Rozdział X

1.7K 200 82
                                    

Moje samopoczucie wróciło do normy następnego dnia. Nie rozmawiałem z Sebastianem zbyt wiele. Nie mogłem się skupić na pracy z oczywistych powodów. Wszystko leciało mi z rąk: stłukłem dwie filiżanki i oparzyłem nogę. Próbowałem nie myśleć o tym, co mnie czeka. Wychodziło mi to bardzo dobrze nawet z błąkającą się po głowie wizją śmierci.

Pogoda dopisywała. Elizabeth przyjechała w południe. Akurat wtedy słońce wychyliło się zza chmur. Przechadzała się z Mey-Rin po żwirowych dróżkach ogrodu. Przypatrywałem się im przez okno biblioteki. Pomyślałem, że mógłbym potowarzyszyć im przez chwilę, jednak nie odważyłem się na to. Przy Elizabeth odzywało się we mnie coś na kształt poczucia winy, pewien dyskomfort.

Odszedłem od okna i wróciłem do krążenia wśród kurzących się książek. Zdejmowałem z półek niektóre z nich i przeglądałem ryciny. Nie próbowałem już czytać. Każde przeczytane zdanie wydawało się być pozbawione sensu. Poczułem się jak analfabeta.

Przewracałem powoli strony atlasu przyrodniczego. Lubiłem takie przeglądać, gdy byłem dzieckiem. Na dziewiąte urodziny dostałem taki z kolorowymi ilustracjami od ojca. Pamiętam jeszcze niektóre rysunki dzikich zwierząt. Wtedy upierałem się, że zobaczę je wszystkie.

Poczułem obecność Sebastiana. Trzymana książka wypadła mi z rąk. Zaszeleściła kartkami, uderzając o podłogę. Nie wiedziałem, czego się przestraszyłem. Nie bałem się swojego demona, więc po chwili dotarła do mnie irracjonalność sytuacji.

Odwróciłem się, ale nikogo za mną nie było.

----------------------------------------------------------

Zastanawiałem się od jak dawna demon pił moją krew, jednak nie przypominałem sobie niczego podobnego do zdarzenia sprzed niedawna. Nadal nie zapytałem go, po co to robi, a była na to najwyższa pora. Domyślałem się, że ma to na celu wyregulowanie czegoś w moim organizmie, ale nie miałem pojęcia czego. Na pewno nie chodziło o nadmiar krwi.

- Czy mogę wiedzieć z jakiego powodu mnie wezwałeś, paniczu?

Musiałem porozmawiać z Sebastianem. Nie mogłem tak po prostu czekać, aż coś się wydarzy.

- Czy picie krwi sprawia ci jakąś przyjemność? - zapytałem wprost.

Mogłem powiedzieć, że mężczyzna od rana mnie unikał.

- Nie. - W jego tonie wyczuwałem obojętność, która nie wiedzieć czemu trochę mnie zabolała.

- Rozumiem. - Odsunąłem się od blatu z ciemnego hebanu i oparłem plecy o oparcie fotela. - A czy picie mojej krwi sprawia ci przyjemność? - doprecyzowałem.

- Sprawia mi pewną specyficzną satysfakcję, paniczu.

Nie zamierzałem kończyć rozmowy w tym momencie. Najchętniej wyciągnąłbym z niego wszystko na raz.

Spojrzenie demona wydawało się emanować chłodem. Tak jak to, którym raczył na mnie przez pierwsze miesiące naszego wspólnego życia, jeśli mogłem je tak określić. Ta apatia sprawiała mi przykrość, choć zapewne bym tego nie przyznał.

Pomyślałem, że cała okazana mi uwaga oraz wszystkie czułości były nieszczere.

- Czemu jeszcze nie zabrałeś mojej duszy? - zapytałem, odbiegając od tego, czego właściwie chciałem się dowiedzieć.

- Nie mogę cię skrzywdzić, ponieważ tego zażądałeś w kontrakcie, paniczu

- To znaczy, że nie pozbawisz mnie życia. W takim razie zamierzasz mnie zostawić, tak? - Nie musiałem wyjaśniać demonowi, o co mi chodzi, gdyż doskonale wiedział, skąd biorą się moje pytania.

Fragmenty duszy | KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz