15.

167 15 9
                                    

***
Steve POV

Fakt, że wróciłem za świata zmarłych i to, że zostałem wskrzeszony przez córkę boga wojny nie było czymś przyjemnym. Sądziłem, że świadomość tego co się wydarzyło sprawi mi satysfakcję. Myliłem się. Słysząc słowa Enyo czułem się źle. Jakbym oszukał swoje przeznaczenie.

Najbardziej jednak zaskoczyła mnie właśnie Diana. Osoba która mogła z zamkniętymi oczami uratować świat, ale nie zrobiła tego, żeby mnie ratować. Myśl, że robi to dla mnie była cholernie... przyjemna. Tak, przyjemna. Jednak wiedząc jak wiele poświęciła, czułem większą złość niż wdzięczność. Nie byłem ósmym cudem świata. Ani jakimś cennym bogiem. Ani nikim kogo by obeszła moja śmierć. Byłem zerem. Tylko, że ona tak nie uważała.

Stając twarzą w twarz z tą suką doznałem niezłego szoku. Wcale nie wyglądała jak zło wcielone, wręcz przeciwnie nie jeden nazywałby ją aniołem. Gdyby tylko nie wiedział jaka jest naprawdę.

- Nareszcie wróciłeś. - mruknęła blondynka podchodząc do mnie coraz bliżej. - A raczej ona cię tu przyprowadziła. - powiedziała wskazując ręką na kogoś za moimi plecami. No tak... Diana. Któż by inny?

- To ja przyprowadziłem ją. Tylko, że plany się nam nieco pozmieniały. - warknąłem jej w twarz, a ona się jedynie uśmiechnęła. Wiedziała, że nie mogłem pojąć dezycji jaką podjęła Diana.

- Cóż, nie było innego wyjścia. - wyznała Enyo, a ja zacisnąłem zęby. Byłem taki wściekły. - Puśćcie go. Jednakże ma zakaz opuszczania agencji. - powiedziała, a ja się nieźle zdziwiłem. Pozwala mi wolno chodzić. Sądziłem, że to inaczej będzie wyglądało. - Pozostałych zamknijcie w celach. - powiedziała uśmiechając się szeroko, a ja tylko wyciągnąłem zakute dłonie w stronę strażników. Bez entuzjazmu zdjęli ze mnie kajdanki. Spojrzałem na przyjaciół, którzy wręcz nie dowierzali temu co się działo. Diana stała ze spuszczoną głową. W końcu zabrali ich z pola naszego widzenia. Zostaliśmy w pokoju tylko w trójkę. Gdybym mógł rzuciłbym się na tą kobietę i zabił ją. Jednak nie uda mi się. Nie mam takiej mocy ani siły.

- No dobrze, pozwólcie, że zaprowadzę was do waszych pokoi. - powiedziała w moją stronę i się uśmiechnęła. Zacisnąłem zęby. Musiałem coś wymyślić. Nie mogłem pozwolić, żeby to się dalej ciągnęło. Tylko co tak naprawdę mogłem zrobić?

Enyo ominęła nas. Spojrzałem na Diane i minąłem ją szturchając ją lekko w ramię. Szedłem tuż za blondynką. Słyszałem jak Diana podąża za nami. Szliśmy kilka minut, aż w końcu zatrzymaliśmy się. - To tutaj. Rozgośćcie się. - powiedziała kobieta wskazując drzwi po jednej i drugiej stornie korytarza. Nie czekając ani chwili dłużej wszedłem do tego po prawej i zamknąłem za sobą drzwi. Średniej wielkości pokój z białymi ścianami. Na środku łóżko, a po obu jego stronach szafki nocne z lampkami. Po lewej stronie stała komoda. Nad nią wisiało lustro. Spojrzałem w prawo. Tutaj z kolei dostrzegłem stolik z dwoma krzesłami. Nie myśląc wiele położyłem się na łóżku. Spojrzałem w sufit. Co robić? Co mam zrobić?

Nagle jakby coś mnie trafiło. Doznałem jakiegoś olśnienia. Najprościej było sprawić, żeby Diana mnie znienawidziła. Wtedy obojętne jej będzie to czy przeżyję czy też umrę razem z Enyo. A chyba nic nie zdenerwuje jej tak bardzo jak odrzucenie i zdrada. Kocham ją. Tak, mogę to powiedzieć. Zakochałem się w niej, ale to jedyne wyjście, żeby ochronić ją i wszystkich, którzy trafili tutaj przeze mnie. Muszę ponownie umrzeć. Ktoś na górze tak bardzo chce mnie stąd zabrać. I nie pozwoli mi zostać. Chyba, że kosztem żyć ludzkich, a tego nie chcę.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Wonder Woman {ciąg dalszy} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz