Szesnasty i pół

12.8K 889 69
                                    

Natan obejrzał się w koło, ale nie zobaczył nic, co mogłoby być celem ich podróży. Stali po środku szerokiej ścieżki, oddzielającej dwie strony cmentarza. Dwa metry przed nimi stała dumnie wschodnia brama, na straży której stały dwie rozłożyste lipy. Grube korzenie wystawały z ziemi tworząc niemały labirynt.
- Dobra teraz skołuj mi coś do kopania - rozkazała dziewczyna.

Nataniel przegryzł wargę.
- Korcia ja cię bardzo lubię, ale nie koniecznie chcę kopać na cmentarzu.
Dziewczyna wywróciła oczami. Wyjęła z torebki puszkę coli i otworzyła ją z charakterystycznym sykiem. Wcale jej się nie śpieszyło, ani do domu ani żeby odpowiadać chłopakowi. Czuła jak ze zmęczenia opadają jej powieki i zdecydowanie potrzebowała kofeiny.
- Nie będziesz nic kopał, i uprzedzając pytanie nie będziemy też kraść. Pożyczymy na chwile.
Nataniel nie był do końca przekonany, ale zgodził się tu przyjść i nie czuł, żeby miał jakikolwiek wybór. Poza tym ufał Korze i do tej pory całkiem dobrze się bawił. Czuł się ekstremalnie głupio i niewłaściwie gdy wchodził na wąskie ścieżki. Mimowolnie czytał nazwiska napisane na nagrobkach.
- W razie czego powiem, że do wszystkiego mnie zmusiła - mamrotał pod nosem, niezdarnie rozglądając się za czymś co mogłoby ją usatysfakcjonować. 

W zasadzie nawet nie zastanawiał się dlaczego dziewczyna chce, aby coś takiego znalazł. Zachwiał się na nierówności i przytrzymał nagrobka, niemal siadając na drugim.
- Kurwa, sorry.
Gdzieś w górze z drzew pouciekały ptaki. Ciemność zapewniała im wszystkim wygląd kruków. Chłopak obrócił się nagle przestraszony, że Kora mogłaby go tam zostawić. Przez chwilę myślał nawet o tym by się przeżegnać, ale bał się, że Persefona go zobaczy i wyśmieje. Musiał szybko wrócić do dziewczyny, przy której kopanie na cmentarzu wydawało się dobrym pomysłem. Do cholery, ona namówiłaby zakonnicę na orgię, gdyby miała w tym jakiś interes Nie chodziło nawet o specjalną korzyść, mogłaby dla zabawy zrobić niemal wszystko - i nie robiła tego.
Sięgnął po metalową, trochę wąską szufelkę i odwrócił w kierunku Kory. Dokładnie zapamiętał nazwisko na kamieniu, aby oddać szufelką pod właściwą ławeczkę. Światło latarni błyszczało, oświetlając na żółto jej prawy profil. Miała wysoko uniesiony podbródek i odrobinę rozwiane włosy. Była trochę straszna w tamtym momencie, ale Nataniel się nie bał. W końcu przyszedł tam z nią. Podszedł do drzewa i rzucił przed siebie szufelką.
- Nie zamierzam nawet jej dotknąć - zaznaczył od razu krzyżując ramiona.
Kora schyliła się szybko i chwyciła w dłonie zimny metal. 

- I tak chcę to zrobić sama - odpowiedziała z naciskiem. 
Weszła między grube korzenie i wepchnęła w miękką po deszczu ziemię, metalową szufelką. Kopało się ciężko, nie miała miejsca na ruch i prawie nic nie widziała. Dodatkowo wciąż nie opuściło ją zmęczenie i była głodna. Tak przeraźliwie głodna, że nie mogła już dłużej ignorować ziejącej pustki w swoim brzuchu. Pragnienie utrzymywała na wodzy, dzięki ogromnej ilości gazowanych napojów, ze zmęczeniem nauczyła się prawie żyć. Rączka od szufelki wygięła się trochę, a dłonie i czoło dziewczyny pokrył pot. Nie przestała kopać aż głębokość dołu wydała jej się wystarczająca. Następnie odgarnęła mokre włosy z czoła i usiadła na wystającym korzeniu. Zaraz obok niej pojawił się blondyn, był nawet trochę obrażony, że nie oczekiwała jego pomocy.
- I co teraz? - zapytał, mimo wszystko zaciekawiony.
Kora wyjęła z torebki brudną obrożę i pogładziła jej wewnętrzną stronę. Nie wyjmowała jej z torebki od czasu wypadku. Faktycznie trochę śmierdziała, Ewa miała jakiś powód nazywając Cerbera śmierdzielem. Kora naprawdę chciała go częściej kąpać, ale nie lubił tego i jego długa sierść brudziła się błyskawicznie. Łapy i brzuch były ubłocone choćby nawet panowała susza. Na pysku miał takie miękkie włoski, zawsze ciepłe. Lubiła czuć ciężar jego łba na swoich kolanach. Często nerwowo sprawdzała czy ma zimny nos, bo bała się, że zachoruję.
- Chcesz, żeby coś o nim powiedział? - zapytał Nataniel prawie niewinnie.
Zdzieliła go obrożą po głowie.
- Nie jesteśmy w amerykańskim filmie, gamoniu.
Metalowe ćwieki w zielonej obroży uderzyły go w skroń. Szybko przyłożył dłoń do głowy.
- Chciałem zrobić nastrój. Zamierzasz to zakopać? 

Mój HadesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz