9.

298 15 1
                                    

Moja rodzicielka usłyszawszy te słowa odeszła ode mnie ze łzami w oczach. Po chwili weszłam do sali, w której leżał Abel i od razu, szybkim krokiem podeszłam do łóżka. Nagle zauważyłam, że palce u jego lewej dłoni poruszyły się.

-Abel?! - na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Położyłam dłoń na jego policzku i zauważyłam, że jego oczy powoli otwierają się.

-Chloé...- usłyszałam jego cichy, przerywający się głos.

Na moich policzkach znalazły się łzy szczęścia. Pobiegłam po pielęgniarkę, aby ogłosić o wybudzeniu Abela. Kobieta weszła do sali obok, z której chwilę później wyszedł młody mężczyzna ubrany w biały fartuch.

-Niech pani wróci do swojej sali.- powiedział i ruszył w stronę pokoju, w którym znajdował się mężczyzna, który uratował mi życie.

Z niechęcią wracałam. Po paru minutach znalazłam się na oddziale, w którym znajduje się moja sala. Ujrzałam biegnąca Amy w moją stronę, która chwilę później przytuliła mnie mocno.

-Martwiłam się o Ciebie, tak bardzo.- powiedziała.

-Nic mi nie jest.- zaczęłam uspokajać dziewczynę. Nagle zza rogu wyszedł Jack. Jack Anderson.

-Co on tu robi?!- zapytałam zdenerwowana.

Moja przyjaciółka odwróciła się.

-Powiedział, że musi Cię zobaczyć, podobno się martwił.- parsknełam śmiechem. Patrzyłam na Jack'a. Był coraz bliżej. Z każdym jego krokiem coraz bardziej się denerwowałam.

-Chloè!- położył swoje dłonie na mojej twarzy, a ja tylko się od niego odsunęłam.

-Czego tu szukasz?!

-Martwiłem się! Twoja mama do mnie zadzwoniła. Poinformowała mnie o wszystkim.

-Jak widać nic mi nie jest, możesz już sobie iść.

Odwróciłam się i weszłam do mojej sali, w której była Amy. Czułam, że Jack idzie za mną i miałam rację bo chwilę później usłyszałam jego głos.

-Co mam zrobić abyś mi wybaczyła?- złapał za moją rękę przez co się zatrzymałam. Odwróciłam się powoli w jego stronę i spojrzałam w jego oczy.

Na jego twarzy zagościł uśmieszek. Już pewnie pomyślał, że dałam się nabrać, że mu wybaczyłam, że rzucę mu się na szyję. Głupek... Nie jestem aż tak naiwna. Zabrałam rękę.

-Najlepiej zniknij.- puściłam mu oczko i zaczęłam się cicho śmiać.- Jack musisz zrozumieć, że nie jestem taka głupia na jaką wyglądam i nigdy w życiu nie wybaczę Ci zdrady z tą ździrą bo to najgorsze co może być. Co?! Zostawiła Cię i szukasz pocieszenia? Pamiętaj, że to ty zjebałeś i to jest tylko i wyłącznie twoja wina.

Sytuacje uratowała pielęgniarka, która weszła do sali i wyprosiła go i Amy. Kobieta zbadała mnie i chwilę później moja przyjaciółka wróciła. Na szczęście sama.

-Powiedział, że zrobi wszystko abyś mu wybaczyła.

***********************************

Die for YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz