lekko zdezorientowany, ale szybko zrozumiał twój stan i nie pytał o więcej. Byłaś mu za to wdzięczna. Podał ci kubek z herbatą i pomógł się napić.
- Tak właściwie, to skąd kapral wiedział?- Zapytałaś. Jak zwykle był w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie.
- Coś nie pasuje?- Zapytał chłodno. Lekko się uśmiechnęłaś.
Siedziałaś tak jeszcze chwilę, próbując dojść do siebie. Pomimo bólu, czułaś ogromną ulgę i poczucie bezpieczeństwa. Po chwili usnęłaś.
---------------------------------------------------------------------------------
Wiiitam ♥ ♥ ♥ Nowy rozdzialik dodałam dość szybko (tak, pisałam go głównie na lekcjach ♥ ♥ ♥ ). Mam nadzieję że się spodobał ♥ Zapraszam do komentowania (to motywuje uwuwuwuuwuw baaardzo ♥). Przepraszam za błędy!!!! >---< No i oficjalnie mogę spać spokojnie ♥ ♥ ♥ Do następnego ♥
CZYTASZ
Levi x reader - Zemsta
RomanceJako dziecko, jesteś świadkiem istnej rzezi, w której, z rąk tytanów, giną twoi rodzice. Te wspomnienia mobilizują cię do wstąpienia do Oddziału zwiadowców. Twoje życie drastycznie się zmienia, kiedy dołączasz do oddziału Levi'a.