XIV „Czas ruszać"

124 7 0
                                    

                W sali narad zebrali się wszyscy którzy chcieli walczyć

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

            W sali narad zebrali się wszyscy którzy chcieli walczyć. Zajęłam miejsce obok Cathy, wyglądała na bardzo podekscytowaną, mówiła tylko o tutejszej lecznicy. Z tego co mówił Liam, dziewczyna już planowała remont i reorganizacje swojego miejsca pracy. Wszyscy zebrani omawiali między sobą plan działania, nie wyglądali jakby mieli ruszyć zaraz przeciwko wrogowi. Spokój jaki panował był kojący, zimna kalkulacja działała na naszą korzyść. Nick rozpoczął naradę, nagle zapadła całkowita cisza.

- Podzielimy się na trzy zespoły, każdy będzie liczył dziesięć osób. Wyruszają sami mężczyźni, wyjątkiem jest alfa watahy księżyca i trzy medyczki, które będą w miarę możliwości udzielać pomocy. Przywódcami grup zostają Liam, Larissa i oczywiście ja. Każdy kto chce wziąć udział w ataku, bez wyjątku musi przyrzec posłuszeństwo swojej tymczasowej alfie. Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdzie będą podważane podjęte decyzje. Czy wszystko jest jasne?

Podniosłam się zszokowana, jak on mógł to zrobić i zgłosić się jako chętny. Nie mogę na to pozwolić, to zbyt wielkie niebezpieczeństwo.

- Nie zgadzam się – spojrzałam przepraszającym wzrokiem na betę – wnoszę o wykluczenie Liama z misji.

Na sali zapanował gwar, słyszałam słowa zdziwienia, oburzenia i czasem poparcia. Wilk wstał i uderzył dłońmi o blat, wszyscy spojrzeli w jego stronę.

- Jakim prawem podważasz moje decyzje Larisso? – widziałam gniew w jego oczach – nie jesteś moją alfą, nie możesz mnie wykluczyć.

- A co jeśli coś Ci się stanie? Pomyślałeś o swojej córce? – warknęłam – straciła już matkę, zostałeś jej tylko ty. Nie bądź głupi i zaślepiony pragnieniem zemsty, Liamie.

Doskoczył do mnie w mgnieniu oka i pchnął na ścianę. Gniew w jego oczach płonął niczym pochodnie, dłoń zaciskała się na mojej szyi, odbierając tlen. Nathaniel próbował zareagować, ale Nick go uspokoił. Znał Liama tak jak ja, wiedział, że jest niebezpieczny, a próby odciągnięcia go kończyły się zawsze szpitalem. Jego zęby zmieniły się już w kły, jego samokontrola z każdą sekundą była coraz mniejsza.

- Nie mieszaj w to Jasmine – prawie krzyknął – nie wspominaj już o niej nigdy, rozumiesz?

- Nie, nie rozumiem. Jasmine oddała życie ratując Mayę – oparłam się mocniej plecami o ścianę i odepchnęłam go nogami – a teraz ty bezcześcisz jej poświęcenie.

Warknął i zaczął się przemieniać, moje słowa wypłukały resztę opanowania z jego umysłu. Zrobiłam to samo, wszyscy przyglądali się i oczekiwali na atak. Liam był ogromnym czarnym wilkiem, przy nim wyglądałam jak mała pchła. Ale musiałam wykonać swój plan, aby zatrzymać go w domu. Posłałam mu w myślach ostatnie słowa: przykro mi, przyjacielu i rzuciłam się do ataku.

Alfa Księżyca 🌙Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz