Rozdział 7 cz.1

228 23 3
                                    

W nocy jednak nie mogłam zasnąć. Ciągle miałam koszmary z mordercą, że zabija Natana, Roberta, Kubę, Łukasza, Adama, Sławka... Zabija ich wszystkich po kolei na moich oczach.
Nie budziłam się z krzykiem czy coś takiego bo aż tak wystraszona nie byłam. Bardziej byłam cała mokra na twarzy, ciężko dyszałam, nie mogłam się po prostu uspokoić.
Wyszło na to, że całą noc prawie nie spałam. O szóstej rano poszłam do kuchni, zmulona jak nigdy i nalałam sobie kawy gotowej do szklanki. Usiadłam przy blacie kuchennym i ledwo co miałam oczy otwarte. Kawa nic nie dała, choć przynajmniej nie ziewałam jak opętana.
- Nina?- nagle do kuchni przyszedł Adam- Co ty o tej godzinie robisz?
- Nie spałam całą noc- odpowiedziałam, patrząc na niego- Koszmary po prostu miałam.
- Coś nie tak?- spytał, po czym usiadł obok mnie.
- Ciągle śni mi się ten mężczyzna, co chciał mnie zabić... Ciągle widzę, jak zabija moją rodzinę, was... Boję się, że jakoś ucieknie z więzienia i wtedy nas wszystkich pozabija...
- Nina, nie musisz się bać, już po wszystkim i nic nie grozi ani tobie, ani nam...- zaczął mnie uspokajać. Nie wiem czemu, ale nie chciało mi się wierzyć w to- Jeśli chcesz, będziemy mogli jechać do niego i wtedy upewnisz się że już wszystko jest w porządku... Co ty na to?
- To chyba byłoby najlepsze wyjście... - westchnęłam.
Musiałam jeszcze jechać do domu po rzeczy swoje, by je tu przywieźć. Pomyślałam sobie, żeby chłopaki pojechali ze mną; pokażę im moją okolicę, poznadzą kilku moich znajomych i takie tam.
Postanowiłam im o tym powiedzieć przy śniadaniu, jak już wszyscy byli. Nawet postanowiłam im zrobić do jedzenia gofry czekoladowe i bitą śmietaną. Od razu wtedy podejrzewali, że coś od nich chcę, ale tego nie mówili.
- Skąd ten zaszczyt na takie dobre śniadanie?- spytał Łukasz, jak dostal swój talerz.
- Mam do was prośbę- powiedziałam, po czym usiadłam przy stole- Musiałabym jeszcze jechać do domu po resztę rzeczy i tak się zastanawiam... Nie chcielibyście jechać ze mną?
- Do twojej wioski?- spytał Adam, zdziwiony
- Naprawdę chciałabyś?- spytał Kuba, jakby też zdziwiony.
- No tak... A co w tym dziwnego?- spytałam, trochę zmieszana
- Trochę tak dziwnie jechać do ciebie, tak bez żadnej zapowiedzi... - zaczął Adam, ale mu przerwałam:
- Spokojnie, na pewno są w domu bo jest środek tygodnia... Ale dobra, skoro nie chcecie...
- Chcemy- od razu krzyknęli chórem, przez co parsknęłam śmiechem. Po chwili i oni zaczęli się śmiać. No to szykuje się ciekawe popołudnie...

Ten rozdział jest mega krótki, ponieważ szkoła mnie po prostu dobija. ;-; Ale życzę wam przyjemnego czytania dziubaski ;*

Pani detektyw //Naruciak, Krex, Kuba /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz