Rozdział.6.

8.9K 455 65
                                    


Kiedy się budzę doskonale sobie zdaje sprawę z tego co się stało. Wszystko mnie boli a moje ciało łapią długie nieprzyjemne skurcze. Podnoszę się, lecz przed wstaniem coś mi przeszkadza. Patrzę za siebie i dostrzegam kajdanki. Zaczynam się szarpać do momentu aż drzwi się otwierają. Patrzę w ich stronę i mam chęć zabić tego człowieka czy czymkolwiek on jest.

- Witaj skarbie.

I tymi słowami przekracza moją cienką czerwoną. Moje opanowanie diabli wzięli. Zaczynam się rzuca i krzyczeć.

- Ty popierdolony psycholu wypuść mnie!- drę się na cały regulator

Nieznajomy w oka mgnieniu podchodzi do łóżka i zawisa nade mną.

- Uważaj na słowa mała.- schyla się na wysokość mojego ucha i zaczyna szeptać- Jesteś moja i mogę z tobą zrobić co mi się żywnie podoba.

Muskam delikatnie wargami jego policzek by po chwili kopnąć go z całej siły w klejnoty.

- Chciałbyś gnojku.

Chłopak jęcz łapiąc się za swoją świętość i patrzy na mnie z mordem w oczach. Jego białe jak dotąd białka zaczynają przybierać czarny kolor i nie będę kłamać, ale zaczynam się go naprawdę bać. Jego ręka ze świstem zderza się z moim policzkiem.

- To co zrobiłaś zasługiwało na karę, a będzie nią...

- Myślisz, że jak mnie spoliczkujesz to mnie złamiesz?- przerywam mu- Nie masz pojęcia co w życiu przeszłam. A teraz kiedy odzyskałam wolność nie dam jej sobie odebrać przez jakiegoś pojeba.

- Widzę, że naprawdę chcesz się przekonać do czego jestem zdolny.

Chłopak rozrywa kajdanki rękami, choć nie mam pojęcia jak to jest w ogóle możliwe, pewnie jedzie na dopalaczach albo narkotykach. Przerzuca mnie przez plecy jak worek ziemniaków. Nie wiszę bezczynnie jak kłoda. Uderzam go pięściami jak najmniej po plecach i jedyne co osiągam to kilka klapsów w tyłek. Nie są to słodkie uderzenia jakie częstuje chłopak dziewczynę. Są to porządne walnięcie po których na pewno zostanie ślad. Mężczyzna podchodzi do metalowych drzwi bez klamki i wpisuje szereg cyfr, niestety nie jestem w stanie ich dojrzeć. Drzwi się otwierają a mój porywacz schodzi ze mną po schodach w dół. Miejsce w jakim się obecnie znajdujemy wygląda trochę jak jakiś loch. Trochę tu strasznie, lecz nie mam zamiaru okazywać mu swojego lęku. Nagle chłopak się zatrzymuje a ja uderzam głową o jego plecy.

- Uważaj trochę.

- Milcz!- krzyczy

Słyszę szczęk zamka i nagle lecę w powietrzu. Uderzam o stary materac, który choć powinien wcale nie amortyzuje mojego upadku.

- Zostaniesz tu aż nabierzesz do mnie większego szacunku. Myślę, że 2 dni bez wody i jedzenia nauczą się pokory.

- Prędzej tu zdechnę niż okażę szacunek takiej gnidzie jaką jesteś ty.

- Jeszcze zobaczymy.

Drzwi się zamykają a ja zostaję sama. Rozglądam się po otoczeniu. Znajduję się  w celi bez żadnych okien. Nawet cela w więzieniu jest większa niż to, co nie poprawia mojej sytuacji zważywszy na to, że mam klaustrofobie. Leżę na materacu, który jest zgniły i wilgotny. A w powietrzu unoś się charakterystyczny zapach pleśni.

- Spokojnie Kate przeżyłaś gorsze warunki. Dasz sobie rade. - podnoszę się na duchu

Przyciągam nogi do klatki piersiowej i obejmuje się ramionami aby się choć trochę ogrzać. Zapowiadają się długie 2 dni.



****************************************

Hej cukiereczki :*

I jak wam się podoba rozdział po długiej nieobecność?

Kate wreszcie pokazała swoją prawdziwą twarz.

Komentujcie i gwiazdkujcie czekam na wasze opinie.

Jaszczurka :*

Niewinna (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz