Dziewiąty

16.4K 974 27
                                    

Rozdział 9



   Posadziła krnąbrnego chłopaka na krześle i kazała mu zdjąć kurtkę, co niechętnie uczynił, najpierw wyjmując z wewnętrznej kieszeni butelkę wódki. Sięgnęła po nią, a chłopak posłał jej naburmuszone spojrzenie.
- I co, pewnie wylejesz je do zlewu, ta? - zapytał burkliwie.
Odpowiedziała wzrokiem pełnym politowania. 
- Dlaczego miałabym wylewać całą wódkę, którą z narażeniem życia kradłeś?
Odkręciła butelkę i wlała do dwóch kubków, niedużą ilość przezroczystej cieczy. Resztę naczyń, zapełniła colą. Podała chłopakowi kubek i zniknęła w salonie, w poszukiwaniu Tana. Obiecała sobie, że jeśli złapie go na myszkowaniu, każe Hadesowi wrzucić go na samo dno Tartaru. Była ciekawa, czy mogła cokolwiek kazać mrocznemu władcy podziemia. Wciąż coś jej nie pasowało w tej wizji, Hades wyglądał na dwadzieścia lat i była taki... Nie boski. Co z historią o Persefonie i Demeter, to prawda? Tana nie było, ani w salonie, ani na piętrze - rozpłyną się w powietrzu. Uznała, że to nawet lepiej.
Gdy wróciła do Natana wciąż był trochę obrażony, ale popijał alkohol z kubka, który mu dała.
- Fajnych masz przyjaciół - oznajmiła mu przełykając ognisty napój.
W lodówce zostało tylko pięć puszek coli, jednocześnie myślała nad zakupami.
Chłopak o blond włosach anioła obruszył się, podniósł głos. 
- Nie udawaj niewiniątka Kora, twoja mama, powiedziała mojemu ojcu jaki z ciebie zakapior. Ukradłaś motor, podpaliłaś jakiegoś kolesia, porysowałaś czyjeś drogie auto i skakałaś z mostu -zimą.
- Spadłam -poprawiła go, mimowolnie i zapatrzyła się na mozaikę z kafelków za jego plecami. Wciąż pamiętała ten dzień, to zimo i strach. Ten szok i oślizgłe palce wodorostów. Jednak nie zamierzała tego teraz rozpamiętywać.
- Dopij te wódkę, odprowadzę cię do domu.
Sama pociągnęła ostatni łyk i zgarnęła z lodówki dwie puszki pepsi i jedną mineralną. Jeśli spotka kainitów, będzie wiedziała co z nimi zrobić. Niemal czuła, jakby miała nad nimi jakąś władzę, podobało jej się to uczucie.
- Ojciec mnie dojedzie za tę wódkę - stwierdził lekko zawiedzionym głosem Natan.
Kora westchnęła i poprawiła długie włosy. Właściwie, to ja będę wszystkiemu winna. 
 
Drzwi do domy chłopca były zamknięte co oznaczało, że prawdopodobnie jego ojciec zabawia teraz Ewę, oboje z Natanielem nie mieli nic przeciwko temu. Na razie.
- Nie ładuj się w kłopoty - rzuciła na pożegnanie Kora, a blondyn objął ją krótko.
Schodziła po ciemku, po niekończących się schodach, przeklinając w myślach niedziałającą windę. Dwa razy potknęła się, nim wzrok zaczął się przyzwyczajać do mroku. Przeżyła zbyt wiele, by bać się ciemności, jednak gdzieś z tyłu głowy czaiła się obawa. Może za tym zakrętem coś na nią skoczy - rozszarpie - zostawi z niej blade zwłoki. Z ulgą przywitała uchylone drzwi, prowadzące na zewnątrz. Nie zdążyła jednak przekroczyć ich progu, ciemność wokół niej zawirowała, jakby była żyjącym stworzeniem. Głodnym i wściekłym. Stąpnęła i trafiła stopą w pustkę, krzyknęła. Silne dłonie zacisnęły się na jej ramionach, były ciepłe i szorstkie. Otworzyła oczy, bo dotknęła ziemi, jednak wciąż czuła jakby miała je zamknięte, jakby była ślepa. Mrok był duszący.
- Przestań! - krzyknęła widząc kogo może się spodziewać, była wściekła - Zabierz to!
Świat wokół niej zawirował jeszcze bardziej, ale nie dała się sprowokować. Gdy wszystko ustało upadła na ziemię. Hades podniósł ją i przyparł do pnia drzewa. Rozejrzała się ze zdziwieniem rozpoznając swoje ulubione leśne miejsce.
- Co tu robisz?! - warknęła. - Nie masz prawa.
Jej plecy mocniej wcisnęły się w twarde i chropowate drewno. Jej uszy wypełnił dźwięk szyderczego śmiechu.
- Ja nie mogę? - zapytał retorycznie niewidoczny dla niej Hades.
Spróbowała się poruszyć, ale była unieruchomiona. Miała ochotę go uderzyć.
- Jestem władcą, mogą robić to, na co mam ochotę - oznajmił jej gorzko.
- Nie możesz! - wykrzyknęła popychając go.
Odsunął się na długość ramienia, dopiero teraz mogła dostrzec jego twarz, miał na głowie kaptur, mimo to widziała jego stalowe oczy.
- Kto to był? - zapytał zimnym i obojętnym głosem. 

Kora oddychała szybciej niż zwykle, zacisnęła zęby, zanim się odezwała - Kto?
- Mogę sprawić, że umrze. Właśnie w tej chwili. Mogę sprawić, że będzie błąkał się między Stytsem, a Lete...
- To syn, faceta mojej mamy Nataniel - przerwała jego wyliczankę czując, że panikuje.
Na niebie błysnęła błyskawica. Pierwsze krople deszczu spadały na jej twarz, Hades jak zwykle psuł pogodę. 

Hades odwrócił się w bok i patrzył przez chwilę na ciemne niebo.

- Czego od niego chcesz? - warknęła czując, co było dziwne jakby była odpowiedzialna za chłopaka.

Tymczasem rozpadało się już na dobre. Grube krople spadały kaskadą na jej twarz i włosy, jej ubranie również mokło. Zaczynała się nakręcać w swojej złości, nie lubiła być lekceważona.
W spontanicznym geście dotknęła twarzy i zwróciła ją w swoją stronę.
- Nie waż się, lekceważyć mnie.
Spojrzał na nią skrajnie zdziwiony, postanowiła wykorzystać jego uwagę. Czuła się ośmielona i jakby nagle wyrosły jej skrzydła. Miała gdzieś, że krzyczy do jedynej osoby, której prawdopodobnie nie powinna denerwować.
- I nie patrz na mnie, jak do ciebie mówię - ciągnęła mimo wszystko.

Wszystko wokół zdawało się być  snem, ciemność obok niej i srebrne strzały błyskawic na niebie. Jej krzyk i jego puste spojrzenie, w którym czaiła się złość i drwina.
- Byłoby łatwiej, gdybyś pamiętała - mruknął patrząc na nią.
- Co pamiętała? - zdążyła zapytać, gdy ponownie wziął ją w ramiona i zabrał w mrok.
Czuła jakby wirowała w powietrzu, krzyczała. Nie pamiętała później czy to był krzyk strachu, czy radości. Zimne powietrze chłostało jej twarz w towarzystwie nieustępliwego deszczu. Nie była już jednak w lesie, w mgnieniu oka przeniosła się w zupełnie inne miejsce. Szum drzew zastąpił plusk wody, mimo strachu przed nią, czuła się świetnie.
- Nie nadążam za tobą.
Rozejrzała się dookoła i zrozumiała, że nie jest już w tym małym i groźnym miasteczku, do którego sprowadziła ją matka. Nie czuła zimna deszczu, czuła tylko strach. Na całkiem podobnym moście bawiła się dnia, który zmienił wszystko w jej życiu, zmienił ją.
- Zabierz mnie stąd - poprosiła, nie chciała pamiętać tamtej nocy, chciała być bezpieczna.
- Chodź, pokaże ci - odpowiedział Hades i wyciągnął rękę w jej stronę.
To nie dzieje się naprawdę.
Podała mu dłoń i świat zatańczył dla nich. Hades przywołał swój mrok, a jednocześnie pozwolił walczyć innym kolorom. Otaczały ją błyski i cienie. Było pięknie, mrocznie, tajemniczo i niepowtarzalnie. Nie zimno, ani ciepło - idealnie. Czuła jego dłoń, ale nie widziała twarzy. Stąpała po czymś w uniesieniu  czuła się wolna i szczęśliwa, nie chciała wracać, nigdy.  Słodycz rozchodziła się na jej języku, a oczy widziały niesamowite rzeczy, jakby sny tysiąca ludzi. Mokre włosy oblepiały jej twarz, choć wydawały się stracić na ciężarze. Puszczała i chwytała dłonie Hadesa, wokół rozbrzmiewała muzyka deszczu i miasta. Czuła zapach słodkiego dymu, jak sztuczna mgła w klubie, rozpływała się na jej twarzy i języku. Czuła ją w każdej porze skóry. Była zaczarowana, a alkohol, który przedtem wypiła tylko pozwalał jej bawić się bardziej. Jego ramiona otaczały ją, obracały w powietrzu, następnie dotykał jej dłoni. W pewnym momencie złapał pewnie jej talię uniósł, dzięki sile swych ramion ku górze, wirując wściekle. Oboje oddani muzyce nocy, na chwilę zapomnieli o świecie, który ich otaczał, jego odrzucał - ją przerażał. Oboje do niego nie pasowali i zadecydował o tym los.
Koniec części 1.  

 A/N Część drugą znajdziecie dopiero po 16, więc musicie skorzystać z spisu treści, sorry.

Mój HadesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz