Dziesiąty

15.8K 1K 22
                                    

Rozdział 10

     Skoczyła i jęknęła cicho, gdy dotknęła ziemi. Zabolały kolana i stopy, dziękowała sobie, za fakt, że nie nosi japonek ani obcasów. Upadek byłby bowiem dużo boleśniejszy. Wciąż była lekko spanikowana, żałowała też, że nie ma przy niej Cerbera - przy psie czułaby się bezpieczniejsza. W końcu wiele razy wychodziła z cało z opresji tylko dzięki niemu. Nie myślała przyszłościowo jej obecny plan zakładał ciche ulotnienie się tego miejsca. O reszcie zamierzała pomyśleć później. Nie wiedziała nawet gdzie jest, a tym samym w którą stronę uciekać. Hades mógł zabrać ją dosłownie wszędzie, dodatkowo był środek nocy. Zostałam sama, w pobliżu niebezpiecznych bestii, nie znających litości, ciemną nocą - typowe. Przytuliła się do ściany w nadziei, że jej cień ukryje ją i zdoła jakoś uciec. Poruszała się powoli - po omacku.
- Wybierasz się gdzieś Persefono?


Włosy na rękach i karku, stanęły jej dęba na dźwięk jego głosu. Wyprostowała się szybko, gorączkowo myśląc co dalej. Ucieczka nie wydawała jej się rozsądną, poza tym i tak nie starczyłoby jej odwagi.
- Każesz się zabrać, a później uciekasz? - kontynuował Hades i słyszała szuranie jego butów, gdy zbliżał się w jej stronę.
Odwróciła się, nie chcąc mieć go za plecami. Rozejrzała się, choć niewiele widziała w panujących ciemnościach.
- Gdzie ona jest? - odezwała się w końcu, zdając sobie sprawę, że nie kainitów się boi, a dziwnej dziewczyny. 
Od zawsze drżała na widok węży, a broń morderczyni niepokojąco je przypominała. Zupełnie bez ostrzeżenia Hades wybuchnął śmiechem - pierwszy raz słyszała jak śmiał się w ten sposób. Głośno i niepohamowanie - jak prawdziwy człowiek, chłopak rodem z ziemi, nie piekła.
- Ta, w którą rzucałaś kamieniami z dachu? - zapytał wciąż nie całkiem poważnie.
Persefonie nie było do śmiechu.
- Ona zabiła tę niewinną kobietę, a ty stałeś i patrzyłeś - odparła z trudem dobierając słowa.
Widok zaciskającego się na szyi kobiety sznura, wciąż majaczył przed jej oczyma.
Hades uśmiechnął się do niej i ten śmiech był straszny. 
- Niewinną kurwę, czy ty siebie słyszysz, Persefono?
- Nazywam się Kora! - wykrzyknęła z całych sił.
Odezwał się w niej skrywany gniew, co tu dużo gadać była raczej nerwową dziewczyną.
Uśmiech zszedł z ust Władcy Podziemia. 
- No ładnie, teraz wystraszyłaś gołębie - powiedział spokojnym, chłodnym głosem.
 Tym razem to ona się poruszyła. Podchodziła do niego gniewnie cedząc kroki.
- Pozwoliłeś jej zginąć! Po co łapiesz wampiry, skoro nie chcesz chronić ludzi?!
Patrzył na nią, ale nie widziała jego twarzy, zakrywał ją kaptur i mrok. Bała się poruszyć, odezwać. Czuła jego wściekłość.
- Odpowiedz mi! - zażądała drżącym od niepokoju głosem.
Hades znalazł się przy niej tak szybko, że nie zdążyła nawet mrugnąć, przycisnął jej ciało do chłodnej ściany budynku. Jego twarz znajdowała się tylko centymetry od jej.
- Czy kiedykolwiek dałem ci powód, abyś mogła sądzić, że możesz żądać czegokolwiek ode mnie? - zapytał twardym głosem i oblizał usta.
- Puść mnie - wysapała próbując go odsunąć.
Chłopak zmrużył oczy i pochylił się w stronę jej ucha. Jego ciepły szept sprawił, że zadrżała.
- Jestem panem życia i śmierci - błagaj mnie.
Kora zacisnęła mocno zęby i pięści.
- Błagaj mnie Persefono.
- Nie - warknęła wściekła. - Ja nie błagam.  

- Jak prawdziwa królowa - powiedział tylko, a Kora zamknęła oczy.
Gdy je otworzyła stała na ulicy przed własnym domem. Zbliżał się świt. Stała chwilę na zewnątrz i oddychała głośno. Zrezygnowana podeszła do drzwi i pociągnęła za klamkę, zdziwiło ją, że były otwarte. Zdążyła je zamknąć, zanim Cerber zbiegł ze schodów szczekając radośnie. Zmęczona pogłaskała miękkie futro, chciała po prostu położyć się i na chwilę zapomnieć o Hadesie, strachu i mitycznych istotach. Zapragnęła pójść do pokoju mamy, położyć się obok niej i zwyczajnie przytulić. Odreagować ostatnie tygodnie. Zawsze walczyła ze swoją słabą i ckliwą stroną, jednak teraz nie miała na to siły. Wlokąc się ubrała piżamę i po cichu otworzyła skrzypiące drzwi. Nie zapalała światła, by nie obudzić Ewy, jednak mimo ciemności zauważyła dwie osoby skulone pod kołdrą.
- Co jest kurwa?! - krzyknęła w pośpiechu zapalając światło.
Zaspany Eryk spojrzał na nią zawstydzonym głosem.
- Myślę, że powinnaś wyjść Koro - odezwał się odrobinę zażenowany.
Dziewczyna całkowicie go zignorowała, Ewa była bliska paniki.
- Córciu, nie było cię na noc, Eryk wpadł żeby....
- Spałaś z nim?! Jak możesz być taka głupia! - wrzeszczała Persi bliska furii.
Chwyciła ubranie mężczyzny leżące na komodzie i rzuciła nim w niego - wynoś się!
Cerber postawił uszy zaciekle warcząc.
- Śmierdziel spokój! - zareagowała Ewa, w obawie o Eryka.
Kora ciągnęła się za długie włosy całkowicie owładnięta złością - Masz pięć sekund.
Ewa próbowała niezdarnie przykryć się bardziej, w jej oczach błyskały łzy. Ta noc nie tak miała się skończyć, wszystko poszło nie tak.
- Raz!
Eryk wstał z łóżka z zaciętym wyrazem twarzy i powoli naciągnął na siebie flanelową koszulę.
- Persuniu, dziecko....
- Dwa.
- Koro, myślę, że na prawdę powinnaś się uspokoić, to co jest między mną, a twoją mamą...
Poruszył nie ten włącznik co powinien, próbując mówić Korze, co ma robić, nie mógł wiedzieć jak wielki błąd popełnił.
- Mam to w dupie, Cerber bierz go!
Przez następne trzy minuty, zrozpaczona Ewa próbowała przytrzymać Cerbera, Eryk uciec z domu, trzymając swoje spodnie i sweter w ręku, a Kora zrozumieć nie mogła, jak może mieć tak głupią matkę.
- Jak mogłaś poszczuć psem Eryka! - lamentowała kobieta idąc za Korą, która nie zwracając na nią uwagi. Wpadła do swojego pokoju i trzasnęła drzwiami. Po raz pierwszy użyła zasuwki.
W pokoju owładną nią gniew, rzucała wszystkim co znalazło się w zasięgu jej ręki. Od ubrań, zabawek Cerbera, po kiczowaty wazon z gliny, który zrobiła kiedyś na szkolnym kółku plastycznym. Krzyknęła też kilkukrotnie, ostatnia doba była porażką. W końcu padła na łóżko i zasnęła, niemal od razu. Gdy otworzyła oczy było już późno, na telefonie zastała kilka esemesów od Natana i połączeń od matki - zignorowała to. Jako, że w pomieszczeniu panował zaduch, otworzyła okno i udała się do łazienki. Gdy wrócił do pokoju, po niemal godzinie warto dodać, wyłożyła się na łóżku i przymknęła oczy - potrzebowała Relzielu. Wmawiał sobie, że dawno już go nie brała i tym razem naprawdę miała poważny powód. Odsunęła przerdzewiałą zasuwkę i wyszła z pokoju. Szczęśliwie torebka Ewy leżała na małej komodzie w korytarzu między sypialniami. Kora po cichutku wyjęła buteleczkę z kurczącą się zawartością i wróciła do swojej sypialni. Wiatr niespokojnie zaatakował jej okno, więc zbliżyła się i zamknęła je. Stanęła pod ścianą i wysypała na dłoń kilka tabletek, były podłużne i lekko zielonkawe. Wziąć dwie, czy jedną? Nie brać wcale? Ponownie wsypała tabletki do opakowania.
- Persefono! - to nie był ostry szept, do którego zdążyła się się przyzwyczaić, a groźne warknięcie.
Pojawił się jak zwykle w nieprzeniknionym mroku, nie zdążyła się cofnąć, gdy mocna dłoń złapała za buteleczkę leku. Ciemność rozwiała się i teraz widziała Hadesa, jego wściekłe oczy i zaciśnięte zęby. Opakowanie leku spłonęło w jego ręce i zmieniło się w garstkę popiołu, który nie opadł na ziemie.
- Ostrzegałem cię.
Wzięła drżący oddech i odgarnęła z twarzy włosy.
- Jaa.... - wyciągnęła rękę, jakby chciała złapać powoli ulatniający się popiół.
Chłopak zwiększył dystans i przysiadł na podłodze, patrząc na nią z tą samą zimną irytacją, którą ona obdarzała jego.
- No słucham - odezwał się w końcu jakby nie mógł znieść panującej wokół nich ciszy.
Kora była zdezorientowana, nie bardzo wiedziała jak się zachować.
- No co?
- Nie masz do mnie żadnych pytań, oskarżeń?
Miała i to dużo, przełknęła budzący się w niej strach.
- Jaki interes masz w odpowiadaniu na moje pytania? - zapytała ostrożnie i odrobinę ostro.
Pan podziemi uśmiechnął się zagadkowo i przekrzywił lekko głowę.
- Taki kaprys mam - wzruszył ramionami, wydawał się teraz wyluzowany, ale w jego ruchach czaiła się pewna ledwo zauważalna nutka stresu, był nawet trochę spięty.
Persefona podniosła się z łóżka i spojrzała na niego przez ramię, kierując się do drzwi.
- To ja przyniosę coś do picia.
Kiwnął jej głową, ale coś zatrzymało ją w drzwiach.
- Czy ty w ogóle potrzebujesz ludzkiego jedzenia?
Odpowiedzią był tylko śmiech.

Mój HadesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz