〰4〰

4K 293 93
                                    

MARINETTE

Następnego dnia wstałam około godziny trzynastej. W sumie to nic dziwnego, skoro do trzeciej nad ranem wnosiliśmy te wszystkie torby i pudła z zakupami do garderoby.

Moja mama i pani Aurelia zaopatrzyły mnie w masę sukienek i spódnic, bo zgodnie stwierdziły, że za rzadko w nich chodzę. Na nic były tłumaczenia, że nie lubię takich strojów. Nigdy więcej nie dam im się zaciągnąć do żadnego sklepu, nawet do spożywczaka.

Od dobrej godziny z cierpiętniczym wyrazem twarzy układałam te wszystkie ubrania w garderobie. Zostało mi do wypakowania kilka ostatnich toreb. Chwyciłam pierwszą z brzegu i wyciągnąwszy z niej zawartość, pisnęłam i z powrotem to tam włożyłam. Ciekawe jak kilka przezroczystych szmatek można nazwać bielizną. Daję wszystko, że Chloé, albo ta druga nosi bardziej przyzwoite rzeczy. Chwila, przecież wczoraj kategorycznie zabroniłam im to kupować. Pewnie to nabyły, kiedy ja byłam w toalecie. Jeszcze raz otworzyłam torbę, powoli do niej zaglądając i z przerażeniem stwierdziłam, że tego czegoś jest więcej niż jeden komplet. Poczułam ciepło na policzkach. Wstyd mi na to patrzeć, a nawet nie chcę wiedzieć, jakbym się czuła, gdybym pokazała się w tym Adrienowi. Potrząsnęłam głową, odganiając te myśli i schowałam tę torbę z bielizną w najdalsze odmęty mojej części garderoby, błagając w duchu, żeby to w jakiś magiczny sposób stamtąd zniknęło. A może powinnam pożyczyć od mojego narzeczonego jego pierścień i za pomocą Kotaklizmu unicestwić to? Będę musiała nad tym pomyśleć.

Właśnie zeszłam na dół do salonu, kiedy w tym samym czasie drzwi od windy zaczęły się rozsuwać. Błagałm, żeby to znowu nie były nasze mamy. Nieświadomie zamknęłam oczy i czekałam na najgorsze.

- Nareszcie wstałaś, Księżniczko. - to tylko Adrien.

Otworzyłam oczy i odetchnęłam, widząc przed sobą uśmiechniętą twarz Adriena.

- Musiałam odespać wczorajszy dzień. - ziewnęłam. - I tak szczerze mówiąc, to nadal mi mało. - podszedł do mnie i chwytając mnie za uda, podniósł. - Co ty robisz? - zapytałam trochę rozbawiona.

- Zanoszę cię do łóżka. - odparł z powagą w głosie. - Moja Biedronsia musi być zawsze wypoczęta.

Mimowolnie wtuliłam się w niego, uwielbiam mieć go tak blisko. To bijące od niego ciepło zawsze było niesamowicie kojące.

ADRIEN

Po krótkiej drzemce czułem się lepiej. Nie dziwię się Mari, że po wczorajszych zakupach z moją mamą musi tak długo odpoczywać. Sam przecież przez takie tortury nie raz czy dwa przechodziłem. Jeśli chodzi o bieganie po sklepach, to ta kobieta nie zna litości. I gdybh zakupy były dyscypliną olimpijską, to moja rodzicielka od dawna nie schodziłaby z pierwszego stopnia podium. Niestety na to nikt nic nie poradzi.

Patrzyłem na śpiącą nadal Marinette. Wyglądała cholernie uroczo. Kilka pasm włosów opadło jej na twarz. Odgarnąłem je, a ona zaczęła otwierać oczy.

- Długo spałam? - wymamrotała.

- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić. - szepnąłem. Przysunęła się do mnie i przytuliła.

- Ostatnio mam wrażenie, jakbyśmy w ogóle nie mieli dla siebie czasu. - odezwała się po chwili ciszy.

- Może wyjedziemy gdzieś? - zaproponowałem.

- Wiesz, że nie możemy. - westchnęła i odsunęła się ode mnie tak, żeby móc spojrzeć mi w oczy. - Musimy ustalić wreszcie datę ślubu. Wczoraj co chwilę się mnie o to wypytywały.

- Jakieś propozycje? - zapytałem i położyłem dłoń na jej rumianym policzku.

- Myślałam nad majem, ale nie jestem pewna. - zastanawiała się. - Chyba że tobie się spieszy.

- Nie, maj brzmi dobrze. - potwierdziłem.

- W takim razie, ustalone. - przyciągnąłem ją do siebie i zacząłem całować. Jednak ta przyjemna chwila nie trwała zbyt długo, bo moja narzeczona się ode mnie odsunęła. - Adrien, musimy już iść.

- Gdzie? - zapytałem, bo przecież nie mieliśmy nic w planach.

- Zapomniałam ci powiedzieć, że moi rodzice zaprosili nas na kolację. - wyjaśniła. - Twoi też tam będą. Przy okazji powiemy im o terminie naszego ślubu.

MARINETTE

- Nadal nie mogę uwierzyć, że zaczęliście ze sobą chodzić bez naszej ingerencji. - miałam wrażenie, że moja mama lada chwila się popłacze. - Ale i tak wygarnę temu staremu grzybowi to i owo. - wyraz twarzy mojej rodzicielki zmienił się w ciągu sekundy. - Żeby narażać moje jedyne dziecko. - nadal lamentowała.

- I jak, ustaliliście już datę ślubu? - zapytała mama Adriena.

- Pobierzemy się w maju. - oznajmił mój przyszły mąż.

- Co? - blondynka się oburzyła. - Myślałam, że będziecie chcieli wziąć ślub jeszcze w tym roku. - mówiła bardzo szybko. - Ale no dobrze, niech wam będzie. - uspokoiła się i westchnęła. - A co z dziećmi? Planujecie je już? - zaczęłam kaszleć, bo zakrztusiłam się sokiem, który właśnie piłam.

- Mari, nic ci nie jest? - Adrien znalazł się przy mnie szybko i delikatnie zaczął klepać mnie po plecach. - Mamo, chcesz mi wykończyć narzeczoną?

👹👹👹

Ślubna Gorączka ||Miraculous|| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz