Rozdział 7.

10 1 0
                                    

Nie spałam całą noc, zastanawiając się czy to był Jake. Była 6:00 rano, a ja postanowiłam pójść do łazienki i się ogarnąć. Zabrałam ze sobą: czarną bieliznę, białą bluzkę z napisem "Fu*k you" i niebieskie jeansy. Weszłam do pomieszczenia, stanęłam przed lustrem i wystraszyłam się samej siebie. Szybko się rozebrałam i od razu weszłam pod prysznic, wzięłam żel do mycia ciała o zapachu mango i wymyłam się dokładnie. Stałam pod tą wodą dobre 40 minut. Gdy palce zaczęły mi się marszczyć wyłączyłam wodę i chwyciłam ręcznik. Zaczęłam się wycierać, owinęłam się nim i zaczęłam suszyć włosy, dobrze że nie muszę ich prostować bo mam je naturalnie proste. Gdy były już suche rozczesałam je. Zaczęłam zakładać bieliznę i cały mój dzisiejszy strój. Umyłam zęby, a włosy związałam w wysokiego kucyka. Wyszłam z łazienki, podeszłam do szuflady i wyciągnęłam z niej czarne skarpetki. Zeszłam na dół do kuchni niczym ninja, żeby nie obudzić tej pizdy, która sobie śpi. Zaczęłam przygotowywać naleśniki, bo wiem że ona je uwielbia. w między czasie przypałętał się Jack i zaczął miauczeć co oznaczało, że też by sobie zjadł. Wzięłam z pudełka jedną mokrą karmę i dałam mu do miseczki od razu zaczął jeść. Trochę go głodziłam. Gdy skończyłam smażyć naleśniki usłyszałam jak ktoś wchodzi do kuchni.

-No witam śpiącą królewnę - przywitałam się.

-Dziewczyno do kurwy nędzy jest 7:00 rano, a Ty tłuczesz się w kuchni jak nienormalna - zaczęła narzekać.

-Zrobiłam naleśniki. - oznajmiłam.

-Wybaczam. Dawaj mi tutaj trzy. - uśmiechnęła się i zaczęła zajadać naleśniki z nutellą i bananami z bitą śmietaną. 

-A Ty nie jesz? 

-Nie. 

Straciłam apetyt na myśl, że muszę jechać na myjnię i najprawdopodobniej spotkam tam osobę, która pisała do mnie wczoraj, zgaduję że był to Jake. Oczywiście nie powiem o tym Hannah bo zaraz by chciała jechać i byłoby 100 pytań: po co?, dlaczego?, jak to? itp.

-Jadę zaraz na myjnie podwieźć Cię do domu albo gdzieś?

-Miałyśmy jechać na zakupy - zasmuciła się. 

-Pojedziemy, ale najpierw odwiozę Cię do domu, tam się ogarniesz, przebierzesz, a wtedy ja przyjadę już czystym samochodem i pojedziemy na zakupy, zgoda? 

-No dobra, a mogę dokończyć jeść? 

-Nie, masz zakaz. 

-No dobra, to ja pójdę po rzeczy na górę i możemy jechać. - chciała wstać ale jej na to nie pozwoliłam. 

-Boże, dziecko ja żartuje, jedz sobie i za 20 minut spotkamy się na dworze. - oznajmiłam i odeszłam. 

Nie miałam dzisiaj nastroju na jakieś zakupy, ale jak już jej obiecałam to nie miałam wyboru. Nie chciałam jej sprawiać przykrości. 
Wzięłam kluczyki od samochodu i wyszłam z domu. Czekałam na nią obok auta i zobaczyłam, że z domu naprzeciwko wyjeżdża niebieski pojazd. 

FUUUUUUUUCK

Czyli to on. Czeka mnie długa i wyczerpująca rozmowa. Wiem jedno: będzie bardzo ciężko. 

Kiedy przyszła Hannah, ruszyłam z podwórka w stronę jej domu. Puściłam głośno muzykę, bo w ten sposób nie mogła nic powiedzieć tylko śpiewała, bardziej darła się. 

-Dlaczego ściszyłaś muzykę? - zapytałam.

-Co Ci jest? Jesteś jakaś przygnębiona, taka jakbyś czegoś się obawiała. - odpowiedziała.

-Po prostu skupiam się na drodze, nie chce spowodować wypadku. 

-Mówi to osoba, która zazwyczaj w zabudowanym jedzie ponad 100 km/h i na każdym możliwym zakręcie robi drift? 

From Hate To LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz