〰ADRIEN〰
Którejś niedzieli w ogóle nie chciało nam się wstawać z łóżka, dlatego darowaliśmy sobie śniadanie. Leżeliśmy przytuleni do siebie, nie odzywając się ani słowem do tej drugiej osoby. Czasem słowa stają się zbędne, a my po ponad sześciu latach współpracy, rozumiemy się bez nich.
Byłem przytulony do pleców mojej przyszłej żony i gładziłem ją po brzuchu. Byłem taki szczęśliwy, będąc z nią w związku. Żadna inna mi jej nie zastąpi. Już wtedy, gdy wreszcie dała mi szansę, obiecałem sobie, że będę dbał o nią i o to piękne uczucie, jakie jest między nami. Obiecałem sobie też, że nigdy jej nie stracę ani nie pozwolę odejść.
- Od kiedy chciałaś zostać projektantką? - przerwałem ciszę.
- Od zawsze. - odwróciła się twarzą w moją stronę. - Jak miałam te kilka lat, to projektowałam i szyłam ubranka dla lalek. Wtedy mniej więcej to się zaczęło. - uśmiechnęła się do mnie. - A ty? - położyła dłoń na moim policzku, a ja się w nią wtuliłem. - Skąd pomysł na fizykę?
- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami. - Co prawda ojciec zawsze chciał, żebym poszedł w jego ślady, ale ja nie bardzo widziałem siebie, jako projektanta. - przyznałem. - A teraz ma ciebie, więc ja mam wolną rękę. - cmoknąłem ją. - Nie mogę się doczekać, kiedy zostaniesz panią Agreste. - przyznałem.
- Chcesz przyspieszyć ślub? - zapytała cicho.
- Nie, tak jest dobrze. - westchnąłem. - Ślub to tylko formalność. - położyłem rękę na jej biodrze i przyciągnąłem do siebie. - Nawet nie masz pojęcia, jaki jestem przy tobie szczęśliwy, Moja Pani. - spojrzałem jej głęboko w oczy.
U żadnej dziewczyny nigdy nie widziałem tak niesamowicie pięknych oczu. Były niczym dwa kryształy, przejrzyste i bez żadnej skazy. Owszem, widywałem już niebieskie oczy, ale żaden nie dorównywały olśniewającym oczom mojej Marinette. Mógłbym utonąć w tym błękicie.
- Ja też jestem przy tobie szczęśliwa. - wyznała. - Nawet nie masz pojęcia, jakie mam wyrzuty, że nie dałam ci szansy wcześniej. - spuściła wzrok.
- Nie zamartwiaj się tym. - uśmiechnąłem się. - Było, co było, a czasu i tak nie cofniemy. Teraz liczy się jedynie nasza wspólna przyszłość.
Sięgnąłem po telefon leżący na nocnym stoliku po mojej stronie łóżka i po odblokowaniu ukazała mi się roześmiana twarz Marinette. Mari nie lubi tego zdjęcia i ciągle próbuje mi je zmienić, ale na szczęście jej się to nie udaje. Spojrzałem w górny róg urządzenia na zegarek.
- Już jest czternasta? - zdziwiła się i usiadła.
- Na to wygląda. - przeczesałem włosy palcami. - Do obiadu u moich rodziców mamy jeszcze dwie godziny.
- Trochę głupio mi rozmawiać z twoją mamą po tym, jak nas prawie przyłapała. - zarumieniła się na to wspomnienie.
- Ale musisz przyznać, że tamta sytuacja miała też plusy. - uśmiechnąłem się zadziornie.
- Jakie? - zapytała zdziwiona.
- Nie składa nam już niezapowiedzianych wizyt. - zacząłem się śmiać, za co oberwałem poduszką.
Postanowiliśmy wreszcie wstać z łóżka i zająć się przygotowaniami. Mnie oczywiście nie zajęło to długo, bo założyłem jedynie czarne spodnie i zielony sweter. Marinette zajęło to znacznie więcej czasu, ale warto było na nią czekać, bo w granatowej, dopasowanej sukience wyglądała olśniewająco.
〰MARINETTE〰
- Na pewno nie chcecie przyspieszyć ślubu? - zapytała nas moja przyszła teściowa.
- Na pewno. - odpowiedzieliśmy razem.
- Obejrzeliście już wszystko, co wam razem z Sabine dałyśmy? - trajkotała. - Bo wiecie, my to już od dwudziestu lat planujemy i wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Jest idealnie, no mówię wam. Nie trzeba nic zmieniać. Aha, Marinette. - zwróciła się do mnie. - Za miesiąc Gabi zacznie ci szyć już suknię i będziesz musiała przyjść na przymiarki. Projekt jest fenomenalny, nie to, co inne jego prace, na pewno ci się spodoba. A jak nie, to dostanie ode mnie taką burę, jakiej jeszcze nigdy nie miał. A właśnie, jak tam na uczelni, mam nadzieję, że mój mąż traktuje cię ulgowo. Niech no ja się tylko dowiem, że jest inaczej, to mnie popamięta. Wiecie, ja dopiero od niedawna dowiedziałam się, że Gabi bawi się w wykładowcę, inaczej bym cię ostrzega, kochana, ale on niestety trzymał to w tajemnicy. Rozumiecie, nie powiedział mi o tym. Jeszcze chodzi tam w tych swoich wieśniackich czerwonych rurkach. Jaki wstyd. Aż mam ochotę wrócić do swojego panieńskiego nazwiska. Jedynie Duusu mnie w tym domu rozumie, bo na własnego męża nie mam co liczyć, jedynie praca i praca. A ja? Kiedy chcę z nim porozmawiać, mruczy coś pod nosem i tyle, od jakiegoś czasu nie mam z nim w ogóle kontaktu. Nawet, teraz gdy wy przyszliście, żeby zjeść obiad w rodzinnym gronie, on zabunkrował się w tym swoim gabinecie, twierdząc, że ma wenę na wiosenną kolekcję i nie chce, żeby mu ktokolwiek przeszkadzał. - pani Aurelia była bliska płaczu. - Dość już o mnie, co tam u was, dzieci? Dobrze wam się mieszka? Och, no pewnie, że dobrze. Co za głupie pytanie. Przecież widać, że jesteście ze sobą tacy szczęśliwi. Adrien dbaj o nią, nie bądź taki, jak ojciec. Nigdy nie pozwól, żeby było coś ważniejszego od waszego związku. Synku, kocham cię, ale jeśli kiedykolwiek ją skrzywdzisz, to lepiej dla ciebie będzie, jeśli uciekniesz na drugi koniec świata, chociaż nie, bo ja cię znajdę wszędzie i będzie wtedy z tobą bardzo kiepsko.
Co tu się odwala?
👹👹👹
CZYTASZ
Ślubna Gorączka ||Miraculous|| ✔
FanfictionMłodzi szykują się do ślubu. Czy wszystko pójdzie zgodnie z ich planem? #325 w kategorii Fanfiction 01.10.2017r.