I.

1.8K 153 13
                                    

-ŻE CO?! -Skrzywił się z widocznym niesmakiem, próbując powstrzymać przed odruchowym zatkaniem sobie uszu. Głos Bakugou był równie destrukcyjny jak jego charakter. Stąd też bardzo podobnie wyobrażał sobie ich spotkanie. Pojedynczy krzyk zwiastował lawinę kolejnych, w tym nie tylko słów, ale także i czynów.

-Pozwól na moment. -I nie zbaczając na złowieszcze spojrzenie i bojową postawę pokonał dzielący ich dystans. Szybkim, zdecydowanym ruchem złapał za ubrania blondyna i wyprowadził go na zewnątrz, w ten sposób unikając ciekawskich spojrzeń zebranych. W tym także i ojca. Spotkanie w jednym miejscu dwóch kolesi którzy od zarania dziejów utrudniali mu życie nie mogło skończyć się dobrze.

-Uspokój się, albo i ty i ja będziemy mieć poważne problemy. -Zaczął, wypuszczając go natychmiast po zaczerpnięciu pierwszego oddechu na świeżym powietrzu. Nie chciał oberwać z pięści która to właśnie w iście spektakularny sposób próbowała odbić się na jego twarzy. Chybił. Odskoczył w bok, pomimo ograniczającego stroju.

-I kto niby miałby cię posłuchać, mieszańcu, hmm? Co ty tutaj robisz?! -Siłą rzeczy musiał mu oddać. Prosty cios, prosto w brzuch. I w końcu zamilkł, mając siłę jedynie na krztuszenie się własną śliną i kasłanie. Swoją drogą był zaskoczony, że udało mu się trafić od razu.

- Przyszedłeś po dyplom. -Stwierdził bez chwili zawahania, robiąc dwa kroki w tył dla bezpieczeństwa. Każdy po niego przychodził. W normalnej sytuacji zapewne włożyłby w to odrobinę ironii. Jednak jeśli jego dogadanie się z Bakugou miało zależeć od tej rozmowy to musiał... nie. Chciał się powstrzymać.

-Powiedzmy to sobie otwarcie. Jakoś nie mogę wyobrazić sobie ciebie w roli miłośnika kaligrafii. Mogę się domyślić że jesteś tu bo musisz. Podobnie jak ja. Problem w tym, że jeżeli zaczniesz pluć na mnie jadem w trakcie spotkania to oboje stracimy szansę. -Tłumaczenie tego krok po kroku jak małemu dziecku potrafiło męczyć, ale nie widział innego wyjścia z sytuacji. Co prawda morderczy wzrok Bakugou przewiercał się przez niego na wskroś i to nie było zbyt przyjemne, jednak zdołał się do tego przyzwyczaić. Lata praktyki.

-Co proponujesz? -Todoroki zamrugał z widocznym zaskoczeniem. Nie spodziewał się, że sprawa tak szybko się załatwi. Ba. Znając go, w ogóle nie powinien odpowiedzieć w cywilizowany sposób. Zazwyczaj ofukałby go i zaczął znów się wydzierać, a racjonalne argumenty zostałby przez niego przyjęte do wiadomości dopiero po wymianie ciosów lub paru godzinach bezustannej przekrzykiwanki.

-Po prostu w momencie w którym przekraczasz próg tej szkółki wycisz się jakoś, a przede wszystkim odpowiadaj w bardziej cywilizowany sposób. Nie możesz się tak drzeć w miejscu, w którym priorytetem jest cisza i skupienie. Nie będzie to dla nas łatwe, ale na czas szkolenia musisz zachowywać się względem mnie NORMALNIE. I nie mam tu na myśli darcia się, co u Ciebie uchodzi właśnie za standard. Chcesz czy nie, będę tam uczyć. Jak wybuchniesz to wylecisz. Czaisz? -Powiedział to wszystko na jednym wydechu, przez co związany w pasie sznur znów dał o sobie znać. Nie używał przekleństw, bo nie przystało, ale pluł sobie w brodę, że wcześniej nie pomyślał o czymś tak prozaicznym jak zaczerpnięcie oddechu.

-Nie bądź taki pewny siebie, kretynie. Mało jest szkół kaligrafii w Japonii? Zawsze mogę iść gdzie indziej. -Prychnął blondyn, splatając ręce na torsie. Todoroki nie dał się jednak nabrać. Uniósł brew ku górze i omiótł go lekko rozbawionym spojrzeniem.

-Czyżby? Gdyby chodziło Ci jedynie o standardowy dyplom od początku mogłeś pójść do jakiejś pomniejszej szkółki, a jednak wybrałeś najlepszą. Akurat w tym przypadku jestem pewien, że to nie zasługa twoich jak zawsze zbyt wielkich ambicji, a tego, że musiałeś to zrobić. Dyplomy od ojca są na całkowicie innym poziomie. I taki właśnie jest Ci potrzebny. Mam rację? -Drgnięcie i wściekłe spojrzenie dały mu pewność, że faktycznie nie pomylił się co do niego. Nie napawał się jednak długo swoim zwycięstwem, bo wyczuł już w powietrzu jego rosnącą irytację.

-Dobra, chodź. Później pogadamy o tym w jaki sposób się nie pozabijać, a teraz przynajmniej spróbuj skupić uwagę na podstawach. -I nie czekając na decyzję ruszył ku drzwiom. Był pewien, że i tak mu się potem oberwie od Endeavora za przedłużanie ceremonii rozpoczęcia. No i perspektywa dodatkowego spędzania czasu z Bakugou nie była zbyt zachęcająca. Najchętniej po prostu wróciłby do rezydencji i zaszył się wśród książek. Wciągnął powietrze, z nieodgadnionym wyrazem twarzy chowając swoje fantazje na później. Usiadł za poduszce obok ojca, po czym ustawił przed sobą rolkę z listą przybyłych kursantów. Zanim pochylił się w geście tradycyjnego przywitania, zdołał jeszcze wychwycić kątem oka jak blondyn zasiada między ludźmi po prawej stronie.

-Witam wszystkich na kursie kaligrafii rodziny Todoroki. Proszę przyjąć moje najszczersze przeprosiny odnośnie spóźnienia. To się więcej nie powtórzy. -Ponownie pochylił głowę, dokładnie w taki sposób, w jaki go uczono. Nienaganna dyscyplina i wyidealizowana grzeczność była mu wpajana od dzieciństwa i nie wątpił, że wszyscy byli tym teraz oczarowani. Zarumienione poliki nielicznych pań dyskretnie mu to podpowiadały.

-W pierwszej kolejności chciałbym odczytać listę uczestników, a następnie przejdziemy do niezbędnych przyborów, które trzeba będzie posiadać przez cały czas trwania kursu. -Kontynuował, prześlizgując spojrzeniem po twarzach zebranych. Trochę dłużej zatrzymał się na Bakugou, choć wcale tego nie chciał. Zrobił to prawdopodobnie dlatego, że na zmianę marszczył brwi i zaciskał wargi, jakby grzeczność była dla niego czymś naprawdę trudnym do ogarnięcia. Todoroki ponownie skupił się na liście, każde nazwisko powtarzając wcześniej w głowie, aby źle go nie wypowiedzieć. To była ważna część. W przeszłości często go besztano za przekręcanie liter lub jąkanie się przy odczytywaniu. Podobno uchodziło to za zniewagę. Wbrew pozorom nie miał z tym dużo roboty. Nie każdy zarabiał takie pieniądze by tu przyjść, a co za tym szło, kandydatów było może około dwudziestu. Zanim nadejdzie egzamin zrobi się ich o połowę mniej. W tym miejscu powstawała dla niego nowa zagwozdka. Nigdy nie obiło mu się o uszy, żeby Bakugou pochodził z bogatszej rodziny. Skąd więc miał pieniądze? Pozostawało mu tylko zgadywać, bo przecież nigdy go o to nie zapyta.

-Od następnych zajęć prosiłbym o przyniesienie podstawowego zestawu pędzli i wybranego przez was atramentu. Papier ryżowy zostanie dostarczony przez naszą szkołę. Podpowiedzi odnośnie zakupu sprzętu otrzymają państwo przy wyjściu. Czy są jakieś pytania? -Odetchnął cicho, nie wyczuwając obok siebie żadnego ruchu. Gdyby ojciec niespokojnie kręcił się w miejscu, to byłby to znak, że coś sknocił, ale nawet na niego nie patrząc, wiedział, że tym razem wszystko idzie dobrze. Niemalże go to przerażało. Przecież z Katsukim nic nie miało prawa się udać. Od początku spotkania serce waliło mu jak młotem, że ten głupek coś zepsuje, podczas gdy Bakugou jedyne co robił, to krzywił się nagminnie.

-Ile lekcji pan przewiduje? I w jakich odstępach czasu? -Zamrugał i zwrócił uwagę w stronę kobiety, która z uniesioną dłonią wpatrywała się w niego pytająco. To go nieco rozbawiło. Nie byli przecież w podstawówce. Mogła po prostu zapytać, podczas gdy wyglądała jakby prosiła go o pozwolenie.

-Ilość lekcji zależy od przerobionego materiału, ale na dany moment myślę, że jedna lub dwie tygodniowo wystarczą. Pierwszą planuję w następny piątek o 18:00. Czy komuś nie pasuje ten termin? -Zadał kolejne pytanie, splatając ręce na kolanach. Zaczęły mu się pocić, choć czuł się już dość rozluźniony. Z sali nie dosłyszał żadnego sprzeciwu, więc pokiwał tylko głową z zadowoleniem i zapisał datę na kartce leżącej obok.

-W takim razie dziękuję za spotkanie i zapraszam w piątek już z przyborami. -Oświadczył głośniej, po czym się wyprostował i wstał niemalże na równi z ojcem, który od początku spotkania był milczący. To go mocno zastanawiało. Nigdy w życiu by nie pomyślał, że właściciel tego "skromnego" przybytku nawet się nie przedstawi. Obstawiał, że mógł być zły za jego wcześniejsze wyjście, albo wręcz przeciwnie. Dumny z przeprowadzonej rozmowy. Tak czy inaczej nie mógł się tego teraz dowiedzieć. Zanim Bakugou zwiał mu z oczu wziął głęboki wdech dla odwagi i wyszedł za nim.

Kaligrafia // Bakugou x TodorokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz