20.

110 11 1
                                    

***
Diana POV

Przed treningiem udałam się do dowództwa, w którym powinnam znaleźć Enyo. Musiałam zrozumieć czego ode mnie chce. Sądziłam, że będzie mnie wykorzystała do jakichś celów, a ona nie robi zupełnie nic. Przed drzwiami zetknęłam się z kilkoma ochroniarzami. Nie chcieli mnie wpuścić dlatego też pozbyłam się ich siłą. Weszłam do środka. Przy samym oknie stała blondynka. Gdy usłyszała otwierające się drzwi, odwróciła się w moją stronę.

- Jakiś problem, Diano? - spytała spoglądając na mnie z intrygą. Zachowywała się jak jakaś księżniczka. A tymczasem była nikim.

- Czego ty chcesz? Sądziłam, że mnie potrzebujesz, ale skoro nie to nie widzę przeszkód, żeby się ciebie pozbyć i uwolnić tych wszystkich ludzi. - powiedziałam podniesionym głosem na co ona uniosła do góry jedną brew.

- Śmiało. Zrób to. Ciekawe czy Steve już się obudził. Ponoć śmierć podczas snu to niezbyt honorowa śmierć. A on lubi tylko takie. - powiedziała uśmiechając się szeroko. Była podła. Wiedziała, że wciąż nie odkryłam prawdy. Nadal nie wiem, które z jej słów są prawdą, a które to kłamstwo. Mogłam jedynie liczyć na to, że wcale nie jest złączona ze Stevem jakąś niewidzialną nicią, że jej śmierć nie zabije jego. Mogłam też dowiedzieć się prawdy.

- Wypuść ich z celi. Wszystkich, którzy przyszli tutaj razem ze mną. -rozkazałam. Musiałam postawić na swoim. Przynajmniej w tej kwestii.

- Nie widzę powodów, dla których miałabym to zrobić. - prychnęła zakładając dłonie na piersi. Oblizałam lekko usta.

- Są tutaj z mojej winy, a tego za cholere nie chciałam. Zrobię co zechcesz, ale pozwól im odejść. - powiedziałam trochę zbyt błagalnym tonem. Ta się zaśmiała.

- Żeby sprowadzili pomoc? - spytała jak gdyby sama siebie, a ja tylko się zastanowiłam.

- To chociaż ich uwolnij. Nic nie zrobili. Są tutaj dla mnie. Zamknij mnie mnie. Nie mogą dalej cierpieć. - wyznałam rozkładając ręce.

- Po co mam cię zamknąć, skoro wiem, że i tak potrafisz wyjść. - mruknęła, a ja tylko spuściłam wzrok z rezygnacją. - Mam pomysł. Zrobisz coś dla mnie, a ja ich uwolnię. - stwierdziła nagle, a ja poczułam, że jeszcze jest nadzieja.

- Słucham.

- Zadaj mu cios. Niech Steve cierpi z twojego powodu. Tak bardzo jak nigdy. Masz czas do jutra. Jeżeli Ci się uda, wypuszczę ich. A jeżeli nie, czeka ich coś gorszego niż więźenie. - czułam jak buzuje we mnie cholerna złość. Nie mogłam się nie zgodzić. Nie zaszkodzę mu tym, a cała reszta na tym zyska. To nie jest najgorsze rozwiązanie, a na nawet mam pomysł. O ile Steve czuje do mnie coś jeszcze to musi mi się udać. Niestety jeżeli nie, to zranię przyjaciół jeszcze bardziej.

- Dobrze. - mruknęłam nie widząc innego wyjścia. Enyo chciała jakiegoś widowiska, a ja byłam jedną z marionetek, które w nim występowały.

Bez dłuższych rozmów, wyszłam z gabinetu i zaczęłam zmierzać do sali treningowej. Quill już na mnie czekał. Po tym co się wczoraj stało musiał mi pomóc. Pytanie tylko czy powinnam mu mówić o tym co zamierzam, czy też nie.

- Spóźniłaś się. - powiedział mężczyzna biorąc do ręki broń.

- Przepraszam, musiałam coś załatwić. - wyznałam po chwili namysłu.

- Co takiego? - zdziwił się marszcząc lekko brwi.

- Musiałam z nią porozmawiać. Nie mogę pozwolić na to, żeby moi przyjaciele nadal siedzieli w celi kiedy to ja zawiniłam. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Podeszłam do niego jeszcze bliżej. Oparłam się pośladkami o stół, a ręce założyłam na piersi.

Wonder Woman {ciąg dalszy} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz