VII.

1K 125 19
                                    

Historia powoli zaczyna nabierać tempa. Co myślicie? Jeszcze cieplutki rozdział. 

Bakugou nie pojawił się na dwóch kolejnych zajęciach. Miał szczęście, że ojciec nie zdążył jeszcze wrócić. Mimo wszystko ilekroć Todoroki próbował wziąć się w garść, przemóc i iść spróbować nawiązać z nim kontakt, nie potrafił tego zrobić. Wstyd i duma blokowały go, mimo iż wiedział, że gdyby blondyn nie ukończył kursu przez tamten incydent to ubodłoby go to jeszcze bardziej. Podjęcie decyzji trochę zajęło. Miał zamiar odwiedzić Katsukiego po skończonych wykładach jeszcze tego samego dnia, ale właśnie wtedy zaszczycił je swoją obecnością. Spóźniony lecz obecny. 

-Bakugou, usiądź. Po prawej jest wolne miejsce. -Spodziewał się spojrzenia śmierci i jakiegoś głośnego komentarza w stylu "dobrze wiem, co mam robić", podczas gdy nie wydarzyło się kompletnie nic.

-Kumam. -Rzucił w przestrzeń blondyn, zasiadając na poduszce w swój typowy, wulgarny sposób. Jedna noga z przodu, druga służąca jako podparcie. Wtedy też czerwone spojrzenie spoczęło na nim. Todoroki zacisnął dłonie na materiale ubrania, mrugnął nerwowo ale bez większych oznak zdenerwowania i powrócił do przerwanej czynności. Właśnie tłumaczył kolejność znaków, która kompletnie wyleciała mu z głowy. Nie miał pojęcia w którym miejscu skończył i od czego powinien zacząć. Nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło. Jakaś miła kobieta z boku najwyraźniej podchwyciła sytuację i w powietrzu narysowała jeden z wcześniej omawianych znaków. Uśmiechnął się do niej kącikiem ust z wdzięcznością, w duchu odetchnąwszy z ulgą. Zbłaźnienie się było ostatnią rzeczą, której teraz potrzebował. 

-Tak więc przejdźmy do czegoś innego niż tylko pojedyncze znaki. Spróbujcie napisać jakieś słowo. Tylko pamiętajcie o kolejności! Ci którym idzie lepiej niech poćwiczą z umiejscowieniem. -Uśmiechnął się delikatnie, choć wymuszenie. Myślał, że lekcja pomoże mu zignorować siedzącego nieopodal Bakugou, ale bardzo się pomylił. Nawet jeżeli nie spoglądał w jego kierunku to czuł przeszywające spojrzenie, a jego myśli ponownie schodziły na nieodpowiedni tor. Nie sądził aby to było mądre posunięcie, ale zamierzał z nim porozmawiać. Jeżeli nie zrobiłby tego dzisiaj, to nie zrobiłby tego nigdy. Lepszego momentu miało nie być. Nikogo z rodziny nie było w domu więc w razie ewentualnych trudności lub napadów gniewu łatwo mógł później się tym zająć. 

Wsłuchał się w rozmowy wychodzących, machinalnie odkładając miseczki po tuszu. Przecierał je jeszcze jakąś ścierką, zanim zostawały z powrotem schludnie ustawione. Kiedy ostatnie naczynie zetknęło się z drewnem półki powoli odwrócił spojrzenie za siebie. Oczywiście Bakugou stał na samym środku, wciskając ręce do kieszeni czarnych spodni z łańcuchem na boku. Najwidoczniej tamten ogień wściekłości, którego powodu nie znał, już w nim trochę przygasł. W innym wypadku nie pozwoliłby mu skończyć sprzątać. Zresztą nie wiedział czego ma się po nim spodziewać po tym jak, jak... jak go pocałował. Na samą myśl skrzywił się nieznacznie. Bakugou był nieprzewidywalny, aczkolwiek wydawało mu się, że w pierwszej kolejności, przy pierwszym spotkaniu przede wszystkim spróbuje go zamordować. Najwidoczniej się pomylił. Prawdopodobnie. 

-Chcesz pogadać tu, czy na górze? -Wypalił zanim zdołał się zastanowić. Zabrzmiało to co najmniej dwuznacznie.
-Zamierzasz odpowiedzieć mi na pytania, które wczoraj zadałem? Jeśli nie to spadam stąd. -Blondyn całkowicie zignorował jego wcześniejszą propozycję. Todoroki przymknął powieki i odliczył w myślach do dziesięciu, po czym bardzo powoli odwrócił się w jego kierunku. Odetchnął głębiej, przezwyciężając zbierającą się w nim irytację. Jak zwykle Katsuki deptał po nim jak po dywaniku. 

Kaligrafia // Bakugou x TodorokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz