IX „Odebrana wola"

186 9 0
                                    

                Obudził mnie krzyk, zerwałam się z łóżka i podbiegłam w jego stronę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

            Obudził mnie krzyk, zerwałam się z łóżka i podbiegłam w jego stronę. Słyszałam kolejny i kolejny, gdy dobiegłam do pomieszczenia z aneksem kuchennym. Znajdowało się obok izby, urządzono je głównie do przygotowywania napoi na ciepło i przekąsek. To co tam zastałam zmroziło mi krew z żyłach. Wilki leżały pod ścianą nieprzytomne, krew płynęła stróżkami po podłodze. Cathy podbiegła do mnie i złapała przerażona za przedramię. Na środku stał alfa, cały we krwi i uśmiechał się. Czekał na nasz ruch z mordem w oczach.

- Cathy zajmij się rannymi, ja spróbuje z nim – przytaknęła, a ja skierowałam się w stronę Nathaniela. Ciągle nie odzyskałam sił, poranny trening zaczął o sobie przypominać. Każdy mięsień mojego ciała wołał o zimną kąpiel.

Przystanęłam w bezpiecznej odległości i próbowałam skupić na nim wzrok. Zanim moc zaczęła przepływać moje ciało, zdążył rzucić się na mnie i zadać cios. Uderzyłam o ścianę, poczułam ból w plecach a policzek pulsował gorącem. Podniosłam się i próbowałam ponownie, podobna reakcja, tyle, że przeleciałam przez połowę pokoju i zatrzymałam na kanapie. Robił wszystko, abym nie mogła użyć daru, wpatrywał się we mnie dalej z uśmiechem na twarzy. Jego wzrok był lekko nieobecny, hipnoza. Nie widziałam innego racjonalnego wyjaśnienia. Uniosłam się powoli, podpierając się na łokciach. Wyplułam krew z buzi i rzuciłam się na niego. Zaskoczyłam go, więc nie zdążył zrobić uniku i powaliłam go ciosem w nos. Nie przejęty tym, nastawił nos i warknął na mnie. Potrzebowałam więcej czasu, musiałam go unieruchomić bez nadmiernego krzywdzenia. Przeskoczyłam przez wyspę kuchenną i szukałam czegokolwiek zrobionego ze srebra. Musieli trzymać jakąś broń, rozejrzałam się po pokoju, przyjaciółce udało się wynieść większość wilków. Odetchnęłam z ulgą, na ścianie zauważyłam mieniący się przedmiot. Mały sztylet, zapewne zabytkowy. Alfa wyłapując mój wzrok, zasłonił go własnym ciałem. Powoli zbliżałam się w jego stronę, ale był szybszy. Powalił mnie na ziemię i kopnął w klatkę piersiową. Czułam jak zmiażdżone żebra, rozpadają się po ciele. Ból był potworny, przeturlałam się unikając kolejnego ciosu. Biegłam ledwo dysząc w stronę broni, rozbiłam dłonią szybkę. Szkło posypało się po zmieni, wbijając w moje ręce i bose stopy. Odwróciłam się i zaatakowałam. Sztylet zatopił się w jego udzie, przeliczyłam się jednak. Zamiast osłabić go, wkurzył się tylko bardziej. Złapał mnie za szyję, a ja próbowałam w desperacji, próbowałam wdychać powietrze. Uniósł mnie nad ziemią i pchnął w stronę wysepki. Opadłam na nią boleśnie, czułam jak kręgosłup pęka. Nathaniel podszedł i złapał mnie mocno za bark, nie mogłam się wyrwać. Wyciągnął sztylet z rany i przejechał nim po moim dekolcie. Widziałam, że celuje w serce, ostatkami sił zaparłam się i kopnęłam go obiema nogami w żebra. Upadając na ziemię zobaczyłam, że próbuje złapać oddech. Skupiłam się i nakazałam mu zasnąć, tracąc skupienie uległ. A mnie ogarnęła ciemność.

Nathaniel:

Obudziłem się obolały, nie wiedziałem co się stało. Próbowałem się podnieść, ale poczułem pieczenie nadgarstków i szyi. Rozejrzałem się po pokoju, byłem w swojej sypialni, a Cathy wpatrywała się we mnie zmartwiona.

- Co, co się stało? – wyszeptałem czując suchość w gardle, łzy napłynęły jej do oczu.

- Zostałeś zahipnotyzowany, byłeś nieprzytomny trzy dni.

- Ale już wszystko dobrze, nie płacz.

- Nie płaczę z Twojego powodu – wrzasnęła – urządziłeś rzeź, piętnaście wilków z mniejszymi obrażeniami, jeden wciąż nieprzytomny w ciężkim stanie. Nasz aneks wyglądał jak pole bitwy, połamane meble, wszędzie krew.

Poczułem, że robi mi się słabo. Pamiętałem, że wybiegłem z domu zły po kłótni z Larissą. Biegałem po lesie a potem ciemność. Obudziłem się tutaj z wielką pustką w głowie. Próbowałem wykrzesać coś więcej z mojej pamięci, ale na próżno.

- Kto mnie powstrzymał? – spojrzałem na nią, unikała mojego wzroku. Teraz łzy ciekły jej ciurkiem po policzkach.

- Larissa... to ona oberwała najmocniej - Poderwałem się, czując srebro przypalające moje ciało. Warknąłem patrząc na nią złotymi oczami.

- Zdejmę kajdanki i obrożę, ale musisz leżeć. Masz połamane żebra i niezagojoną ranę od srebrnego sztyletu.

- Musze ją zobaczyć – mój głos się załamał, byłam w stanie błagać Cathy, żeby mnie do niej zabrała. Miałem się nią opiekować a urządziłem jej piekło. Musiałem ją przeprosić.

- Nie. Zaraz po całej akcji przyjechał Matthew. Pilnuje jej i nikt poza mną, nie może się do niej zbliżyć – westchnęła głośno – ma zmiażdżone żebra z lewej strony, połamaną nogę, ranę ciętą na dekolcie, poranione dłonie i stopy od szkła. Do tego pękniętą kość jarzmową i kręgosłup. Gdyby nie użyła daru do zaleczenia urazu, teraz najprawdopodobniej byłaby kaleką.

Łzy płynęły mi po policzkach, skrzywdziłem ją. Wpatrywałem się w sufit, jak mam żyć z tą świadomością. Ona mi nigdy tego nie wybaczy, krzyczałem na nią za pomoc Cathy i groziłem czym to się mogło skończyć. A w rzeczywistości sam się do tego przyczyniłem, poczułam jak przyjaciółka zdejmuje więzy. Nie drgnąłem, nie zasługiwałem na takie zaufanie, a tym bardziej nie byłem godzien Larissy. W domu panowała głucha cisza, nie słyszałem żadnych śmiechów ani krzyków. Zaczęło brakować mi panującego zawsze chaosu. Echo słów Cathy odbijało się w mojej głowie „urządziłeś rzeź". Zasnąłem ze łzami w oczach, mając nadzieję, ze to był tylko zły sen.

 Zasnąłem ze łzami w oczach, mając nadzieję, ze to był tylko zły sen

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ostatnia część na dzisiaj, kolejna planuje dodać w czwartek 😀

Alfa Księżyca 🌙Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz