Trzynasty część 1

13.5K 907 24
                                    

Rozdział 13 - cz. 1

  Kora była, mimo wszystko zdenerwowana. Szczerze pogardzała Tanem, był niemal bezużyteczny i uciążliwy. Do tego zachowywał się jak kompletna ofiara losu - co nigdy nie budziło w dziewczynie ciepłych uczuć. Pomijając te wszystkie wady, było jej go szkoda, poza tym czuła irracjonalnie, że nikt prócz niej nie ma prawa obrażać jej przymusowego znajomego. Była za niego odpowiedzialna, czy tego chciała czy nie. Słowa jej ulubionego sprzedawcy obudziły też w niej dziwny niepokój.

Mężczyzna nigdy nie zachowywał się całkiem normalnie i ceniła go za to, jednak tym razem pobił swój rekord. Jakby wiedział kto czeka na nią i jaki jest jego związek z podziemiem. Nawet jeśli tak było, co wydawało się kompletnie niemożliwe, Kora przekonała się, że ciemność jest jej bliższa. Dlaczego miałaby obawiać się Hadesa i sił z nim związanych, jeśli do tej pory tylko jej pomagały? Hades nie był niewiniątkiem, daleko było mu do szlachetności i dobra, ale czy to sprawiało, że Persefona miała go szykanować? Przecież sama nie miała aureoli nad głową. Władca podziemia obiecał jej strzec, czuł do niej dziwne przyciąganie, nie potrafił zostawić jej w spokoju, nie wiedziała z czym się to wiąże. Wprawdzie kainici też wywodzili się z drugiej strony, jednak byli ścigani. Hades nigdy nie puściłby płazem podobnej zniewagi i bezczelności, w dodatku na przekór nazywali się terminami wywodzącymi się z chrześcijańskiej mitologii. Z tego co zdążyła zauważyć właścicielka Cerbera - wielkiego owczarka, słabością lub siłą może Hadesa, była jego duma. Jak prawdziwe bóstwo bywał próżny, dumny i okrutny. Jakby wszystkie cechy, spotykane u ludzi były w nim uwydatnione do olbrzymich rozmiarów. Do tego ta drażniąca zaborczość i cięty język. Musiała stąpać ostrożnie w postępowaniu z nim, był nieprzewidywalny i niebezpieczny. Nie chodziło nawet o nią, szczerze wątpiła by mógł ją skrzywdzić. Jednak w przypadku innych ludzi? Nie sądziła, by okazał litość. Szła tak ciemnymi uliczkami, zupełnie nie przejmując się towarzyszącemu jej mrokowi i dziwnej istocie za swoimi plecami. Tan się garbił, jakby ukrywał przed światem swoją obecność, do tego powłóczył nogam przy każdym kroku, wydawał się być zagubiony. Zamyślona dziewczyna zupełnie nie zwróciła uwagi na kierunek w jakim zmierzała, dopóki nie było za późno. Znów zawędrowała do parku, pora była jednak nienajlepsza. Uświadamiając sobie swój błąd, skręciła w stronę blokowiska sąsiadującego z placem zabaw. Trzeba przyznać, że parki nocą mają w sobie coś niepokojącego. Idąc tak, wolno po różowej ścieżce rowerowej, szurała lekko nogami. Była taka zmęczona, że aż obojętna na wszystko wokół.  Była tak przynajmniej dopóki nie zobaczyła, obrzydliwego, pełznącego ulicą węża. Był jasno żółty - błyszczał przerażająco w świetle latarni. Persefona omal nie krzyknęła imienia Hadesa, na sam jego widok. Natychmiast skojarzył jej się z z dziewczyną, która zabiła prostytutkę tego pamiętnego dnia. Kora wciąż widziała jej twarz, gdy zasypiała. Co innego robiłby, egzotyczny wąż na ulicy? Zadawała sobie pytanie. Natychmiast podążyła w jego kierunku, ciekawa co zobaczy. Zwierze przyśpieszyło, szurając brzuchem po trotuarze. Kora wbiegła za nim w uliczkę i natychmiast zatrzymała się przestraszona. Cerber warczał wściekle, a z jego paszczy ulatywały krople śliny. W zaułku stało kilkunastu kainitów. Rozpoznała ich z łatwością po bladej i chorej cerze, a także widocznych nawet z daleka błękitnych oczach. Wszyscy oni szykowali się do ataku. Byli zgarbieni, a na ich twarzach z łatwością dostrzegła pogardę i wściekłość. Żółty wąż ominął ich zmierzając dalej. Dała się wprowadzić w zasadzkę nie z tego świata. Idiotycznie, jak Alicja za królikiem w norę. Tyle, że przed nią stało stado istot groźniejszych niż czerwona królowa. "Skrócić o głowę!" Pomyślała natychmiast, by zaraz potem przekształcić sentencję na "wypić do ostatniej krwi!". Natychmiast odwróciła się na siebie.
- Tan! Uciekaj! - krzyknęła, gdy postacie ruszyły na nią.
Jej widmowy przyjaciel wydawał jej się tak łatwą ofiarą, a nie miała wątpliwości, że kainici polują na nią. To wężowa piętnastka ją tu przywiodła. Wtedy zobaczyła widok, który długo majaczył jej potem przed oczyma. Tan zniknął na jego miejscu pojawiła się przerażająca istota. Ubrany w czarne, poszarpane przez wiatr szmaty, które wydawały się być wrośnięte w skórę stwora. Materiał był tak nieprzenikniony jak szerokie i długie skrzydła, podobne do tych należących do nietoperza. I jak u nocnego zwierzęcia zakończone ostrymi zaczepami. Wychudzona sylwetka mignęła jej w szybkim locie, zmierzała w stronę jej niedawnych prześladowców. Kora odwróciła się, aby oniemiała oglądać, rozgrywającą się przed nią rzeź. Dawny Tan rozwierał szeroko zakończoną wielkimi kłami paszczę, wgryzając się w ciała krwiopijców. Zakończone szponami palce, rozrywały nacierających na niego wampiry. To było przedstawienie jednego tancerza. Żaden z kainitów nie mógł dorównać mu śmiercionośnymi umiejętnościami. Wirował w powietrzu, lądując na plecach swoich ofiar i rozczłonkowując je. Brudna, atramentowa krew toczyła się z ich zimnych ciał. Cały zaułek był nią umazany, nawet ściany, pokrywało graffiti z posoki. Przerażające sceny przemocy, przemieszane z jękami konających i warkotem mordercy mieszały się w dziwną kakofonie. Kora niemal nie mogła jej znieść, a mimo wszystko nie potrafiła oderwać wzroku. To było jak scena z horroru, której nie chcemy oglądać, ale nie możemy przestać patrzeć. Tan zawisł nad jednym z ostatnich stworów, po czym otoczył ją skrzydłami i zawirował. Krew spadła na jego skrzydła, gdy niemal wykręcał głowę nieszczęśnicy z ciała. Ścisnął ją dłońmi, a ta rozprysnęła się na wszystkie strony tak, że w dłoniach potwora zostały tylko fragmenty skóry i mózgu. Przyglądająca się temu dziewczyna niemal nie zwymiotowała. Wyglądał jak mroczny żniwiarz, który nie przepuści żadnej istocie - uświadomiła sobie dziewczyna. Nie był Tanem, a Tantalem - a ona, nie mogła sobie wybaczyć tej pomyłki. Ciała powoli znikały z zaułka, jakby wyparowywały. Zwłoki syczały chwilę, by rozpuścić się w chmurze pyłu i rozwiać z delikatnym wiaterkiem. Potwór stał do niej tyłem, jakby oglądał swoje krwawe dzieło. Cerber warczał groźnie podkulając uszy, przecież od zawsze tak reagował na Tana. Powinna zaufać intuicji zwierzęcia. Zbieracz Dusz spojrzał na nią przez ramię z obłędem w oczach. Wzdrygnęła się przestraszona. Powoli zmierzał w jej stronę z podkurczonymi skrzydłami i w zabrudzonym od krwi ciele.
- Tan? - zapytała cichutko.
Bała, się ale wiedziała już co powinna zrobić by zatrzymać jego bez uczuciowy pochód.
- Tantosie! - Krzyknęła przerażona mocą w swoim głosie. - Zatrzymaj się! - dopowiedziała kategorycznie.
A potwór usłuchał.
- Nie zbliżaj się do mnie! - dodała starając się, aby jej głos nie stracił na stanowczości.
Tantal stał zupełnie nieruchomo, wpatrując się w jej oczy. Jak zaklęty posąg z lodu, choć w rzeczywistości był rozgrzany. Uwolniła go odwracając na moment oczy, ulicę dalej przejeżdżała ciężarówka. Serce dziewczyny tłukło się się o klatkę piersiową, a krew huczała w uszach. Gdy ponownie spojrzała na niedawnego przyjaciela nie stał już nieruchomo. Istota ta odbiła się mocno od ziemi i poderwała w przestworza. Jak czarny anioł zawisnął w powietrzu, zanurzył się ku ziemi by ponownie unieść się ku górze, znikając gdzieś na atramentowym niebie. Adrenalina, zaczynała opuszczać Korę, zachwiała się wykończona nienaturalnym zmęczeniem i upadła na zimny chodnik.
- Hadesie! - wyszeptała twardo, zastanawiając się czy nie powinna od tego zacząć.
Głowa opadła jej w tył. Pies skomlał u jej boku. 


Koniec cz. 1
_____________________________________________________________
Ktoś tu chyba miał słuszne podejrzenia, co do Tana :3

Mój HadesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz