IX.

1.1K 122 16
                                    

Nie wiedział jak mu się to udało. Naprawdę nie miał pojęcia. Był pewien, że Bakugou jeszcze przed chwilą byłby w stanie pozbawić go głowy, gdyby chciał, a teraz siedział niczym potulny baranek, prawie że skruszony. Zaczynał się gubić w jego zachowaniu. 

-Chwila. -Rzucił cicho, słysząc zirytowane syknięcie, gdy pociągnął materiałem bandaża nieco mocniej. Nie było innej rady. Chłopak nie chciał iść do szpitala, a ręki samej sobie nie mogli zostawić. Zwłaszcza, że była mocno zwichnięta. To i jak cud, że nie skończyło się złamaniem. Wystarczyło pomyśleć o dziurze, którą zrobił. Walnął w ceglany mur. Jasne, że sytuacja nie mogła skończyć się dobrze. 

-Gotowe. Chociaż i tak twierdzę, że powinieneś iść do szpitala. Nie jestem lekarzem. -Rzucił cicho, na koniec wiążąc dwa supełki aby opatrunek nie miał prawa się rozwiązać. Był nawet z siebie zadowolony. Wszystko wyglądało estetyczne, ale co ważniejsze, spełniało swoją rolę. Na jakiś czas musiało mu wystarczyć. Potem niech martwi się rodzina.

-Nigdzie nie idę. -Odpowiedział w końcu blondyn, kilkukrotnie zaciskając i prostując rękę. Krzywił się przy tym lekko, ale pod uważnym spojrzeniem Todorokiego jego mina i tak pozostawała dość nieodgadniona. 

-Nie wiń mnie tylko potem, jeżeli będziesz miał jakieś powikłania. -Wzruszył ramionami, umywając ręce od tej sprawy. Uważał, że to i tak wiele z jego strony, że w ogóle mu pomógł. Po tym małym ataku na swoją osobę wolał raczej ograniczyć z nim kontakty do absolutnego minimum. Nie wiedział tylko, że ta względna obojętność coraz bardziej zaczynała Katsukiego drażnić.

-Jasne, jasne. -Po tym zapadła grobowa cisza. Żeby się czymś zająć, sięgnął po kupione przybory i powoli podszedł do szafki z zamiarem ich wypakowania. Wolał nie poruszać już dzisiaj tematu jego dziwnego zachowania. Miał dość przepychanek jak na jeden raz, a jeżeli "rozmawiało się" z Katsukim, trzeba było jednocześnie być gotowym na coś takiego. Czuł jak jego głowa zaczyna powoli pulsować ze zmęczenia. Ostatnimi czasy zdarzało się to zdecydowanie zbyt często. Nie mógł powiedzieć, że to lubił. 

-Aaa. Mam tego dość. Jak długo będziesz udawał, że nic cię nigdy nie obchodzi? -Zapytał Bakugou, ostatecznie nie wytrzymując. Nie byłby sobą, gdyby nie wybuchł.

-Słucham? -Zapytał Todoroki, unosząc brwi w autentycznym zaskoczeniu. Tylko że blondyn odebrał to w zupełnie inny sposób. Jako swego rodzaju prowokację. 

-Pieprzony paniczyk. -Sarknął pod nosem, wstając z niedawno co zajmowanej pufy. Czuł, że jeżeli zaraz nie wyjdzie to w najlepszym przypadku znów powstrzyma się od tego, aby mu przyłożyć. W najgorszym, naprawdę przyozdobi tego idiotę paroma dodatkowymi bonusami. 

-Jesteś jakiś nienormalny! Najpierw na mnie naskakujesz, potem się uspokajasz i jesteś potulny jak dziecko. O co ci w ogóle chodzi?! -Tym razem to Todoroki nie wytrzymał. Endeavor z pewnością był w domu, ale pierwszy raz od dawna o to nie dbał. Co będzie, to będzie. Pomartwi się później. 

-Dobrze, że ty jesteś taki idealny! W końcu mieszańcy nie zadają się z ludźmi, tylko z odludkami tak wielkimi jak oni sami! -Po raz pierwszy był świadkiem jak Bakugou gestykuluje dłońmi podczas kłótni. Nie myślał o tym jednak. Zaślepiał go gniew i irytacja.

-Zamknij się! Nie masz prawa rzucać się ani na mnie, ani na Midoriyę! -Odkrzyknął, dobrze wiedząc do kogo blondyn przed chwilą nawiązywał. 

-Bo co? Poskarżysz tatusiowi? -Te słowa przelały czarę goryczy. Na dodatek wypowiedziane w tak irytująco ironiczny sposób. Zamachnął się i tak jak stał, tak idealnie trafił w twarz blondyna z głośnym "plask". Dopiero wtedy był w stanie odzyskać zdrowy rozsądek. Był pewien, że Katsuki mu odda, ale stał jedynie, najwyraźniej zaskoczony, że Todoroki był w stanie się do tego posunąć. 

-Spadam stąd. -Oznajmił w końcu, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. Śladem na swoim policzku wydawał się nie przejmować. Przynajmniej na razie. Na potwierdzenie jego słów dostał jedynie głośny trzask drzwiami. To cud, że nie wypadły z zawiasów. 

Wziął głębszy oddech i przetarł twarz, odciągając włosy do tyłu. Irracjonalna kłótnia o nic. Nie miał pojęcia o co tak naprawdę poszło, ale nie ulegało wątpliwością, że wybuchł i wyrzucił z siebie wszystko co przez cały ten czas trzymał do Bakugou. Miał serdecznie dość jego ordynarnego zachowania i dzisiaj nareszcie mu to pokazał w ten sam barbarzyński sposób, którego on używał na co dzień. 

-Mam dość. -Rzekł do ściany, jakby była temu winna, po czym ruszył schodami ku górze, podzielając głęboką nadzieję, że ojciec da mu dzisiaj spokój. Nie był pewien, czy odzyskał racjonalne myślenie, a gdyby potraktował Endeavora w ten sam sposób, to mógłby wylądować w szpitalu na oiomie. 

***

Omijanie Bakugou szło mu całkiem dobrze. W szkole udawał, że kompletnie nie zdaje sobie sprawy z jego istnienia, zaś po za nią, gdy jakimś cudem na siebie trafiali, traktował go jak powietrze. Zresztą z wzajemnością. Katsuki przestał też przychodzić na zajęcia, co początkowo było mu wyjątkowo na rękę. Przynajmniej do momentu, w którym ojciec to zauważył. Opuszczanie lekcji nie mogło bowiem świadczyć zbyt dobrze o jego szkole. Pozostawały dwie opcje. Albo Bakugou przyjdzie, albo zostanie wyrzucony. 

Westchnął zirytowany, ubolewając nad tym problemem. Ojciec postawił sprawę jasno. Jeżeli blondyn miałby rzucić kurs z takiego błahego powodu jak tamta kłótnia, to Todoroki czułby się z tym po prostu, po ludzku źle. Nieważne, że chłopak był chamski i prostacki. Musiał zająć się tym problemem, czy tego chciał, czy też nie. Teraz jednak miał inną sprawę na głowie. 

Wykrzywił wargi w grymasie, z niechęcią przesuwając wzrokiem po ogromnym napisie, na samym środku budynku. Nie lubił tu przychodzić. Robił to tylko i wyłącznie z obowiązku. Jako jedyny z całego rodzeństwa. Reszta nie miała do tego problemu.

-Przepraszam bardzo. -Szybko skorzystał z okazji i zagadnął pierwszą lepszą pielęgniarkę, która akurat wyprowadzała na zewnątrz jednego z pacjentów.

-Gdzie znajdę panią Rei Todoroki? Jestem synem. -Zapytał, niechętnie dodając do swojej wypowiedzi stopień pokrewieństwa. Tego nienawidził w szpitalach. Przez oparzenie na twarzy często brano go za podejrzaną osobę i praktycznie za każdym razem był wypytywany o pochodzenie i cel wizyty. Pielęgniarka zmierzyła go niepewnym spojrzeniem, jakby się zastanawiała, czy aby na pewno mówi prawdę. W końcu wzrok zatrzymała na białej części włosów. Pokiwała głową, uśmiechając się lekko. Ta cecha pokrewieństwa akurat była nie do przeoczenia. 

-Z tego co mi wiadomo Pani Todoroki powinna być teraz na ogrodach. Jeżeli pójdzie Pan w prawo, to Pan trafi. -Podziękował krótko i wyminął kobietę, w całkowitej ciszy kierując się we wskazaną stronę. Chciał mieć to jak najszybciej za sobą. 

Kaligrafia // Bakugou x TodorokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz