Normalny Dzień

761 10 0
                                    


(t/i)

*dźwięk budzika*

- Ughhhh... - jęknęłam kiedy mój nieszczęsny budzik zaczął mnie budzić.

Obudzenie mnie to niby zadanie tego urządzenia, ale jednocześnie jest to strasznie irytujące.

Wyłączyłam budzik i usiadłam na wygodnym łóżku. Moje oczy wciąż jeszcze się kleiły od snu, którego nie potrzebowałabym gdybym nie była w ludzkiej formie. Ludzie, fizyczne ciało potrzebuje snu.

Skierowałam się do łazienki pod prysznic. To było przyjemne i odświeżające, jak ciepła woda omywała moją skórę. Po jakimś czasie spędzonym na relaksacji się pod prysznicem wyszłam. Chwyciłam najbliższy wiszący ręcznik i wytarłam ciało i włosy z wody.

Pstryknęłam palcami, a zmaterializował się na mnie codzienny, ludzki strój. Jako demon zakładam coś innego, ale jako człowiek noszę czarne dżinsy, (u/k) T-shirt z nadrukiem trójkątów oraz białą, krótką kurtkę.

Podeszłam do lustra, chwyciłam błyszczyk do ust, a reszta kosmetyków po prostu podfrunęła do mojej twarzy nie słuchając się mnie zamiast grawitacji. W czasie gdy robiłam sobie lekki makijaż szczotka czesała moje wciąż jeszcze mokre (d/w), (k/w) włosy. Po chwili kosmetyki wróciły na swoje pierwotne miejsce, a ja oglądałam już gotowy efekt przed lustrem. Doskonale. Nie za dużo makijaży, lecz wystarczająco by podkreślić naturalny urok.

Opuściłam łazienkę i chwyciłam telefon. 8:34, o 9 zaczynam pracę. Czeka mnie kawałek do przejścia więc udałam się do drzwi i przy okazji przechodząc przez kuchnię przypomniałam sobie o śniadaniu. I tak włosy potrzebują jeszcze chwilki i trochę suszarki która pojawiła się, gdy ja jadłam płatki.

Miskę po śniadaniu odłożyłam do zmywarki. Włosy wyschły i było uczesane więc odwołałam szczotkę i suszarkę, które zniknęły wracając na swoje miejsca. Gotowa razem z komórką w kieszeni ruszyłam do drzwi frontowych.

Jak na demona snów to mój dom zdecydowanie nie był ze snów. Było to zwykłe mieszkanie w bloku. Całe mnóstwo sąsiadów, niektórych nie lubię, niektórych lubię.

Teraz mogłam skorzystać z windy, lub pójść schodami. Hmmm wybieram schody.

Winda jest spoko, ale jednak wolę trochę się poruszać zamiast udawać niepełnosprawnego lub starca i korzystać z windy.

Szłam żwawym krokiem w kierunku mojego miejsca pracy mijając przystanek autobusowy. Ach ten przystanek. Kiedy po raz pierwszy zmierzałam do pracy skorzystałam z busa, ale kiedy powiedziałam kierowcy że chcę wysiąść przy Black Hat Organization przeraził się. Następnego dnia nie przyjechał na mój przystanek. Od tamtego dnia chodzę piechotą.

Choć wiem dlaczego aż tak się bał. Mogłam przecież jako demon snów i umysłów usłyszeć jego myśli. Współczuł mi trochę, bo nie wiedziałam w co się pakuję. Cóż dzięki niemu już wiedziałam, ale i tak nie zrezygnowałam, lecz jeszcze bardziej chciałam spróbować z tą pracą.

Z wykorzystaniem moich mocy łatwo mogłam stwierdzić co moi współpracownicy myślą, co lubią, a czego nie i szczerze nie musiałam nawet nic udawać. To naprawdę spoko ludzie, choć są złoczyńcami.

Gorzej jednak wydawało się z szefem. Choć jest demonem tak jak ja, to jednak dużo słabszym ode mnie. Mogłam go czytać tak samo jak innych, a on nawet nie wiedział że nie jestem słabym człowiekiem jak uważał.

Wciąż nikt jeszcze nie wie, że jestem jednym z trzech najpotężniejszych demonów jakie istnieją i wolę zwlekać z wyjawieniem prawdy, aż nadejdzie odpowiedni moment. Teraz mogę jeszcze grać człowieka, robię tak już od naprawdę dawna.

A przynajmniej Black Hat może nabierze trochę więcej szacunku do ludzi. Mimo wszystko ludzie nie są tak słabi jak się wydaje, Bill sam się o tym przekonał. 

*15 minut później*

W końcu dotarłam. Cieszę się że ten ranek był przyjemny do spacerów, dzięki temu mam naprawdę dobry humor i jestem zwarta i gotowa na dzień w budynku przypominającym kapelusz.

Nie wiem dlaczego akurat ten budynek przypomina kapelusz i dlaczego na dachu jest rozbity samolot, ale nie będę mówić że to dziwne. Domy mojego brata są w kształcie piramidy... WTF.

Podeszłam do bramy i nacisnęłam guzik przy czymś w rodzaju domofonu.

- Tu (t/i).

„GŁOS ROZPOZNANO" ten napis pojawił się na wyświetlaczu, a ja spokojnie teraz przeszłam do rezydencji w kształcie kapelusza.

To obowiązkowa czynność jeśli nie chce się uruchomić zabezpieczeń które zamontował Flug. Oczywiście jeszcze je ulepszał żeby można było wejść do domu.

Jeszcze tu nie pracowałam kiedy pierwszy raz je uruchomił, ale z tego co powiedziała mi Demencja Black Hat wrzucił Fluga za bramę, a naukowiec sam musiał przedrzeć się przez wszystkie wszystkie zabezpieczenia.

Współczuję. Kiedy przyszłam tu w sprawie pracy te wszystkie bronie wycelowały we mnie, ale nic się nie stało bo po tym jak powiedziałam dlaczego tu jestem Flug je wyłączył.

Przeszłam przez wielkie drzwi zamykając je za sobą. Stanęłam w ciemnym korytarzu ozdobionym kolumnami i licznymi antykami.

Sporo tu ciekawych rzeczy, a rezydencja jest urządzona w zdecydowanie fantastycznym ponurym guście Black Hata. Ze względu na ilość zebranych pamiątek jest co sprzątać. Na przykład od czasu do czasu trzeba odkurzyć zbroję.

Teraz jednak kierowałam się do kuchni. Domownicy musieli już zakończyć śniadanie, a znając Demencje będzie tam bajzel.

Weszłam do kuchni i... i tak, miałam rację. Krzesła poprzewracane, tak samo jak sam stół. Wszędzie resztki jedzenia i Flug i 5.0.5. próbujący sprzątać. Westchnęłam. Zawsze to samo.

- Doktorze, 5.0.5. pozwólcie że ja się tym już zajmę. - powiedziałam, komunikując im jednocześnie moją obecność.

- O-och (t/i), już jesteś! ... Zgaduję że już wiesz co się tu wydarzyło? - zapytał naukowiec z torbą na głowie.

- Demencja?

- Tak. - powiedział pocierając szyję. Zdecydowanie czuł się niezręcznie. - W-wiesz mogę ci pomóc z tym.

- Nie nie chcę pomocy Flug. Poza tym powinieneś już udać się do laboratorium. 5.0.5. ty też. Dam sobie sama z tym radę.

- J-jesteś pewna? - zapytał naukowiec.

Niebieski niedźwiedź tylko wydał dźwięk brzmiący jak pytanie. Jednak z jego myśli wiem co chciał powiedzieć. - Na pewno?

- Tak, a teraz wyjdźcie i pozwólcie mi pracować. - powiedziałam z uśmiechem wypychając ich za drzwi. Zamknęłam je chwilę potem.

Zaczekałam jeszcze chwilę by mieć pewność, że nikt zaraz nie wejdzie do kuchni. ... Cóż nie zanosi się na to.

Pstryknęłam palcami.

Wszystko natychmiast zaczęło wracać na swoje miejsce. Plamy z soku rozlanego na podłogę zaczęły zbierać się w krople i leciały do góry. To samo z kawałkami jedzenia. Resztki pożywienia z podłogi trafiły do małej szczeliny między wymiarami którą otworzyłam. Po krótkiej chwili po armagedonie kuchennym nie było śladu, a ja miałam krótkie wolne.

Kocham tą pracę.

------------------------------------------------------------------------------------------------

Jej pierwszy rozdział. Dopiero zaczynam pisać na Wattpad. Mam nadzieje że się spodoba. I rysunek Black Hata jest mojego autorstwa. 

Black Hat X Dream Demon Reader [PL]Where stories live. Discover now