〰ADRIEN〰
Końcem września nastąpiło coś, czego poniekąd brakowało mnie i mojej narzeczonej.
Atak Akumy nastąpił zaraz po śniadaniu. Jak miło. No nic, obowiązki superbohatera wzywają.
- Brakowało mi tego trochę. - przyznałem, gdy stanąłem przemieniony na naszym tarasie.
- Mnie również. - przyznała stojąca przy mnie Biedronka.
- Gotowa skopać tyłek kolejnej Akumie, kochanie? - zapytałem i przyciągnąłem ją do siebie.
- Jak zawsze. - pocałowała mnie krótko w usta. - Ruszajmy. - zarzuciła swoje jo-jo gdzieś w dal, a po chwili zniknęła mi z pola widzenia.
Już miałem iść w jej ślady, ale przypomniałem sobie o czymś bardzo istotnym. Cofnąłem się do garderoby i spod stosiku ładnie poskładanych koszulek wyjąłem małe pudełeczko, które następnie schowałem do kieszeni mojego kostiumu.
Wróciłem na taras i stamtąd ruszyłem na pole bitwy.
Paryż przypominał prawdziwą dżunglę. Wszystko porastały liany i różne egzotyczne gatunki roślin. Razem z Moją Panią schowaliśmy się między metalowymi belkami wieży Eiffla i bacznie obserwowaliśmy wszystko to, co tu się działo.
Pod metalową konstrukcją grasował jakiś mężczyzna ubrany w ciemnozielony, obcisły kostium ozdobiony motywem liści. Jego bronią były widły, którymi, jak zdążyłem zaobserwować, zamienia ludzi w drzewa. Nasz antagonista chodził między podporami żelaznej dumy Paryża i krzyczał na całe gardło, że chce nas dorwać i odebrać nam nasze Miracula. Czyli nic nowego. Akuma pewnie ukryła się w tych widłach.
- Jaki mamy plan? - zapytałem szeptem.
- Improwizacja. - odpowiedziała i skoczyła w dół. Ja również to zrobiłem. - Ładnie to tak zamieniać ludzi w rośliny? - zapytała, wojowniczo kręcąc swoją bronią.
- Dałoby radę wyczarować trochę kocimiętki dla mnie? - zażartowałem.
- Skup się. - skarciła mnie ukochana.
- Proszę, proszę. - złoczyńca zwrócił na nas uwagę. - Biedronka i Czarny Kot raczyli się zjawić, by ocalić tych wszystkich nieudaczników. - Najpierw oddajcie mi swoje Miracula! - zażądał.
- Już to gdzieś słyszałem. - powiedziałem, wydłużając swój kicikij.
- Na nich! - krzyknął i wycelował w nas widłami.
Z początku nie wiedziałem, o co chodzi. Czekałem na rozwój wydarzeń. Dopiero po chwili spostrzegłem, że drzewa, które kiedyś były ludźmi, zaczynają się niespokojnie poruszać. Miałem wrażenie, że one ożyły. Chyba to była prawda, bo tkwiące w glebie korzenie, zaczęły z niej wychodzić, a kiedy całkowicie wydostały się na zewnątrz, drzewa użyły ich jak ośmiornice macek i zaczęły się na nich poruszać w naszą stronę, o dziwo, robiąc to nawet szybko i sprawnie. Zauważyłem też, że one potrafią się wspinać. No to mamy przechlapane.
- Chyba musimy wiać. - spojrzałem na moją Księżniczkę.
- Masz rację. - powoli zaczęła się wycofywać.
Wspięliśmy się na kilkanaście metrów w górę po belkach wieży Eiffla i patrzyliśmy, co się dzieje na dole. Ażurowa konstrukcja budowli zdawała się utrudniać im wspinaczkę na górę, dzięki czemu mieliśmy więcej czasu na wymyślenie jakiegoś konkretnego planu.
- Musimy się pospieszyć. - podszedłem do niej. Była tak skupiona, że chyba nawet nie zauważyła mojej obecności tuż za sobą. - Kropeczko?
- Ty odwracasz uwagę roślinek, a ja ruszam na opętanego. - rzuciła krótko i chciała już skoczyć w dół, jednak zatrzymałem ją, kładąc dłoń na ramieniu.
- Uważaj na siebie. - powiedziałem poważnie.
- Ty też. - pocałowała mnie przelotnie w usta.
Skoczyłem w dół, tym samym ściągając na siebie uwagę ludzi przemienionych w drzewa. Musiałem ich jakoś zwabić na stały grunt, bo jeśli Marinette oczyściłaby Akumę, to ci biedacy by stamtąd pospadali.
〰MARINETTE〰
- Niezwykła Biedronka! - krzyknęłam, wyrzucając przedmiot ze Szczęśliwego Trafu.
Smugi czerwonych rojów biedronek zaczęły otaczać całą stolicę, żeby przywrócić wszystko do porządku. Wyglądało to niesamowicie i tak magicznie. Ten widok nigdy mi się nie znudzi. Drzewa i nasz opętany znów zostali przemienieni w zwykłych ludzi, a my mogliśmy wracać do domu, jednak mój Kocur miał chyba nieco odmienne plany od moich.
- Biedronsiu? - chwycił moją dłoń w swoje. - Wiem, że pytałem się już ciebie o to jako zwykły chłopak, ale chcę się jeszcze zapytać cię o to jako Czarny Kot. - Adrien wyjął z kieszeni swojego stroju małe, czerwone pudełeczko i otwierając, je uklęknął przede mną. - Wyjdziesz za mnie? - czy on jest normalny?
- Jesteś głupi. - stwierdziłam. - Nie rób widowiska. - gdzieś w otaczających nas tłumie gapiów zauważyłam nagrywającą nas Alyę.
- Odpowiedz. - zażądał.
- A jeśli odmówię? - czy on musi zawsze coś odwalić?
- Wtedy złamiesz mi serce. - położył wolną dłoń w miejscu, gdzie powinien znajdować się wspomniany organ.
- Co ja z tobą mam? - zadałam retoryczne pytanie. - Zostanę twoją żoną, Kocie.
〰ADRIEN〰
Z dotknięciem naszych stóp o deski tarasu, nasze przemiany dobiegły końca. Tikki i Plagg bez słowa polecieli do jednej z kuchennych szafek, gdzie zawsze trzymamy ich przekąski, by zregenerować swoje siły.
My natomiast chcieliśmy jakoś uczcić udaną akcję, dlatego włączyłem naszą ulubioną piosenkę i podszedłem do mojej narzeczonej, która była oparta plecami o okno. Spojrzałem jej głęboko w te cudowne błękitne oczy, po czym skierowałem swój wzrok na jej kształtne, malinowe usteczka. Przygryzła wargę, a ja nie mogłem się powstrzymać i zacząłem ją delikatnie całować. Dwoma palcami złapałem suwak jej zielonej bluzy i rozsunąłem go.
- A jak ktoś przyjdzie? - zapytała, kiedy zdjąłem już z niej bluzę i została w samym biustonoszu.
- Nikt nie przyjdzie. - pocałowałem ją i zająłem się guzikiem jej spodni.
Ja natomiast miałem na sobie jedynie czarne jeansy, bo tylko to zdążyłem na siebie założyć przed atakiem.
- Synku, chcia... ups, nie chciałam wam przeszkadzać. - do salonu, niczym tajfun, wpadła moja mama.
Zero prywatności nawet we własnym mieszkaniu. Przynajmniej tyle dobrego, że nie zaszliśmy.
👹👹👹
CZYTASZ
Ślubna Gorączka ||Miraculous|| ✔
FanfictionMłodzi szykują się do ślubu. Czy wszystko pójdzie zgodnie z ich planem? #325 w kategorii Fanfiction 01.10.2017r.