VI.

1K 126 22
                                    

Spodziewalibyście się kolejnej części tak szybko? Bo ja nie. :) Niespodzianka z okazji powrotu do szkoły. Na osłodę ciężkich dni.

Z przerażeniem gonił wzrokiem za niknącymi w zawrotnym tempie znakami, przylegając całym ciałem do Bakugou. Z perspektywy czasu naprawdę nie miał pojęcia czy nie wolałby się teraz znajdować z Dabim na jednej ulicy. Tam przynajmniej miał jakieś szanse przeżycia. Nie potrafił poprawnie zdefiniować prędkości z jaką się poruszają, zresztą nie odważyłby się próbować. Jedyną rzeczą na jaką pozwalała mu adrenalina było wczepienie się w czarną kurtkę paznokciami na tyle mocno, że zapewne czuł to nawet przez ubranie.

-Zwolnij! -Krzyknął, mimo iż prawdopodobnie jego słowa były niczym w tym hałasie. Na przemian zaciskał i otwierał oczy aby upewnić się, czy jeszcze żyje. Jeżeli mowa o Todorokim, to trzeba też wspomnieć, że cholernie nienawidził jednośladów. Fakt, lubił od czasu do czasu poczuć trochę adrenaliny, jednak jeżeli chodziło o te maszyny nigdy nie potrafił się przekonać. Jakby tego było mało, kierowcą był Bakugou. Nie mógł gorzej trafić. Nie potrafiłby mu zaufać w tak prostej kwestii jak pożyczenie długopisu, który miałby oddać, a co dopiero powierzenie własnego życia. Był na tyle skupiony by poskromić swój strach i czarne myśli, że gdyby nie ostre wyhamowanie, wcale nie zauważyłby, że stanęli. W ten sposób, gdy motor został zatrzymany, prawie by z niego wypadł. 

-Puszczaj do jasnej cholery! -Tak jak nigdy nie przeklinał, tak w stresie potrafił robić to wyjątkowo często. Sam mógł nie zdawać sobie z tego sprawy, ponieważ jak wiadomo, nie należał do ludzi posiadających życie pełne wrażeń i ciągłej adrenaliny. Przynajmniej do niedawna właśnie tak było. Syknął, czując stalowy ucisk na nadgarstku i prawie się wywrócił gdy został chamsko pociągnięty z maszyny, z której nawet nie zdążył zsiąść. Nogi miał jak z waty więc mimo oporów i prób oswobodzenia, praktycznie szedł za nim niczym szmaciana lalka, potykając się o własne nogi. Nie miał bladego pojęcia w jaki sposób przeszedł korytarz, a następnie strome schody. Drzwi od pokoju w którym nigdy nie był trzasnęły za nimi tak, że prawie wypadły z zawiasów. Został mocno pchnięty do przodu. Pozbawiony jakiejkolwiek siły która by go podtrzymywała prawie natychmiastowo osunął się na podłogę. Był roztrzęsiony i wściekły.

-Odbiło ci?! -Krzyknął, rozmasowując skórę, która piekła go od dzikiego nacisku blondyna. Z pewnością zostanie ślad. Nie miał wątpliwości, że blondyn chodził na siłownię. W końcu go tam widywał. Pozbawiony racjonalnego myślenia zachowywał się jeszcze bardziej barbarzyńsko niż miał to w zwyczaju więc naturalną koleją rzeczy nieświadomie wkładał w to więcej siły.

-Jaja sobie ze mnie robisz, pieprzony mieszańcu?!! -Widział jak się do niego zbliża, ale nie zareagował w żaden bardziej treściwy sposób. Nadal nie był pewien swoich nóg. Poczekał, obserwując jego twarz, wykrzywioną w grymasie wściekłości. Nie pamiętał kiedy ostatnio doprowadził Bakugou do ostateczności, jednakże za każdym razem był ktoś, kto ich powstrzymywał. Nauczyciele, Midoriya czy też nawet Iida. Teraz byli sami. Inaczej słysząc te wrzaski z pewnością już ktoś by zareagował. Chociażby i sąsiedzi. 

-O co ci tym razem chodzi?! Czego ty ode mnie chcesz?! -Również podniósł głos, w ostatniej chwili unikając jego rąk. Znowu zaskoczył sam siebie, zmuszając ciało do posłuszeństwa. Zrobił unik i podciął blondynowi nogi, odczołgując się na bezpieczną odległość, co z kolei nie skończyło się dla niego dobrze. Powstrzymał zaskoczony krzyk, kiedy został pociągnięty za nogę z powrotem w jego kierunku. Nie miał się czego złapać, a nawet jeśli by chciał, było już na to za późno. Nie zdołał powstrzymać cichego syknięcia gdy obtarcia zaczęły piec jego skórę. Został złapany za bolące nadgarstki, które z kolei odciągnął nad głowę, a ciało przygniotło coś ciężkiego. Prawie stracił oddech. Za blisko. Zdecydowanie za blisko.

-Przez cały czas ze mnie kpisz! Przez Ciebie zacząłem wierzyć, że ktoś ci wlał! Następnie uciekasz jak jakaś tchórzofretka, a potem jeszcze spotykasz się z podejrzanym gościem! I kim on w ogóle był?! -Z każdym słowem nacisk na dłoniach robił się coraz mocniejszy, a ze względu na większą masę ciała Bakugou trudno było nawet spróbować go z siebie zrzucić.
-Nie twój zapchlony interes! Zajmij się swoimi sprawami. -Todoroki nawet o tym nie wiedząc popełniał kolejne błędy, mimo iż zwykle był ich świadom. Po pierwsze: nigdy nie dyskutuj ze wściekłym Bakugou. Chyba że chcesz go sprowokować. Wtedy kłóć się do bólu. Po drugie: nigdy, ale to przenigdy nie próbuj uderzyć w krocze. Inaczej twój wyrok śmierci jest już dawno podpisany. Oczywiście zasada numer dwa została przez niego natychmiastowo naruszona. Nawet jeżeli nieskutecznie, to wystarczyło. Zachłysnął się śliną po uderzeniu z pięści prosto w brzuch. Cóż. Byli kwita.
-Wyglądało to jakbyście się bardzo dobrze znali. Kim. On. Był. -Blondyn zniżył głos do niebezpiecznego szeptu, który w tej sytuacji brzmiał niemal jak groźba. Todoroki został mocno złapany za podbródek, a chwilę potem patrzył już centralnie w rozszerzone, czerwone oczy. Zdecydował się na kolejny krok, próbę pod wpływem impulsu, nie widząc innego wyjścia z sytuacji. Instynkt czy po prostu chęć upokorzenia kolesia który ostatnio zmieszał go z błotem tak wiele razy, a potem sam uważał się za poszkodowanego. Wystarczyło jedynie wykrzesać odrobinę siły i korzystając z efektu zaskoczenia wpić mu się w wargi. Zagrał w jego grę. To nie był pocałunek ani długi, ani romantyczny. Czując metaliczny posmak krwi już wiedział, że przeciął mu wargę. Jednak to nic w porównaniu do tego zszokowanego spojrzenia. Uścisk zelżał i zanim Katsuki Bakugou zdołał dodać dwa do dwóch, zrzucił go z siebie, odpychając najmocniej jak potrafił. Prawie jednym skokiem dopadł do drzwi i rzucił się do ucieczki. Pierwszy raz w swoim życiu naprawdę uciekał w dzikim popłochu, przy okazji przewracając wszystko co stało mu na drodze. Biegł tak długo jak pozwalały mu na to nogi, obawiając się konfrontacji. Kiedy od domu zostało już jedynie parę metrów oparł dłonie o kolana, pochylając się do przodu. Walczył z kolką, jednocześnie ignorując ból po uderzeniu. Dopiero teraz, kiedy zaczął się uspokajać dotarło do niego co zrobił i jak bardzo ma przekichane. Sama myśl doprowadziła go do migreny.
-Shoto! -Prawie runął w ramiona siostry, tracąc czucie w nogach. Nie zauważył, kiedy zdołała się do niego zbliżyć. Faktycznie tracił wprawę.
-Matko Boska, jesteś cały roztrzęsiony! Twoja twarz jest czerwona! Co się stało?!
-Ojciec jest w domu? -Zapytał zamiast odpowiedzieć. Nie byłoby dobrze, gdyby dostrzegł go w takim stanie.
-Nie. Wyjechał rano na parę dni. Powiesz mi co...
-Nie pytaj. -Przerwał jej niemal prosząco. Przez krótką chwilę skrzyżował spojrzenie z dziewczyną, jednak zaraz potem pochylił głowę, ukrywając twarz pod włosami. Zarówno jego myśli jak i ciało płynęły że wstydu. Nie miał wątpliwości, że wygląda jak dojrzały pomidor.
-Rozumiem. Trzymaj się. -Po raz pierwszy od dawna poczuł do dziewczyny ogromną sympatię. Obiecał sobie, że w wolnym czasie kupi jej kwiaty. Skupił się na przejściu ostatniego dystansu, z ogromną ulgą lądując jak kłoda na własnym łóżku.
-Sho, jeżeli czegoś potrzebujesz...
-Wybacz. Póki co chciałbym zostać sam jakiś czas. -Popatrzyła na niego ze zmartwieniem, ale ostatecznie skinęła głową i ruszyła w stronę drzwi.
-Fuyumi. -Odwróciła się w przejściu, posyłając  mu pytające spojrzenie.
-Spotkałem dzisiaj Dabiego. -Oznajmił śmiertelnie poważnie, przypominając sobie o tej sprawie. Na chwilę mógł zapomnieć o swojej najgorszej pomyłce. Wyraz twarzy siostry natychmiast się zmienił. Z troski na kompletne skupienie. Stała przez chwilę w ciszy, przyswajając zdobytą informację. W końcu delikatnie skinęła głową.
-Rozumiem. Ostrzegę mamę... Cieszę się, że nic Ci nie jest.
-Tak... przepraszam. -Posłała mu lekki uśmiech i niepewnie zamknęła za sobą drzwi. W duchu wiedział, że gdy tylko stanie na nogi i tak odbędą na ten temat długą rozmowę. 
Todoroki jeszcze przez parę dobrych minut patrzył się pusto w sufit, czując pulsowanie całego ciała i niewyobrażalne mdłości. Zanim zmorzył go sen zdołał jedynie powoli przesunąć palcami po spierzchniętych ustach.

Kaligrafia // Bakugou x TodorokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz