II.

1.4K 128 5
                                    

Bakugou nienawidził tego mieszańca praktycznie od ich pierwszego spotkania. Miało to miejsce w podstawówce. Blondyn akurat opowiadał historię o swojej dzielnej i bohaterskiej walce z dzikim psem, kiedy do klasy wszedł Odmieniec. Całe zebrane kółko zainteresowanych niemal natychmiastowo okrążyło jego ławkę, zostawiając Bakugou na lodzie. Todoroki w jednej chwili zdobył wszystko, co on pielęgnował godzinami, bo wbrew pozorom nie było mu łatwo pozyskać uwagę innych. Potem nawet się o nią nie starał. Uznał to za tak samo niepotrzebną i zepsutą rzecz jak nawiązywanie znajomości. W jego oczach Todoroki Shoto był przede wszystkim gówniarzem, który od zawsze miał wszystko i nigdy niczego mu nie brakowało. Nie znał irytacji wynikającej z tego, że nie może sobie na coś pozwolić, nie miał wrogów, bo wszyscy byli zbyt łasi na kasę aby się mu postawić. Takich typów Bakugou nienawidził najbardziej zaraz po bezbronnych panienkach. Do tego ta blizna. Gdyby nie ona, może i faktycznie dziewczyny miałyby o co zabiegać. Ale on był szpetny. Zamiast odpychać ludzi, szrama podwójnie ich do niego wabiła. Irytujące.

-Może byś łaskawie poczekał? Nie tak łatwo w tym chodzić. -Narzekanie ze strony Todorokiego nie było czymś normalnym, ale jeśli to miało sprawić, że blondyn się zatrzyma, to musiał spróbować. Czy to mu pasowało, czy też nie, nie miał szans na dogonienie chłopaka w tym stroju. 

-Przestań za mną leźć. -Syknął, wpakowując dłonie do kieszeni. Swoją drogą jego ubiór także odbiegał od normalności. Ludzie na kurs poprzychodzili w garsonkach, koszulach lub strojach przynajmniej powierzchownie nawiązujących do przyjętych zasad elegancji. Bakugou miał na sobie czarne, luźne spodnie, białą koszulkę i ciemną skórzaną kurtkę. Podczas spotkania jako jedyny aż tak się wyróżniał. Przypominał raczej członka gangu motocyklowego. 

-Już zapomniałeś? Mamy parę spraw do omówienia. -Zaczął ostrożnie Todoroki, w duchu dziękując, że blondyn w końcu go posłuchał i się zatrzymał. Jeszcze chwila szybkiego chodu zaowocowałaby poważną zadyszką, na którą nie mógł sobie pozwolić. Nie przy nim. Był pewien, że Bakugou wyczułby swą niewątpliwą przewagę i próbował pomiatać nim przez całą rozmowę. Skutki byłyby tragiczne. Nie dość, że nic nie zostałoby ustalone, to jeszcze duma Shoto ucierpiałaby tak bardzo jak chyba nigdy wcześniej. 

-Streszczaj się. -Warknął pod nosem, po raz kolejny nie wykazując żadnej chęci współpracy. Ta postawa coraz bardziej irytowała Todorokiego, jednak jak przystało na mistrza wyuczonych reakcji, nie dał tego po sobie poznać. 

-Myślę, że najlepiej będzie udawać, że się wcześniej nie znaliśmy. Przynajmniej na zajęciach. Jednak żeby to się udało musisz udawać pozbawionego uprzedzeń. Jakbyś rozmawiał z kimś kompletnie Ci obcym. Zanim mi przerwiesz - tak, dla mnie to także będzie trudne, ale widzisz jakieś inne wyjście? -Zapytał, chociaż niekoniecznie miał na to ochotę. O ile Bakugou chciał mu przed chwilą przerwać, tak teraz wymownie milczał, sugerując mu tym samym brak innego planu. To akurat był dobry znak. Najważniejszą rzecz mieli z głowy. Todoroki wziął głębszy, dyskretny wdech na uspokojenie i kontynuował:

-Wyszedłeś niemalże natychmiast po tym jak skończyłem. Wiesz jakie pędzle i atrament będą dla ciebie najlepsze? -Przez jego głos zaczęło przebijać się zażenowanie, ale szybko to ukrył za tonem, którego używał na dzisiejszych zajęciach, co spotkało się jedynie z wywróceniem oczami przez blondyna. 

-No co?

-Przestań. 

-Co przestań? -Tym razem to Todoroki czuł się skonfundowany i nie miał pojęcia o co Bakugou mogło chodzić. Zwłaszcza po tym ludzkim odruchu kulturalnej irytacji, które o dziwo, Katsuki czasem miewał. 

-Nie udawaj "Pana Idealnego". Tylko mnie tym wkurwiasz. -Sprostował, w międzyczasie sięgając do kieszeni po paczkę papierosów i zapalniczkę. 

-Wyrażaj się. Brzmisz ordynarnie. -Skrzywił się, nie tylko pod wpływem zasłyszanych słów, ale także i dymu, który Katsuki z premedytacją wypuścił wprost na jego twarz. Oczywiście chwilę potem zaczął kaszleć, wachlując się dłonią, czemu z rosnącym, kpiącym uśmiechem przyglądał się Bakugou.

-Nie pal. -Dodał kolejny zakaz chwilę po tym jak udało mu się unormować oddech, jednak i to tak jak jednym uchem weszło, tak drugim wyszło. To był kompletny dzień nowości. Nie zdawał sobie wcześniej nawet sprawy z tego, że Katsuki pali, a powinien. Chodzili przecież do jednej szkoły. Powinno być to łatwe do zauważenia, chyba że wyjątkowo dobrze się z tym krył. Na dodatek blondyn był niepełnoletni, ale nie było sensu mu o tym przypominać. Nic by to nie zmieniło. Miał aktualnie większy problem na głowie. Całą siłą woli powstrzymywał nogi, które najchętniej po prostu poniosłyby go tam, skąd przyszedł. Właściwie ustalił to co chciał, więc co go tu jeszcze trzymało? Nie wiedział. Możliwe, że nieświadomie czuł, że tym razem to Bakugou chce coś powiedzieć, ale potrzebuje chwili, aby przemóc lata niechęci. 

-Jutro. -Todoroki zamrugał, nie za bardzo wiedząc, co to miało oznaczać. Łapczywie zaczerpnął świeżego powietrza gdy wiatr rozwiał irytujący dym w przeciwnym kierunku i cudem powstrzymał kaszel. Odchrząknął jedynie i splótł ręce na torsie.

-Co jutro?

-Jutro pomożesz mi wybrać to cholerstwo. -Odparł natychmiast blondyn, nawet nie pytając go o zdanie. Zrobił kilka kroków w stronę kosza przy przystanku autobusowym i po szybkim zgaszeniu peta wrzucił go do metalowego kubła. 

-Co? Dlaczego bym miał? Przecież... 

-Nie obchodzi mnie twoje przecież! Chcesz spokoju to pójdziesz jutro ze mną po te pierdolone pędzle. -Mimo iż na początku widocznie wybuchnął, z czasem uspokajał ton. Jednak pomiędzy jego jasnymi brwiami nadal tkwiła ogromna zmarszczka irytacji. Och. Todoroki mógł się domyślić. Wiedział o Bakugou niewiele, ale akurat to, że nie znał się on na czymkolwiek co miało więcej niż dwie opcje wyboru, wiedziała cała szkoła. Pędzli tak naprawdę było setki, o ile nie tysiące rodzajów, co stawiało go w niepewnej sytuacji. Shoto w sumie rozbawiło to w pewien sposób, ale w porę się pohamował. Gdyby pozwolił delikatnemu uśmieszkowi wpłynąć na usta z pewnością dostałby w twarz. Już kiedyś zaliczył od niego takie uderzenie i nigdy więcej nie chciał tego powtarzać. Nawet jeśli oddał mu wtedy dwa razy mocniej. 

-Dobrze. W moim interesie też leży to, żebyś miał właściwe przybory już pierwszego dnia. Inaczej reszta musiałaby poczekać. To grupowe zajęcia. -Ogłosił otwarcie, jednak ostrożnie. Jego potrafiło rozjuszyć nawet zwykłe "dzień dobry". Chociaż powiedział prawdę. Spowalnianie grupy przez głupi błąd w zakupie był niedogodnością, której wolał uniknąć. Zdawał sobie sprawę, że ojciec zauważył jego powiązania z Katsukim i będzie mu się baczniej przyglądał. Co oznacza, że potknięcia blondyna, będą także jego potknięciami... Nie mogło być gorzej. 

-O szóstej. -Oznajmił ponownie Bakugou. W międzyczasie na przystanek zdążył podjechać autobus, do którego tamten bezceremonialnie wsiadł jednym susem. Ludzie ze środka taksowali wzrokiem nietypowy strój Todorokiego, a mimo to wcale ich nie zauważał. Gdyby nie sytuacja przejąłby się tym o wiele bardziej. Nie potrafił dbać o opinię kiedy czerwone ślepia wpatrywały się w niego z niemą groźbą. Był pewien, że potrafi bezbłędnie przetłumaczyć ją na słowa. "Spróbuj tylko nie przyjść, a nie ręczę za siebie". Tak było do momentu w którym żółty środek komunikacji miejskiej zniknął za zakrętem, pozostawiając go samego na środku chodnika. Po paru sekundach zreflektował się jednak i odwrócił się na pięcie, ruszając w drogę powrotną. Był jednak pewien, że nadal czuje za sobą duszący zapach dymu papierosowego. 

Kaligrafia // Bakugou x TodorokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz