Rozdział 10

225 18 2
                                    

- Muszę tutaj jeszcze zostać na jakiś czas- powiedziałam do chłopaków, jak wyszłam od Roberta.
- No to raczej pewne- powiedział sarkastycznie Łukasz
- Najwyżej zostaniemy jeszcze kilka dni- zaczął Adam, ale mu przerwałam:
- Chyba mnie nie zrozumieliście... Przyjadę do was, jak znajdziemy sprawcę wypadku ze wszystkimi rzeczami.
- Wyganiasz nas?- spytał Kuba, zdezorientowany
- Oczywiście że nie... Ale zdajcie sobie sprawę z tego, że też macie swoje życie prywatne i... - nie wiedziałam, jak im to wytłumaczyć- Macie też swoje obowiązki, nie?
- Co prawda to prawda- Jaś przyznał mi rację- Z czegoś musicie żyć, nie?
Przez moment była cisza. Nie chciałam, by po prostu teraz zaprzątali sobie głowę moją osobą.
- Pojedziemy, ale pod jednym warunkiem- powiedział nagle Kuba- Codziennie masz do mnie dzwonić i co wieczór będziemy rozmawiać przez kamerkę. Zgoda?
- No dobra- no co, zgodziłam się bo mi to podobało co zaproponował.

- Masz tu ode mnie mały prezencik- wtedy dałam dyskretnie Kubie spakowany w ręczniku pistolet. Wyczuł po dotyku i od razu spojrzał na mnie pytająco- Tutaj jest coś nie tak i po prostu w razie bezpieczeństwa... Bo jak któremuś z was coś się stanie, nie wybaczę sobie tego.
- Chyba zbytnio dramatyzujesz- odpowiedział, po czym namiętnie się pocałowaliśmy. Akurat wtedy Łukasz nagrywał snapa i zaczął się śmiać z nas, że żyć bez siebie nie możemy. Miałam ochotę coś odszczeknąć, ale nie musiałam wcale, bo zaczął się drażnić z Adamem.
Oni pojechali, a ja zostałam z moją rodzinką. Nastrój nie był zbyt przebojowy, ale wcale się nie dziwiłam. Jaś postanowił zostać jeszcze kilka dni by po prostu nas wspierać. Chciałam mu wybić z głowy ten pomysł, bo też musi nagrywać, ale okazało się, że cały sprzęt wziął ze sobą! Natan pomógł mu się rozstawić w pokoju gościnnym i tam po prostu siedział.
Po kilku dniach ja z bliźniakami zaczęliśmy analizować całe zdarzenie. Przyszedł do nas jeszcze komisarz lęborskiej policji, który ma całą kartotekę tego zdarzenia.
- Musiał mieć dostęp do naszego auta- powiedział Paweł, jak przeczytał wszystko z akt- On był ciągle schowany w garażu.
- Musiałby też jakoś niepostrzeżenie wejść do środka... - Patryk zaczął się zastanawiać.
- Kto ma klucze od naszego garażu?- spytałam po chwili
- No my wszyscy i... I nasi sąsiedzi, bo mają tam kosiarkę...- to było mało prawdopodobne, że to mogli być oni, ponieważ od zawsze mamy z nim idealny kontakt. Musieliśmy jednak sprawdzić, żeby zniszczyć wątpliwości.
Kiedy bliźniaki poszli do naszych sąsiadów, nagle poczułam wibracje w mojej kieszeni od spodni. Jakiś nieznany numer do mnie dzwonił.
- Tak słucham?- odebrałam
- Dzień dobry, tutaj doktor- usłyszałam od razu lekarza, który zajmuje się Robertem- Musimy poinformować, że w wyniku przerwanej akcji serca musieliśmy podłączyć Roberta do respiratora, bo jego serce nie umie teraz pracować same.
- Ale jak to zatrzymanie...- nie mogłam w to uwierzyć. Jeszcze chwila a już mogłam go stracić- A co z nim teraz?
- No... Powiem tak: trzeba być dobrej myśli choć nie obiecuję niczego...
- No dobrze... Dziękuję bardzo, za niedługo będę w szpitalu- i się rozłączyłam.
Rozrywało mnie w środku i musiałam jak najszybciej go zobaczyć. Poprosiłam Natana by zawiózł mnie swoim samochodem tam. Jak usłyszał, co się stało, od razu wszystko rzucił i pojechaliśmy. Przez całą drogę modliłam się by nie było za późno. On musi, do cholery jasnej, przeżyć!

- Jak to nie udało się?!- nie mogłam w to uwierzyć
- Bardzo mi przykro... Próbowaliśmy wszystko, ale nie dało rady...- powiedział doktor.
Nie żyje. Najważniejsza osoba w moim życiu kilka minut temu zmarła. Nie chciałam przyjąć tego do wiadomości i dopóki nie zobaczyłam jego martwego ciała, uważałam że to jakiś nieśmieszny żart. Dopiero jak go ujrzałam, rozkleiłam się i zaczęłam po prostu ryczeć. Chciałam cokolwiek powiedzieć, ale po prostu brakowało mi głosu i tylko płakałam.
Siedziałam na korytarzu szpitala i płakałam ciągle. W tamtym momencie mogłam zrobić wszystko, byleby jeszcze móc z nim porozmawiać, przytulić go, mieć go przy sobie. Teraz była tylko pustka w sercu a zarazem wielka rozpacz. Natan ciągle mnie przytulał do siebie i też płakał, bo dla niego to też był zastępczy rodzic. W pewnym momencie po prostu zadzwonił do kuzynów, że Robert już nie żyje i żeby zadzwonili do reszty rodziny.
Chciałam wtedy, by jakimś cudem zjawił się tu Kuba. Potrzebowałam go jak nigdy dotąd. Ich trzech potrzebowałam. Bardzo się do nich przywiązałam i są dla mnie jak rodzina niegenetyczna.
Jak zabrakło już łez, naszła mnie bardzo mocna chęć zemsty. Chciałam za wszelką cenę znaleźć tego kogoś, przez kogo on teraz jest martwy. Chciałam go znaleźć i po prostu zabić. Nie obchodziły mnie konsekwencje moich czynów; liczyło się tylko to, by ten bydlak zapłacił za swoje i to największą cenę.
-----------------------------------------------------------

Od razu mówię, że w głowie chyba wyglądało to lepiej... Ale życzę miłego czytania dziubaski i komentujcie czy te "wypociny" są czegoś warte 😉

Pani detektyw //Naruciak, Krex, Kuba /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz