10.

3.1K 138 35
                                    

- Ktoś cię szuka - powiedział z wrednym uśmiechem David, kiedy wyszłam z bloku operacyjnego po wyjątkowo skomplikowanej i długiej operacji. Padałam z nóg, po tych pięciu godzinach i marzyłam tylko o tym, żeby wrócić do domu i iść spać. Jednak pracę kończyłam dopiero za trzy godziny.

- Od kiedy to zostałeś gołębiem pocztowym? - Odparłam złośliwie. Byłam okropnie zmęczona i David nie był najlepszą nagrodą za ostatnie kilka godzin ciężkiej pracy.

- Uszczypliwa jak zwykle, nasza Królowo. Może powinienem zakładać czapkę i szalik, przygotowując się do spotkania z tobą?

- Chyba raczej ja powinnam zakładać opaskę na oczy, żeby cię nie widzieć i stopery, żeby cię nie słyszeć. Życie stałoby się milion razy lepsze.

Westchnęłam i weszłam do swojego gabinetu. Kiedy chciałam zamknąć drzwi, David je zatrzymał.

- Coś jeszcze? - Zapytałam niecierpliwie, pragnąc się go pozbyć jak najszybciej.

- Nie jesteś ciekawa kto cię szukał?

- Jeśli będzie chciał, sam mnie znajdzie - odparłam i tym razem udało mi się zamknąć drzwi.

***

- Znalazłem cię! - Zawołał James. Właśnie wychodziłam ze szpitala, by po wyjątkowo wyczerpującym dniu wrócić do domu.

- Powiedziałeś to tak, jakby to była dla ciebie nagroda życia - zażartowałam.

- Kto wie, może jest? - Uśmiechnął się. Lubiłam gdy to robił, bo wyglądał wtedy na szczęśliwego i pełnego życia. Nie wiem dlaczego, ale zależało mi na tym, żeby nie chodził smutny, tak jak w ostatnim czasie. - Wychodzisz już do domu?

- Tak, miałam dziś ciężki dzień. Kocham swoją pracę i mimo, że wykonuję ją już tyle lat, to przed każdą operacją nadal się stresuję. Lekarz chyba nie powinien mówić takich rzeczy? - Dodałam po chwili.

- Życie tych ludzi jest w twoich rękach, więc to raczej normalne, czujesz się za nich odpowiedzialna. Szczerze mówiąc, podziwiam cię. Jesteś bardzo oddana temu co robisz.

- To komplement?

- Tak.

- W takim razie dziękuję. Chcesz się jeszcze chwilę przejść na spacer i pogadać? - Zaproponowałam.

- Nie chcę cię zatrzymywać, sama mówiłaś, że jesteś zmęczona...

- Dam radę. Rozmowy z tobą działają na mnie relaksująco... Wiesz, w ostatnich latach nie za bardzo miałam z kim rozmawiać, chyba że z Zoë, więc wydaje mi się, że teraz muszę nadrobić stracony czas.

- Zatem śmiało, droga doktor Woodley - puścił mi oczko.

***

- Jutro stąd wychodzę - zaczął James, kiedy byliśmy już na zewnątrz.

- James...

- Nie, w porządku. Muszę... muszę coś znaleźć. Jakąś pracę, a wtedy jakiś pokój do wynajęcia - odpowiedział szybko, choć widziałam, że się tym martwi.

- Znalezienie pracy nie jest takie łatwe. Może ci to zająć dużo czasu - zauważyłam.

- Wiem.

- Co chcesz zrobić?

- Nie mam pojęcia. Nikt nie wynajmie mi pokoju za darmo, muszę zdobyć najpierw jakieś pieniądze... Nie wiem, może będę tańczył na rurze...

Nie wytrzymałam i wybuchnęłam głośnym śmiechem. Już tak dawno tego nie robiłam, że trwało to bardzo długo - kumulowało się to we mnie przez długi okres czasu i właśnie teraz wypłynęło.

James stał tylko i czekał cierpliwie, aż skończę.

- Przepraszam - powiedziałam, uśmiechając się szeroko. - Po prostu wyobraziłam to sobie i tak jakoś mnie to rozbawiło...

- Mówię poważnie, nie mam wyboru, muszę zostać prostytutką...

- Przestań! - Znowu zaczęłam się śmiać. - Okej, mam pomysł.

- Co, chcesz być pierwszą klientką?

- Zależy jaka będzie cena.

- Dla ciebie mogę dać mały rabat...

- Okej, bądźmy poważni - powiedziałam. - Słuchaj, mam wolny pokój. I to nie jeden. Moje mieszkanie jest wielkie, mieszkam w nim sama, więc jeśli szukasz lokum, to możesz pomieszkać u mnie...

- Nie, Shailene, nie mogę...

- A masz inne wyjście? - Zapytałam, a gdy James już otwierał usta, dodałam - Nie, nie zostaniesz prostytutką.

- Dlaczego to robisz?

- Bo dzięki tobie w końcu się śmieję.

- Ale jest mi tak głupio...

- Nie ma powodu, żebyś się tak czuł.

- Obiecuję, że gdy znajdę pracę, oddam ci co do...

- Nie rozmawiajmy o tym teraz. Cieszę się, że mogę ci pomóc, naprawdę - uśmiechnęłam się do niego.

Czy dobre uczynki mogły sprawić, że przestałabym choć trochę mniej czuć się źle przez to, że zabiłam ukochanego?

- Ale ładny motor - zauważył James, kiedy przeszliśmy obok parkingu. - Wiesz, poczułem dziwną ekscytację, gdy go zobaczyłem.

- Hej, może przyjrzyj mu się bardziej, może to będzie jakiś bodziec dla twojego mózgu...

Podeszliśmy bliżej. James najpierw go dotknął i przymknął oczy.

- Co czujesz? - Zapytałam po chwili.

- Wiatr.

- Nie wieje.

- Nie... tak jakbym jechał na motorze. Widzę... prowadzę motor... - zacisnął mocno oczy. - Ból. Wszystko mnie boli. Nie mogę się ruszyć.

- Może to dzień twojego wypadku!

- Słyszę kogoś, jęczy z bólu...

- Jechałeś wtedy sam na motorze - zmarszczyłam brwi. - Nie miałeś pasażera.

James otworzył oczy i spojrzał na mnie.

- Może to tylko moje wyobrażenie i to nie jest prawdziwe wspomnienie - spuścił głowę.

- Nie, może wcześniej miałeś wypadek, musimy...

- Chcę odpocząć, ty też powinnaś. Do jutra, Shailene - pożegnał się i odszedł w stronę wejścia do szpitala.

CDN.

😉

Pewnego dnia go spotkasz (SHEO STORY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz