***
DianaSteve ubrany był w granatowy garnitur i białą, elegancką koszulę. Spojrzałam mu w oczy nie rozumiejąc dlaczego przyszedł. Dlaczego się zjawił właśnie teraz?
- Chciałem Ci podziękować. - powiedział niepewnie mężczyzna trochę drżącym głosem. Zmarszczyłam brwi. - Nie wydałaś mnie policji. A mogłaś to zrobić. - dodał widząc moją minę.
- Nie ma za co. - powiedziałam bez emocji i minęłam go w drzwiach. Zamknęłam je za sobą trzaskając lekko. Zaczęłam iść w stronę windy.
- Zaczekaj, proszę. - mruknął zagradzając mi drogę. Zdziwiłam się. Nie rozumiałam, czego jeszcze mógł chcieć. Spojrzałam na niego, a on spuścił głowę zastanawiając się co powiedzieć. W końcu na mnie spojrzał. - Żałuję, że Cię nie pamiętam. I to bardzo. Z opowieści twoich przyjaciół wynika, że byliśmy blisko. - wyznał niepewnie, a ja spojrzałam na niego i wzruszyłam ramionami. Przełknęłam ślinę z małym trudem.
- Cóż... Z opowieści tak. - szepnęłam odwracając wzrok. Nie zamierzałam udawać, że wszystko jest w porządku. Jesteśmy obcymi sobie ludźmi. Nie rzucę mu się w ramiona.
- Pozwól, że opowiem Ci o tym, co się stało po wybuchu o którym ostatnio mówiłaś. Nie pamiętam go ani tego co było wcześniej, ale doskonale wiem co działo się później. I to może być naprawdę istotne. - powiedział z powagą wymalowaną na twarzy. Nie wiedziałam czy powinnam tego słuchać. Sameer potrafił namawiać ludzi do różnych rzeczy. Jego też zdołał. Tylko dlatego tu jest. Dlatego, że mu kazali. Nie byłoby go tutaj, gdyby nie oni.
- Spieszę się na bal. - wyznałam niechętnie próbując go minąć.
- Pozwól mi pójść z tobą. - poprosił łapiąc mnie za ręce. Zmarszczyłam brwi i zabrałam od niego dłonie.
- Bal jest dla wszystkich. - powiedziałam przechodząc obok niego. Weszłam do windy. Zanim drzwi się zamknęły Steve był już w środku. Gdy już prawie byliśmy na dole mężczyzna złapał mnie pod łokieć. - Co wcale nie znaczy, że idziemy tam razem. - oznajmiłam, a on się uśmiechnął. Nie rozumiałam dlaczego, a wtedy winda się nagle otworzyła.
- Już za późno. - powiedział, a ja ujrzałam setki ludzi. Wszyscy na nas patrzyli. Na mnie i Steve' a. Miał rację. Już za późno, żebym się wycofała.
***
Nie lubiłam być w centrum uwagi. Szczególnie, gdy nie było ku temu powodu. A w tej chwili, cóż... Złodziej stoi tuż obok mnie.
Stanęłam na środku sali otoczona niezliczoną ilością ludzi. Obok mnie był Steve. Zaczęła lecieć muzyka, a wtedy zrozumiałam, że powinnam zacząć tańczyć. Byłam zła, ale mimo tego podeszłam do Steve' a i podałam mu rękę. Mężczyzna spojrzał na mnie z zakłopotaniem i pokręcił przecząco głową.
- Nie potrafię tańczyć. - szepnął, a ja tylko położyłam drugą dłoń na jego ramieniu.
- Sam mnie tego nauczyłeś. Więc nie pieprz, tylko tańcz. - powiedziałam szybko czując jak spojrzenia innych zaczynają wypalać we mnie dziurę. Starałam się nie przeklinać.
Po chwili zaczęłam się zwyczajnie "kołysać". To właśnie na tym polegały ich tańce. Kołysanie. Nie umiałam tego inaczej określić. Po kilkunastu sekundach ludzie zaczęli do nas dołączać. Aż w końcu cała sala była zapełniona kołyszącymi się w rytm muzyki ludźmi.- A więc... - zaczęłam unosząc lekko głowę. - Chyba chciałeś mi o czymś powiedzieć. - przypomniałam. Spodziewałam się naprawdę wszystkiego, ale chciałam to już usłyszeć. Cokolwiek by to nie było.
- Te pięć lat temu... obudziłem się w jakimś nieznanym miejscu. Nie wiedziałem gdzie jestem ani jak się tam znalazłem. - zaczął cofając się myślami dawno wstecz. Próbowałam wyobrazić sobie tą historię. - Pierwszy człowiek na którego trafiłem, powiedział mi to, co jeszcze wczoraj uznawałem za prawdę. - powiedział z lekką złością i rozczarowaniem w głosie.
CZYTASZ
Wonder Woman {ciąg dalszy}
FanfictionCiąg dalszy Wonder Woman. Zachęcam do czytania. Koniec Wielkiej Wojny wielu ludziom przyniósł pokój. Kres ich cierpienia i życia w ciągłym strachu. Czego można było chcieć więcej? Niby niczego. Jednak nie dla wszystkich był to powód do radości. Cie...