-Od teraz nie Jin, tylko szef. Gang powraca - Otworzyłam jeszcze szerzej oczy ze zdziwienia.
-Czy ja się przysłyszałam? - zapytałam.
-Z tego co wiem to masz dobry słuch NaBi - uśmiechnął się - Nie przesłyszałaś się.
-Zaraz, ale skąd ta nagła zmiana? - MinRi, aż wstała z miejsca.
-Nie taka nagła. Od początku to planowałem...
-Od którego początku? - Zapytał blondyn siedzący naprzeciwko mnie.
-W Seulu.
-Czemu nic nie wiedzieliśmy? Powinniśmy wiedzieć! Przecież przez ostatni czas ja byłam załamana... I jeszcze ta jebana praca... ugh - założyłam ręce na klatkę piersiową i oparłam się o siedzenie kanapy. Udałam obrażoną, ale w głębi siebie rozsadzało mnie ze szczęścia. Przecież w tym gangu się wychowałam.
-Nie mogłem wam powiedzieć, dla naszego bezpieczeństwa. A pozatym powinniście się chyba cieszyć, co? Czy może polubiliście zwykłe, nudne życie, hm?
-Spierdalaj z tym nudnym życiem! - Yoongi.
-Jasne, że się cieszymy! Ja się jeszcze nie zdążyłam nacieszyć akcjami! - Zaczęła wesoło MinRi.
-NaBi? - szef spojrzał na mnie, a ja odwróciłam głowę.
-Ona zaraz wybuchnie - Suga zaśmiał się na co wszyscy mu zawtórowali. Na moja twarz nieubłaganie wkradł się szeroki uśmiech. Wstałam i podbiegłam do Jina, przytulając go.
-Jak ja bym mogła się nie cieszyć co? - zaśmiałam się w jego ramię, gdyż chłopak był ode mnie wyższy.
-Ty to najbardziej - Jin również mnie przytulił - Suga chyba chcę mnie zabić - Szepnął mi do ucha, na co się zaśmaiałam cicho.
Puściłam chłopaka i wróciłam do Yoongiego. Przyłasiłam się do niego niczym kotek, a on mnie objął.-A jak sobie wyobrażasz dalesz działanie gangu? -zapytał Minhyuk - Jest nasz tylko 6...
-W mój plan zamieszani byli ludzie z Nieuchwytnych. Dałem wszystkim wybór. Albo zostają z nami, albo idą w swoją stronę. Dużo osób zostało - zaśmiał się.
-Ymm, a co ze mną? - odezwał się Yoonseok, który do tej pory siedział cicho.
-Dołączysz do naszego gangu. Polubiłem Cię - zaśmiał się Jin
-Zaszczyt - Seok również to zrobił.
-A co z pieniędzmi? Skąd weźmiemy bronie, auta, motocykle, baze?
-Tego jeszcze do końca nie wiem... przydałoby się miec sojusznika jakiegoś.
-Może Gang Mokua?
-Najgroźniejszy gang w NY... wątpię, że się zgodzą, a raczej boję się, że uznają nas za wrogów.
-A wtedy mamy przejebane - jęknęłam.
-Racja...
-O czym wy mówicie? Gang Nieuchwytnych, znany w całej Korei i wśród wszystkich gangów na świecie. Jesteście uznawani za legende! Nie daliście się złapać przez parę ładnych lat, a jesteście tuż przed nosem policji! Jak Mokua ma odrzucić wasz sojusz, jak zawsze go chciała zawrzeć! - Yoonseok, aż wstał z miejsca i zaczął krzyczeć.
-Skąd niby to wiesz? - Jin.
-Bo to największa zgroza wszystkich innych gangów. Wszyscy się boją, że gdy dwa najgroźniejsze gangi zawiążą sojusz, to wszystko się zmieni. Że nie będzie już szans na bycie numer 1 i, że będziecie niszczyć wszystkich.
-Myślę, że on ma rację. Powinniśmy znaleźć szefa Mokua. Ale kto go znajdzie... - westchnął Minhyuk.
-Ja mogę spróbować coś znaleźć, ale nic nie obiecuje - Yoongi.
-Nie trzeba, ja to załatwię - Yoonseok.
-Ty? - zdziwił się Jin.
-Tak, ja. Muszę się chyba wam do czegoś przydać - zaśmiał się.
Taehyung pov:
Jak każdego dnia wyszliśmy na jakiekolwiek poszukiwania. Hoseok został tylko w hotelu, Namjoon poszedł z Sue, a reszta nas się rozdzieliła. Chodzę już dobre 5 godzin po tym mieście. Jestem wyczerpany, nie wysypiam się, bo chodzę późno spać i wstaję bardzo wcześnie.
Mimo mojego zmęczenia nie mam zamiaru teraz odpuszczać dla chwili odpoczynku.Na niebie już dawno zagościł mrok, który zdobiły gwiazdy oraz księżyc. Miałem ochotę przymknąć na chwilę oczy i zasnąć na tym chodniku, ale nie mogłem się poddawać. Walczyłem w tym momencie sam ze sobą.
Sygnalizacja zmieniła kolor na zielony, co oznaczało, że mogę przejść na drugą stronę ulicy. Ruszyłem powolnym krokiem, podobnie jak reszta ludzi.
-MinRi, już wracam. Było trzeba iść ze mną, a nie teraz mnie pospieszać, bo ty chcesz coś zjeść - usłyszałem śmiech jakiejś dziewczyny... był on podobny do jej... To nie możliwe. Jestem po prostu zmęczony, ehh.
-Ha, teraz "NaBi kocham Cię"? Oj nie, nie - Usłyszałem jej imię! Stanąłem i zacząłem rozglądać się w poszukuwaniu właścicielki głosu, ale nie mogłem jej odnaleźć. Już jej nie słyszałem...
-Debil!!! - usłyszałem krzyki po czym klakson jak i piski opon. Poczułem uderzenie, a po chwili wylądowałem na ziemi...
Nie czując żadnego bólu, niepewnie otworzyłem oczy. Podniosłem się bez problemu do siadu i zauważyłem, że leżę na chodniku. Auto, które niemal mnie potrąciło, odojechało.
Ludzie z drugiej strony gapili się na to całe zamieszanie.
Spojrzałem w prawo i ujrzałem jakąś dziewczynę...-Nic się Panu nie stało? - Zaczęła nawet nie patrząc na mnie. Łapała oddech po tym jak mnie uratowała.
Dłonią złapałem ją za policzek i skierowałem jej twarz w moją stronę.
-Nabi... - wyszeptałem widząc ją, jestem pewny, że to ona!
Dziewczyna patrzyła na mnie z przerażeniem. Chciała pewnie uciec, ale złapałem ją dla bezpieczeństwa za rękę.
-Szukałem Cię...
.__.__.__.__.__.__.__.__.__.__.__.__.__.__.__.
Jest i rozdział...
Przepraszam wszystkich bardzo, za tą nieobecność...
Wena opuściła, a gdy napisałam rozdział to... był okropny. Uwierzcie. To jest jego 2 wersja i jestem o wiele bardziej zadowolona ^^Ogólnie to sama nie wiem jak dalej potoczy się książka, muszę wymyślać kolejne rozdziały, co jakoś nie chcę mi przychodzić, ale się staram! :3
Mam nadzieję, że się podoba rozdział ^^ za błędy przepraszam~
Zapraszam do gwiazdkowania i komentowania ^^