7.

3.2K 131 14
                                    

- Dlaczego akurat ten pacjent tak panią obchodzi? - Zapytał dyrektor szpitala, patrząc na mnie srogo przez swoje duże okulary.

- Bo stracił pamięć i nikt się po niego nie zgłasza...

- Może nie miał rodziny i był samotny - spojrzał na mnie tak, jakby mówił o mnie.

- Ale to nie znaczy, że możemy go tak po prostu wyrzucić na ulicę! On nie ma się gdzie podziać, chce pan żeby był bezdomny?

- Pierwszy raz widzę, żeby pani aż tak się angażowała w sprawy pacjenta. Zwykle jest pani obojętna - dyrektor ściąga okulary i pociera oczy. - Nie możemy trzymać tu zdrowych pacjentów, przecież zna pani zasady, pracuje tu pani od dawna. Jeśli z nogą pana Jamesa nie będzie działo się nic złego, dostanie wypis ze szpitala. Nie jestem w stanie nic zrobić, to jest szpital, a nie hotel, mam nadzieję, że pani o tym nie zapomniała, doktor Woodley.

- Nie, ale to jest wyjątkowa sytuacja... Poza tym, jego pamięć nie wróciła, a to znaczy, że go nie wyleczyliśmy...

- Szpital nie ma takich możliwości. Nie wiadomo, czy nie stracił pamięci jeszcze przed wypadkiem. Nie wiemy o nim nic. A jeśli udaje? Jest pani w stanie to zbadać? Nie. Może przychodzić na wizyty, żeby kontynuować terapię, ale powtarzam, to nie jest hotel. A jeśli tak bardzo pani zależy na tym, żeby nie został bezdomnym, proszę przyjąć go pod swój dach. Nie mam pani nic więcej do powiedzenia - zakończył i wrócił do pracy przy komputerze, dając mi znak, że nasza rozmowa się zakończyła.

Westchnęłam i wyszłam szybko z jego gabinetu, byleby na niego nie patrzeć.

>>>

Wróciłam do domu po całym dniu pracy okropnie zmęczona. Nie samą pracą, ale całą tą sytuacją Jamesa. Było mi go tak okropnie żal, a na dodatek byłam zła na siebie, że aż tak bardzo się nim przejmuję. Dlatego właśnie trzymałam wszystkich na dystans - żeby się nie przywiązywać i nie martwić. Wiem, że teraz przekroczyłam tę granicę i mogę winić tylko siebie. Po co codziennie go odwiedzałam i rozmawiałam na każdy możliwy temat? Po co mu się zwierzałam? Dlaczego dopuściłam do tego, że go... polubiłam?

Tak, Shailene zawsze musiała wpakować się w jakieś bagno.

Otworzyłam butelkę szampana i nawet nie wzięłam kieliszka. Zaczęłam pić prosto z butelki, wybuchając płaczem. W tamtej chwili byłam jednym wielkim bałaganem - policzki mokre od łez i przyklejone do nich włosy, rozmazany na całej twarzy makijaż...

Wyciągnęłam jego zdjęcie, które trzymałam na dnie szuflady. Przejechałam opuszkiem palców po wygiętych w uśmiechu ustach, wesołych oczach i niesfornych włosach.

Nie wiem dlaczego, ale bardzo chciałam upodobnić do niego Jamesa. Szukałam ich wspólnych cech i choć znalazłam kilka, wiedziałam, że nic mi to nie da. Bo jego nie dało się zastąpić...

- Tak bardzo za tobą tęsknię - szepnęłam, pozwalając wypłynąć kolejnym łzom. - Chciałabym, żebyś tu przy mnie był. Dlaczego mnie zostawiłeś? Obiecałeś, że nigdy tego nie zrobisz.

To, że mnie zostawił nie bolało tak bardzo jak to, że nie zabrał mnie ze sobą.

Wielokrotnie wyobrażałam sobie swoje życie, gdyby ten wypadek nie miał miejsca. Ucieklibyśmy z moim narzeczonym. Mieliśmy w planach wyjechać na Hawaje i wieść spokojne życie, gdzie nie liczyła się gonitwa za pieniądzem, tylko miłość, rodzina, przyjaźń i spędzanie z bliskimi każdej chwili. Opiekowałabym się gromadką naszych dzieci. On zawsze chciał mieć ich bardzo dużo. Nie byłoby dla mnie piękniejszego miejsca niż jego ramiona.

Już nigdy nie mogłam się w nich skryć.

A bez tego bałam się życia.

CDN.

Dzień dobry robaczki 😘

Pewnego dnia go spotkasz (SHEO STORY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz