Wstęp

2.6K 175 27
                                    

-Mocniej. -Zarządził zanim siostra zdążyłaby zaprotestować. Przymknął powieki starając się nabrać głębszego wdechu gdy pas został zaciśnięty dokładnie tak jak tego oczekiwał, przy okazji kradnąc mu całe powietrze z płuc. Odwrócił się bez słowa, dwoma stąpnięciami sandała wymijając dziewczynę po to by stanąć przed wysokim lustrem, zdolnym objąć całą jego sylwetkę. Raz jeszcze sięgnął za kołnierz i wygładził górną część białego stroju. 

-Wyglądasz... 

-Dobrze wiesz, że nie wyglądam w tym dobrze. -Stwierdził na wydechu i zaraz tego pożałował. Starał się przyzwyczaić do ograniczonej swobody oddychania. Siostra posłała mu delikatny, niepewny uśmiech, nie kontynuując już zaczętego zdania. Shoto był zdenerwowany i nie chciała jeszcze bardziej go dzisiaj drażnić.

-Nadal nie rozumiem dlaczego ojciec kazał ci pomagać w kaligrafii. Przecież to nie jest jedna z kluczowych rzeczy wymaganych na twojej uczelni. Dlaczego więc? -Podniósł głowę by omieść ją taksującym spojrzeniem. Nic dziwnego że nie wiedziała. Ojciec rzadko informował resztę rodziny o swoich planach obejmujących jego osobę. Był dziedzicem i tylko jemu było to potrzebne. Przynajmniej według niego. 

-Kaligrafia to jedna z domen wysoko postawionych rodów. Prędzej czy później i tak kazałby mi brać w tym udział. -Podparł się dłonią o ścianę, dokładnie rozkładając swoje słowa w czasie. Oboje doskonale o tym wiedzieli. Nie zwracał uwagi na przyziemne sprawy rodu, w tym także na kaligrafię. I oto były tego skutki. 

-Shoto! Zejdź na dół i zapoznaj się z listą uczestników kursu! Musisz być przygotowany i zawsze wiedzieć z kim masz do czynienia! -Krzyk tak donośny mógł należeć tylko do jednej osoby. Bez słowa przyjął od siostry czerwoną narzutę i żałując że nie może wziąć głębszego wdechu po prostu ruszył ku drzwiom. Drewniane sandały odbijały dźwięk echem, kiedy schodził po schodach. Nie był więc w żaden sposób zaskoczony gdy ojciec wyszedł mu na przeciw, bez słowa podając rozpiskę z tym swoim kamiennym wyrazem twarzy. Zamknął na chwilę oczy, w tych ułamkach sekund pragnąc zaopatrzyć się w stoicką cierpliwość na cały dzisiejszy dzień.

Wiedział, że będzie mu niezbędna. Zwłaszcza gdy w końcu odważył się przejrzeć listę i dostrzegł na niej jedno, charakterystyczne nazwisko, którego nigdy nie spodziewał się tu zobaczyć. 

Bakugou Katsuki.

Ze wszystkich ludzi na świcie akurat on. Osoba której ujarzmić nie mógł nawet sam szatan, a co dopiero Todoroki. Momentalnie zrobiło mu się słabo na samą myśl o czasie jaki będzie musiał z nim spędzić. To miejsce było inne niż szkoła. Nie mógł odwarknąć i oddać. Musiał znosić jego humorki, a nawet go uspokajać aby nie rozpętała się burza. O ile ten gość potrafił zachowywać się jak należy, to z pewnością nie w jego towarzystwie. Zaraz po zobaczeniu Shoto rzuciłby mu się do gardła. A na to pozwolić nie mógł. Wychodziło więc że jego i przyszłego studenta kaligrafii czeka wpierw długa, niekoniecznie przyjemna pogawędka. 

Kaligrafia // Bakugou x TodorokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz