Harry Styles

741 14 5
                                    

Leśniczy - Harry Edward Styles

Wybierałam się do kuzynki w odwiedziny. Nigdy jeszcze u niej nie byłam. Odkąd wyszła za mąż nasz kontakt się urwał, a teraz zaprosiła mnie do siebie. Bardzo mnie to zdziwiło, jednak postanowiłam do niej pojechać. Spakowana wyszłam z domu i wsiadłam do auta. Wbiłam adres w nawigację i ruszyłam do celu. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Cały czas prosto i prosto. Nagle usłyszałam: „teraz skręć w lewo”. Ucieszyłam się, że monotonia wreszcie minie, ale przeraziło mnie to, że muszę wjechać do lasu. Zawsze unikałam takich miejsc. Drzewa, zieleń… To nie dla mnie. Ale jak mus, to mus. Włączyłam kierunkowskaz i skręciłam w lewo. Jechałam asfaltową drogą pośród drzew. Były tak wielkie i rozłożyste, że niemal nie widziałam nieba. Nagle na desce rozdzielczej zaczęła mi migać jakaś kontrolka. Nie wiedziałam o co chodzi, dlatego się zatrzymałam. Zgasiłam silnik i wyszłam z auta, by podnieść maskę. Może tam coś się zadziało. Kiedy otworzyłam klapę, uderzyła we mnie wielka chmara pary. Silnik wręcz dymił. Przestraszyłam się. Trzasnęłam maską i odskoczyłam od auta. Złapałam telefon w rękę, by zadzwonić po pomoc drogową. Cholera! Brak zasięgu! Nacisnęłam guzik na pilocie obok kluczyka, co zamknęło samochód i ruszyłam na poszukiwania sieci. Ciągle nic. Nawet nikt nie jechał tą cholerną drogą, więc nie miałam kogo poprosić o pomoc. Wtem pośród drzew dostrzegłam człowieka. Chyba mężczyznę. Zaczęłam wołać i machać rękoma. 
- Hallo! Proszę pana! Hallo! – Jednak nie reagował. Nagle zniknął gdzieś w zaroślach. Postanowiłam iść jego tropem. Weszłam do lasu. Moje szpilki wbijały się w mech, co było strasznie niewygodne. W końcu znalazłam jakąś dróżkę. Po mężczyźnie nie było ani śladu. Trzymałam telefon w górze, mając nadzieję, że pojawi się choć jedna kreska, ale nic podobnego nie nastąpiło. Patrzyłam na komórkę i wręcz modliłam się, o zasięg. Nogi niosły mnie, gdzie chciały. Znów szłam po miękkim podłożu. Miałam to gdzieś. Byleby tylko mieć ten pieprzony zasięg. Nagle coś zacisnęło się wokół moich nóg i zawisłam głową do góry. Zaczęłam piszczeć. Przestraszyłam się. Musiałam wejść w jakąś pułapkę. Nogi miałam obwiązane jakąś liną, przymocowaną mocno do pnia ogromnego drzewa. Wołałam o pomoc, ale nikt się nie zjawił. Wisiałam tak przez jakiś czas. Z czasem odpuściłam sobie krzyki. I tak nic nie dawały. Nagle jednak moim oczom ukazał się mężczyzna w przybrudzonej koszulce na ramiączkach i długich spodniach w kolorze moro. Zaczęłam wierzgać. Podbiegł do mnie. 

- Proszę, proszę…. Niezła sztuka mi się trafiła. – Klasnął w ręce. 

- To pana sprawka? 

- Tak. Poluję na niedźwiedzia. – Oznajmił z uśmiechem na ustach. 

- Czy ja wyglądam panu na włochatego misia?! Proszę mnie natychmiast uwolnić! 

- Dobrze już… Niech pani tak nie krzyczy. 

- Niech się pan pospieszy! – Wrzasnęłam ostatni raz, gdy mężczyzna zaczął grzebać coś przy tej nieszczęsnej linie. Odwiązał ją od drzewa i bezpiecznie opuścił mnie na dół. Potem uwolnił moje nogi. Rozmasowałam kostki, na których odznaczył się sznur. 

- Może tak „dziękuję”? – Usłyszałam jego głos. 

- Chyba pan kpi! To przez pana się to stało! – Podniosłam wzrok i spojrzałam na jego twarz. Z bliska był jeszcze przystojniejszy. Piękny, męski, kilkudniowy zarost od razu przykuł mą uwagę. I te oczy… Mogłabym w nich utonąć. 

- Mogła pani patrzyć pod nogi! – Bronił się. 

- A kto normalny ustawia pułapki na środku leśnej drogi?! – Warknęłam. Gdy tak się wymądrzał, był co raz mniej atrakcyjny. 

- Droga jest tam. – Wskazał palcem kawałek dalej. Zrobiło mi się głupio. Nic nie powiedziałam, tylko spaliłam buraka.

– Ale niech będzie, że to moja wina. Może w ramach rekompensaty da się pani namówić na obiad? – Zapytał. 

One Direction Dirty Imagine Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz