❄️šestnajst❄️

366 23 0
                                    



Czasami już tak bywa, że niektóre aspekty ludzkiego życia podlegają raptownej zmianie. Męczymy się z tym czymś walcząc z własnymi myślami. Na koniec wydaje nam się jasno, że wszytko układa się w idealną całość, ale wtedy wszystkie myśli, które trzymamy wewnątrz wypływają z nas w najmniej odpowiednim momencie. Wszytko dzieje się pod impulsem i naciskiem naszej podświadomości. Nawet jeśli byśmy chcieli cofnąć czas, z naukowej perspektywy jest to conajmniej niemożliwe. Czynów wykonanych nie cofniemy dlatego musimy pogodzić się z tym wszystkim i zacząć żyć.
Choć nikt nie może cofnąć się wstecz i zmienić początku na zupełnie inny, to każdy może zacząć dziś i stworzyć całkiem nowe zakończenie.

•••

Trzy lata później..

- Pani artykuł przyjął się wręcz genialnie! Wydawca jest zachwycony – odparła ognistowłosa kobieta w podeszłym wieku otwierając czasopismo na odpowiedniej stronie. - Jesteśmy bardzo zainteresowani dalszą współpracą pani Aniko – kobieta podała mi dłoń, którą sprawnie uścisnęłam. - Gratuluje i witamy na stażu w naszym wydawnictwie!

- Dziękuje za szanse..napewno jej nie zmarnuje i pokaże się z jak najlepszej strony! – odpowiedziałam rozentuzjazmowana i szybko opuściłam gabinet starszej kobiety.

Odpaliłam samochód i odjechałam spod wydawnictwa. W radiu leciała właśnie piosenka, którą ostatnimi czasy słucham cały czas bez przerwy.

*No limit in the sky
That I won't fly for ya
No amount of tears in my eyes
That I won't cry for ya, oh no
With every breath that I take
I want you to share that air with me
There's no promise that I won't keep
I'll climb a mountain, there's none too steep

When it comes to you
There's no crime
Let's take both of our souls
And intertwine
When it comes to you
Don't be blind
Watch me speak from my heart
When it comes to you, comes to you

Want you to share that
(It comes to you)

Wystukiwałam rytm piosenki na kierownicy, dając prywatny koncert w pustym aucie. Pewnie zapytacie jak tam u mnie? Co zmieniło się przez te dwa lata? Odrazu wam powiem, że dosłownie wszystko...

Ale zacznijmy od początku — Pierwszym aspektem jest to, że jestem właśnie na drugim roku studiów dziennikarskich na uniwersytecie w Oslo. Jedno z największych marzeń mi się spełniło, ale samo dostanie się na ten wydział był istnym torem przeszkód. Po pierwsze musiałam przenieść się z Lillehammer do Oslo. Na początku przez pierwsze trzy miesiące mojego pobytu w stolicy pomieszkiwałam w małej kawalerce z homoseksualną parą Szwedów. Mieszkanie na jednym pokoju z Larsem i Maxem nie było łatwe tak samo dla nich jak i dla mnie. Cóż, ale i tak miło wspominam ten czas. Miło było mieć takie dwie psiapsie którym mogłam się wygadać i zjeść 8 litrowe wiadro lodów o smaku prażonych migdałów oglądając przy tym gossip girl. No, ale z czasem wszystko się zmieniło. Podczas czwartego miesiąca pobytu w stolicy z nieba spadł mi jeden pan..jedna cholera, która nie raz zalazła mi pod skórę. To on przygarnął mnie pod swój dach, gdyż jak stwierdził "przyda mi się trochę spokojnej przestrzeni do nauki" no fakt..gdy mieszkałam z chłopakami, każda moja próba nauki kończyła się grą w monopoly albo 5 sekund. Czasami dla odmiany zgadnij kto to?, ale to wyjątkowo czasami. Kolejnym drugim aspektem jest to, że od prawie 7 miesięcy jestem w stałym związku z cyferką 21 na koncie. Tak moje życie towarzyskie zostało ustabilizowane. Przeszłość pozostawiłam daleko za sobą. Nie mam zamiaru nawet wracać do tego myślami. Wracając..nikt by nie pomyślał, że zwiąże się z "osobnikiem o tak perfidnym uśmieszku, którego chciałam zbijać lewym sierpowym, ale nie miałam zbyt twardej ręki by to uczynić"  Fakt życie jest zaskakujące nieprawdaż? Kolejnym trzecim aspektem jest załatwianie spraw z przeprowadzką Daniela do Oslo. Zostałam nam już tylko same formalne sprawy i niedługo blondi zawita w stolicy. Tak cholernie brakuje mi jego laczków w każdym możliwym zakątku domu. Przedostanim czwartym aspektem jest odejście mojego taty na emeryturę z czego niezmiernie się cieszę. Nareszcie będzie mógł w spokoju sobie poodpoczywać w domku wraz z Trude. To nie jest na jego zdrowie, wystarczy mu już tego podróżowania. Na odchodne sprawiłam mu nową wędkę i karnet na łowisko. Byłam bardzo dumna z tego prezentu, ale sam tata sporządził mi niezły wykład, że jest jeszcze za młody na rozmowy z rybakami. Co z tego, że już na drugi dzień siłą musieli go ściągać z łódki. Ostatnim aspektem jest moja kompletna izolacja od skoków...która nie wychodzi zbyt dobrze. Gdy zwiążesz się ze skoczkiem, a twój brat też podziela jego los + cała gromadka waszych znajomych też, to jesteś na straconej pozycji. Wielokrotnie próbowali mnie siłą wepchnąć do samolotu, ale ani razu im się to nie udało. Nawet błaganie Toma i słodkie oczy Joacima nie pomogły. Wybaczcie panowie, ale to już zamknięty rozdział mojego życia..ja się nie udzielam. Pomińmy fakt, że mnie wykorzystali 2 razy na krajowych, żebym robiła zdjęcia, bo panu el fotografo Forfango włączyło się skakanie. Wracając jeszcze do kontaktów z tego grona to zaskakująco dobry mam z Kevinem i Eetu, to jedyne wyjątki spoza Norwegów. Ostatnio byliśmy z Danielem, Leonie (uwaga: przyjaciółka poznana na uczelni) oraz z Halvorem na wakacjach w Salt Lake City. Połączyli przyjemne z pożytecznym i jeszcze sobie poskakali i przy okazji spędziliśmy miły czas z Kevinem. Wracając do wydrążeń sprzed dwóch lat, mogę powiedzieć tyle, że spakowałam się następnego dnia, a wieczorem opuściłam pierwszym lepszym samolotem Niemieckie Willingen, które już nigdy nie będzie kojarzyć mi się dobrze. Już zawsze tylko z nim...Zahamowałam gwałtownie samochód na czerwonym świetle. Wypuściłem powietrze ze świstem i szybko chwyciłam torebkę leżącą na miejscu pasażera. Wyciągnięte butelkę wody i pudełeczko pełne tabletek. Łyknęłam jedna kapsułkę zapijając ją wodą. Oparłam głowę o oparcie, policzyłam do 10 i wtedy też ukazało się zielone światło zwiastujące, że mogę ruszać. Kontynuując, wróciłam wtedy w ostrej rozsypce. Całą swoją uwagę poświęciłam nauce. Skończyłam szkołę, a potem resztę wakacji spędziłam u terapeuty. Postanowiłam wtedy, że odcinam się całkowicie od tego drugiego świata. Tak jak bardzo miałam wrócić na skocznie tak bardzo zamknęłam ten pomysł w jednej z tysiąca szufladek w mojej głowie nadając mu nazwę "nigdy nie otwierać"
Moje odcięcie się od skoków jednak się nie udało, no napewno w połowie. Konkursy zawsze wyłączam na samą końcówkę. Skoki Daniela zawsze oglądam na YouTube. Zawsze kończy się to milionem fochów ze strony Halvora, kiedy to jest w domu zadawalając się faktem skakania przed telewizorem. No i takim sposobem zatoczyliśmy koło, od końca do nowego początku. Zaparkowałam pod blokiem. Sprawnie otworzyłam furtkę, a następnie równie sprawnie wbiłam kod na domofonie. Wbiegłam na czwarte piętro nie marnując zbędnego czasu na windę. Na drugim piętrze minęłam się jeszcze z panią Vilbakken, której często pilnuje kota i roślinki, kiedy ta wyjeżdża do swoich wnuków, albo w podróże do coraz to innych zakątków świata. Też bym chciałam w jej wieku robić to co ona, a potem wieczorkiem biegać sobie z kijeczkami po parku. Stanęłam pod właściwymi drzwiami i odkluczyłam je i cała w skowronkach wpadłam do mieszkania. Szybko pozbyłam się czarnych Timberlandów, szarego płaszcz i bordowego szalika. Poprawiłam szybko swoje krótkie śnieżnobiałe włosy i ruszyłam do salonu. Z kroku na krok rozmowy i śmiechy były coraz to głośniejsze. Stanęłam w futrynie drzwi i dosłownie odebrało mi mowę, tak samo jak i osobnikowi siedzącemu na fotelu.

*Snow Dust* [Domen Prevc] ~ Śnieżna TrylogiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz