Rozdział 12: Mur Maria

2.7K 195 98
                                    


     Po całonocnym dyżurze opadłaś na swoje łóżko. Nawet już się nie przebierałaś z munduru, bo zostało ci tylko kilka godzin do treningu. Ten dzieciak Eren był dla ciebie takim wampirem energetycznym. Mimo że twój stosunek do niego trochę złagodniał po ostatniej nocy, to i tak nie przestawał cię irytować. Sama nie wiedziałaś do końca czy to dwie nieprzespane noce z rzędu czy wpływ bruneta tak mocno wpłynął na twoje zmęczenie, ale marzyłaś teraz tylko o śnie. Gdy na dosłownie chwilę przymknęłaś oczy usłyszałaś głośny krzyk na korytarzu.

     -Żołnierze! Zbiórka na placu treningowym! Natychmiast

     - Walić to.- Pomyślałaś nakrywając głowę poduszką. Już prawie zdążyłaś odpłynąć, gdy nagle wybudziło cię walenie w drzwi, które po chwili otworzyły się z impetem.

     -Oi, [twoje nazwisko] nie słyszałaś że jest apel?- Powiedział znajomy niski głos, w którym wyczułaś nutkę sarkazmu.

     Wstałaś i niechętnie zasalutowałaś. Nie miałaś innego wyjścia jak wygramolić się z ciepłego i spokojnego azylu jakim był twój pokój. Mijając kaprala w drzwiach szepnęłaś sama do siebie - Pierdole ten wasz apel.

     Każdy był już na miejscu, gdzie czekał Erwin Smith. Po chwili dołączyli do niego Hanji i Levi.

     - Żołnierze! Dostaliśmy sygnał że mur Rose został zaatakowany przez tytanów. Liczymy na pełną mobilizację i zaangażowanie z waszej strony. Ruszamy za 10 minut, w tym czasie przygotujcie sprzęt i konie.

     Rozległy się ciche szepty. Już myślałaś że przynajmniej troszeczkę się prześpisz, a tu taka cudowna niespodzianka na sam początek dnia. Poszłaś do swojego pokoju przebrać się w świeży mundur i przyszykować sprzęt. Zaszłaś jeszcze do stajni oporządzić konia i spędzić ostatnie minuty czasu na próbie zrelaksowania się. Ta wyprawa stresowała cię bardziej niż niejedna ekspedycja. Nie czułaś się po prostu gotowa na starcie z tytanami. Nie dzisiaj. Wiedziałaś już że to definitywnie nie twój dzień, mimo że na dobrą sprawę jeszcze się nie zaczął.

     Wyjechaliście o planowanej godzinie. Nie wszystkie oddziały jechały z wami. Większość żołnierzy zostało w zamku, niektórzy robili za wsparcie. Zazdrościłaś tym którzy spali teraz w najlepsze i z powodu tej wyprawy mieli dzień wolny od treningów. Twój organizm wyraźne domagał się snu, a na poranną kawę nie było nawet czasu. Walczyłaś ze snem, lecz to było zbyt trudne.

     - [Twoje imię] Pobudka bo zaraz spadniesz z konia!- Usłyszałaś roześmiany głos Sashy. Zanim zdążyłaś odpowiedzieć usłyszałaś irytujący głos Erena.

     - Jak dotrzemy na miejsce i przyjdzie jej spotkać się bliżej z tytanem to momentalnie się rozbudzi.- Zaśmiał się chłopak.

     Lecz tobie nie było do śmiechu. Na samo słowo ,,tytan" skręcało cię od środka. Bałaś się? Przecież widziałaś już niejednego tytana. Normalnie nie budziły w tobie aż takiego lęku, więc czego tak właściwie się bałaś?
Najwyraźniej twoi towarzysze zauważyli że nie masz humoru na żarty, więc przez resztę drogi każdy siedział cicho, za co byłaś im bardzo wdzięczna.

     Dojechaliście na miejsce. Waszym oczom ukazała się scena niczym z horroru. Miasto całkowicie zdemolowane przez tytanów, wszędzie krew, ciała. W tym wszystkim było też kilku kadetów i żołnierzy stacjonarki próbujących zapanować nad sytuacją. Niestety bezskutecznie.

    Rozdzieliliście się na grupy, a tak właściwie na oddziały do jakich należeliście. Twoim głównym zadaniem było tylko słuchać rozkazów i likwidować tytanów. Co mogło pójść nie tak? Próbowałaś za wszelką cenę się uspokoić.

*Timeskip*

     Nie wiedziałaś ile dokładnie czasu minęło od waszego przybycia na miejsce, ale za to wiedziałaś jak ogromne były straty. Dzieciak-tytan zawiódł po całości. Nie mogliście pozwolić żeby mur Rose upadł, chodź nie mieliście też pomysłu jak zmusić Erena do współpracy.

     Stanęłaś na dachu budynku próbując rozpoznać sytuacje. Zabiłaś kilku tytanów, ale wciąż nie mogłaś się uspokoić. Nagle nie wiadomo skąd za twoimi plecami pojawił się 10-metrowiec. Próbowałaś zaatakować, ale jedyne co ci się udało to stracić równowagę. Już prawie spadłaś na ziemię, lecz w ostatnim momencie udało ci się użyć twojego sprzętu, co minimalnie zamortyzowało upadek. Zaatakowałaś drugi raz. Wzbiłaś się w powietrze, i gdy już prawie go miałaś, zorientowałaś się że kończy ci się gaz.

     -Cholera.- Warknęłaś. W tym samym czasie coś odepchnęło cię na bok i zabiło tytana za tobą. Obolała wstałaś na nogi, by zobaczyć co się tak właściwie stało. Przed twoimi oczami stanął kapral Levi. Poczułaś się trochę jak bezradne dziecko, które jest tylko obciążeniem. Kapral podszedł bliżej.

     -Naprawdę myślałaś że na resztkach gazu uda ci się zabić tego tytana?- Spojrzał na ciebie swoim zimnym wzrokiem.

     - Ja...- Mruknęłaś pod nosem.

     - Z resztą nie ważne.- Przerwał.- Wrócimy do tej rozmowy później. Chodź za mną. - Zaczął prowadzić w kierunku jednej z opuszczonych kamienic.

     Weszliście do środka. Byli tam już wszyscy z oddziału specjalnego i członkowie oddziału zaopatrzeniowego. Mieliście szanse na uzupełnienie gazu, opatrzenie obrażeń i chwilowy odpoczynek. Po chwili Levi wyszedł na środek aby zabrać głos.

     - Sytuacja jest wręcz chujowa, czego sami mogliście doświadczyć. Dostałem rozkaz od Erwina żeby być cierpliwym i czekać aż Eren nabierze sił i zacznie z nami współpracować, więc nie pozostało nam nic innego jak starać się w miarę możliwości go ochraniać. Naszym zadaniem jest odwrócić od niego uwagę innych tytanów. Uważajcie na gaz i ostrza bo zapasy powoli się kończą. Zrozumiano? Jeśli tak, możecie się rozejść. Zaraz wyruszamy. 

     Poszłaś jeszcze upewnić się, że znów nie zabraknie ci gazu. Zaopatrzyłaś się też w dodatkowe ostrza, tak na wszelki wypadek.

      -Oi [Twoje nazwisko]!- Usłyszałaś głos Levi'a. Odwróciłaś się w jego stronę.

     - Kapralu? O co chodzi?- Zapytałaś niepewnie.

     - Dzisiaj wyjątkowo słabo idzie ci walka. Nie potraktuj tego jak rozkaz, ale wolałbym żebyś została z oddziałem zaopatrzeniowym.- Zaproponował czarnowłosy.

     W jego głosie było więcej troski niż złości czy irytacji. W pierwszej chwili poczułaś się trochę urażona, ale w sumie miał racje. Zadziwiające było to, że zimny kapral troszczył się o kogoś takiego jak ty. Jednak postanowiłaś pozostać ze swoim oddziałem. Wiedziałaś że skoro jesteś żołnierzem, nie ważne co by się nie stało, musisz pozostać na polu walki. Nie mogłaś uciekać, szukając najwygodniejszych rozwiązań. Musiałaś stanąć twarzą w twarz ze swoimi słabościami.

     - Dziękuję za troskę ale wolę być z moim oddziałem. To nic wielkiego, jestem po prostu trochę zmęczona, ale dam radę walczyć.- Odpowiedziałaś.

     - Rozumiem. Ale bądź ostrożna. Nie będę ratował ci dupy przed każdym tytanem.- Rzucił chłodno mężczyzna, po czym zarządził koniec przygotowań.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Boo! Witam was moje małe kochane pingwinki ♥ Kolejny rozdział przepisany, tym razem nie musiałam robić jakiejś drastycznej korekty ♥ Dziękuję że jesteście moje słodziaki! ♥ Do następnego!

Levi x reader - ZemstaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz