Zdjęcie Anna Sophia Rob jako Carter
Carter Kelly P.O.V
Miałeś kiedyś takie dni kiedy budzi cie atak paniki? Tak jakby, koszmar albo złe wspomnienie o którym wiesz że to tylko sen ale i tak sie przeraźliwie boisz. Tak właśnie zaczął sie mój poranek.
To jak przypomnienie o tym że wcale tak bardzo sie nie zmieniłam od kiedy to wszystko sie zaczęło. Przez jakiś czas czułam sie normalnie, jakby wszystko co złe już mnie nie dotyczyło. Ale wtedy takie coś sie dzieje i okazuje sie że to jedynie piękne kłamstwo.
Tyler wpada do mojego pokoju gdy tylko orientuje sie co sie stało. Właśnie stoję w łazience. Wszyscy wiemy czego szukam ale nie ma nawet takiej możliwości bo niczego tu nie ma bowiem Tyler zabrał wszystkie żyletki jak i noże z kuchni.
-Chodź tu do mnie- mówi tylko to.
Mogę powiedzieć, że jest smutny, wiem, że jest. Jestem tego pewna. Nie krzyczy na mnie ani nie ma o nic pretensji. Mówi spokojnie, a jego oczy i wyraz twarzy bardzo delikatny. Gdy do niego podbiegam, chwyta mnie tak jak wtedy w szpitalu kiedy to sie zdarzyło. Szepcze uspokajające słowa do mojego ucha pocierając moje plecy. Poddaje sie mu i pozwalam by jego zapach mnie opanował.
Tyler jest moim ochronnym kocem.
Kiedy sie uspokajam, całuje mnie w czoło i bierze na ręce po czym kładzie na łóżko. Zwijam sie w kulkę i proszę go by ze mną został. Ale tym razem proszę by położył sie obok mnie. Uśmiecha sie obejmując moje ramiona i przyciąga do swojego boku. Przylegam do niego i chowam twarz w jego koszulce, i własnie wtedy to się zaczęło.
Dotarło coś do mnie.
Nie zasłużyłam na to.
Nie zasługuje na Tylera. Cóż spójrzmy na to wszystko co dla mnie zrobił. Traktuje mnie jak księżniczkę każdego dnia, przynosi mi kwiaty, upewnia sie, że czuje sie komfortowo, martwi sie o moje zdrowie...
Wciąż tu leżymy. Ja wczepiona w niego. Chyba myśli, że zasnęłam.
-Przepraszam- szepcze, a mój głos jest strasznie zachrypnięty.
-Nie masz za co przepraszać- całuje mnie w czubek głowy.
-Tak mam- spoglądam na niego- Sprawiam ci tyle problemów i zmuszam cie do robienia tylu rzeczy i tak bardzo sie zamartwiasz...
-Carter- patrzy na mnie tymi zielonymi poważnymi oczami- Jesteś tu teraz ze mną. Trzymam moją drugą połówkę, która wygląda idealnie nie ważne co, w łóżku, a jedyne co zakłóca teraz moje myśli to to borykanie sie, ból, choroba psychiczna i wizyta w szpitalu. Poprawia ci sie, ale to nie oznacza, że problemy całkowicie znikną. Zamierzam tu być, przy tobie na każdym kroku i zamierzam cie kochać nie ważne co sie stanie.
Moje serce zatrzymało sie na sekundę. Po czym zabiło mocno.
-Kochasz mnie?- mój głos jest strasznie cichy. Spoglądam na niego, a on na mnie i na moment zapominam o wszystkim co sie wydarzyło tego ranka.
-Z całego serca. - mówi delikatnie, ale w jego oczach kryje sie niepewność i zdenerwowanie.- Ale ty, malutka, nie odpowiesz tego samego dziś ani jutro. Powiesz to gdy będziesz gotowa.
Kocha mnie.
Chce powiedzieć iż o tym wiedziałam, ale nie jestem tego do końca pewna. Sposób w jaki mnie traktuje, urocze przezwiska i zdrobnienia i pocałunki, wszystko powinno mnie na to nakierować.
Otwieram usta by odpowiedzieć tym samym, ale nie wydobywa sie z nich żaden dźwięk. Lecz nie mogę pozostać cicho, byłam cicho przez całe moje życie. To Tyler jest osobą przy której nie powinnam milczeć. Widział mnie w najgorszym momencie mojego życia, był tam dla mnie,przed wszystkim zapewnił mi bezpieczeństwo.
CZYTASZ
His Broken Mate/ Tł
Hombres Lobo-Czy siostra wspominała ci coś o mate?- pyta, siadając na krawędzi łóżka tuż obok mnie. Potwierdzam skinieniem. -Okay, jak dużo wiesz? -Mate są dla siebie stworzeni.- odpowiadam nieśmiało. -Wiesz kto jest twoim mate?- pyta Tyler. Moje serce przyspi...