3.

3.6K 162 11
                                    

- Doktor Woodley, pacjent z wypadku się wybudził – do mojego gabinetu weszła pielęgniarka. Przetarłam zmęczone oczy i wstałam, kierując się za nią do sali.

Mężczyzna leżał nieruchomo na łóżku, wpatrując się w jeden punkt, ale kiedy weszłam, jego wzrok spoczął na mnie. Podeszłam bliżej i moje serce zabiło mocniej... Przez ułamek sekundy poczułam coś dziwnego, ale nie potrafiłam nazwać tego uczucia...

Potrząsnęłam głową i zaczęłam badać pacjenta. Ledwo wymknął się śmierci, ale już nie wyglądał aż tak źle jak kilka godzin temu, oprócz kilku siniaków, czy zadrapań. Doznał też skomplikowanego złamania nogi, ale to nic w porównaniu z tym, że o mało co nie pożegnał się z tym światem.

- Jestem doktor Woodley, zajęłam się panem po wypadku, w którym pan uczestniczył. Chciałabym zadać panu kilka pytań – odchrząknęłam. - Jak się pan nazywa?

Brunet spojrzał mi w oczy, a ja ledwo powstrzymałam się, żeby się nie wzdrygnąć. Te ciemne oczy wydały mi się znajome... On też miał takie.

Nie, to się musiało skończyć. Nie mogłam wciąż rozpamiętywać tego, co było kiedyś. Ale jak miałam to zrobić, skoro wciąż go kochałam? Myślałam, że z biegiem czasu, moja miłość do niego pozostanie tylko miłym wspomnieniem, ale tak się nie stało. Jeśli już raz kogoś pokochałam, była to miłość na całe życie. Nie potrafiłam przestać – kochałam za mocno.

Mężczyzna nie odpowiedział na moje pytanie, więc je ponowiłam, ale on wciąż patrzył na mnie ze zmarszczonym czołem.

- Nie wiem – odezwał się w końcu.

Wymieniłam spojrzenie z pielęgniarką.

- Nie wie pan, jak się pan nazywa?

- Nie pamiętam - pokręcił przecząco głową.

- Przyślij mi tu psychiatrę na konsultację – powiedziałam do pielęgniarki.

Przysunęłam sobie krzesło bliżej łóżka pacjenta i wzięłam głęboki oddech. Byłam już trochę śpiąca, co nie było dziwne – byłam na nogach od rana poprzedniego dnia.

- Nie pamięta pan, jak się pan nazywa – powiedziałam bardziej do siebie niż do niego. - Czy wie pan, gdzie się znajdujemy?

- W szpitalu, doktor – zmrużył oczy, żeby odczytać moje dane na plakietce. - Shailene.

- Nie pamięta pan, co się stało, zanim pan tu wylądował?

- Ogłuchłaś?! Przecież mówiłem, że nic nie pamiętam! - Zaczął krzyczeć, a ja się wzdrygnęłam. Nie byłam przygotowana na taki wybuch złości.

- Spokojnie, proszę się nie denerwować, nie robię panu krzywdy – odparłam.

- Przepraszam - westchnął. - Nie chciałem się na pani wyżyć.

- Dobrze, kontynuujmy - poprawiłam okulary, które przeważnie zakładałam do czytania. - Uczestniczył pan w wypadku. Policja wszczęła śledztwo w celu wyjaśnienia wszystkich okoliczności, ale obawiam się, że z pana motoru niewiele zostało.

- Jechałem na motorze?

- Tak, czego osobiście nie pochwalam – powiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się to przy pacjencie, zawsze zachowywałam się profesjonalnie. Musiałam być już naprawdę zmęczona. - Przepraszam, proszę zapomnieć to, co powiedziałam.

- Nic nie pamiętam, a pani każe mi jeszcze o czymś zapomnieć? - Spytał wesoło.

Uśmiechnęłam się.

- To było głupie, fakt.

Chciałam wrócić dl dalszych pytań, ale znów się odezwał.

- A więc nie lubi pani motorów – stwierdził mężczyzna. - Przynajmniej już coś o pani wiem, bo ode mnie chyba nic pani na razie nie wyciągnie.

Chciałam coś odpowiedzieć, ale do sali weszła pielęgniarka z psychiatrą. Wstałam i podeszłam do nich, wyjaśniając im całą sytuację.

- Proszę sprawdzić, czy ten brak pamięci może mieć podłoże psychiczne, zanim zacznę zlecać badania - powiedziałam do psychiatry. - Mam dyżur jeszcze przez godzinę, więc jak już się pan czegoś dowie, to proszę dać mi znać. Jeśli będzie trzeba, to zostanę jeszcze trochę.

- Chyba powinna pani iść do domu, wygląda pani na zmęczoną - stwierdził.

- Sam pan wie jak to jest, panie doktorze. Pacjenci są ważniejsi.

Kiedy chciałam wyjść, pacjent znów się odezwał.

- Miło było panią poznać, doktor Shailene! - Zawołał.

- Powodzenia – odpowiedziałam tylko i wyszłam.

>>>

Poszłam do depozytu, w którym przechowuje się rzeczy osobiste osób z wypadków. Chciałam zapytać, czy pacjent miał przy sobie jakieś rzeczy, żeby skontaktować się z jego rodziną.

- Jest tylko strój na motor - powiedziała kobieta, która tam pracowała.

- Tylko? - Zdziwiłam się. - A jakiś portfel, czy  dokumenty? ID, prawo jazdy, cokolwiek...?

- Nic.

To było dziwne. Trafił do nas pacjent, który nie pamiętał kim jest, nie miał przy sobie żadnych dokumentów... Musiałam więc zgłosić sprawę na policję, żeby pomogli odnaleźć jego rodzinę.

CDN.

Dobranoc 💁🏽❤️

Pewnego dnia go spotkasz (SHEO STORY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz