Rozdział XX

837 104 9
                                    

Nie chciałem przebywać samotnie na drugim piętrze zbyt długo. Nawet mimo nieobecności jego głównego lokatora, nie czułem się na nim wystarczająco bezpiecznie, by się po nim rozglądać i myszkować po kątach. Przeszedłem wzdłuż korytarza, omiatając wzrokiem wymalowane nad lamperią freski. Przedstawiały głównie kwiaty. Szczególną uwagę poświęcono różom damasceńskim, skrzącym się rubinowym kolorem i wpełzającymi na sufit. Malunek był precyzyjny, może awangardowy. Podobał mi się, chociaż nie zastanawiałem się, kto go wykonał.

Zostawiłem naścienny ogród za sobą, wychodząc tym samym na klatkę schodową w zachodnim skrzydle. Nie zamierzałem pałętać się teraz po parterze. Nie chciałem przeszkodzić przypadkiem Svenowi w jedzeniu, gdybym zbłądził do jadalni, dlatego też spokojnym krokiem wróciłem z powrotem na piętro, w którym miałem swoją sypialnie. Raczej nie wyczuwałem na nim obecności jakiegokolwiek innego demona, chociaż wiedziałem, że zajmują część jego pomieszczeń. Hanish oraz Shukat prawdopodobnie mieli w posiadaniu jedną kwaterę jak ja i Sebastian. Ich aura była dla mnie mniej natarczywa, być może dlatego, że byli diablęciami, a może dlatego że ich krew nie należała do czystych rasowo. Wydawało mi się, że Damien również urzędował w pobliżu, chociaż nigdy się na niego nie natknąłem. Nie wiedziałem, gdzie pomieszkiwała Magalie, gdy zatrzymywała się we Dworze, ale wydawało mi się, że mógłbym się tego spokojnie dowiedzieć. Jeżeli Sebastian nie mógłby mi tego powiedzieć, Montgomery udzieliłby mi odpowiedzi.

Zmartwiłem się odrobinę. Ostatnio obecność Sebastiana wyczuwałem bardzo słabo, kiedy się od niego oddalałem. Kiedyś miałem wrażenie, że mógłbym z łatwością określić pomieszczenie, w jakim znajdował się w mojej posiadłości, a teraz nie umiałem nawet powiedzieć, jaki ma nastrój. Możliwe, że ukrywał swoje uczucia przede mną, chociaż nie przypominałem sobie, aby robił to wcześniej. Miałem jedynie pewność, że nie jest rozgniewany, tego z pewnością byłbym świadom.

Być może powinien napić się mojej krwi? Dawno tego nie robił. Zastanawiałem się, czy z tego powodu odczuwał jakąś słabość czy dyskomfort. Ja czułem się całkiem dobrze, wydawało mi się, że jego energia nie rozsadza mnie od środka, ani nie przyprawiała o problemy ze zdrowiem i psychiką. Myślałem, że wynikało to głównie z tego, że spędzamy ze sobą dużo czas, więc cząstka jego duszy czuła się spokojna, ponieważ on był blisko. Jakby nie musiała starać się wydostać i desperacko go odnaleźć, zjednać się z resztą jego jestestwa. Zaprzestała w tym starań. Przemknęła mi przez głowę myśl, że demon mógł wrócić do swoich dawnych praktyk, kiedy odbierał to, co należało do niego tak, że nawet tego nie zauważałem. Wydawało mi się, że rozsądnym byłoby zapytać, jak to robił, ale miałem wrażenie, że nie chciałby mi powiedzieć, więc porzuciłem ten pomysł.

Uchyliłem drzwi. Kiedy wszedłem do pokoju, otoczyło mnie znajome ciepło, znajomy zapach. Gdybym zamknął oczy, mógłbym pomyśleć, że wchodząc przechodząc przez próg od razu stanąłem przed Sebastianem. To była magia tego budynku, jego ścian. Zatrzymywał demona w środku, nie dawał wypełznąć jego obecności za drzwi.

– Już wróciłeś? – zapytał, choć nie okazywał ani odrobiny zdziwienia.

Przytaknąłem. Opowiedziałem mu krótko o tym, że spotkałem Svena wyglądającego na horyzont za oknem i o krótkiej rozmowie, którą z nim odpbyłem. Nie wydawał się być niezadowolony z tego wypadku. Nie sądziłem, by miał powód ku żywieniu w stosunku do chłopaka niechęci.

– To dobrze – powiedział w końcu.

Siedział w fotelu, w takiej samej pozycji, w jakiej go zostawiłem. Pomyślałbym, że w ogóle nie ruszył się ani o cal, gdyby nie garstka popiołu rozsypana na blacie stolika blisko jego krawędzi. Zanim jednak zdążyłem cokolwiek powiedzieć na jej temat, zapytać, skąd się wzięła, kontynuował:

Fragmenty duszy | KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz